50 momentów
Picture of Riennahera

Riennahera

50 MOMENTÓW, KTÓRE KOCHAM W 2025 ROKU

Ja wiem, że manifestacje i prawo przyciągania to dla niektórych mambo-dżambo. Dla mnie czasem też. Jednak z zupełnie anegdotycznego własnego doświadczenia stwierdzę, że kiedy bardzo się czegoś bałam i myślałam o tym intensywnie – to się często działo. Więc przestałam się bać i myśleć o strasznych rzeczach.

Co więcej, kiedy myślę o dobrych rzeczach, wiele z nich się spełnia. Może mam farta, może to przypadek, może to wynik wielu czynników, spotykających się we właściwym momencie. Nie do końca mnie to obchodzi.

Nawet jeśli coś mi się nie spełnia, wygrywam. Bo zamiast myśleć o strachu, myślę o przyjemnościach. I jest mi na co dzień po prostu milej.

Mam wrażenie, że zrobiłam życiowy obrót o 180 stopni. Już nie jestem naczelną malkontentką internetu, a czasami może trochę zbyt rzygam tęczą. To wszystko wina i zaleta leków. Chociaż może trochę też starości…Takiej w najlepszym znaczeniu słowa. Starości, która uwalnia od przejmowania się bzdetami i szukania problemów tam, gdzie ich nie ma. Przynajmniej na razie 😉

Publikuję takie listy co kilka lat. Była w 2017, 2022 i 2023. Niespecjalnie do nich wracam, żeby sprawdzać czy pokrywają się czy nie. Wolę żyć tu i teraz 😉

No to jedziemy:

1 Kiedy czegoś chcę i to samo do mnie przychodzi. Jak kolejne propozycje książkowe, praca, propozycje spotkań autorskich w bibliotekach.

2 Joga

3 Kiedy jestem bardzo zmęczona i szybko udaje mi się zasnąć.

4 Oglądanie animacji “Robin Robin” z dziećmi.

5 Śpiewanie piosenki o zwędce z “Robin Robin” z dziećmi.

6 Posprzątany dom, ale nie ja go sprzątałam, więc nie jestem zmęczona.

7 Kiedy po raz pierwszy w życiu “one to one” w pracy nie służy do wytykania wszystkich moich wad i przewinień 😀

8 Leniwe niedziele w domu. Kiedy wszyscy siedzą w piżamach do południa i zamiast być super aktywną rodziną (którą jesteśmy w soboty), oglądamy bajki i jemy popcorn. Latem szkoda na nie czasu, ale zimą – to prawo człowieka.

9 Premiery książki. Są one miłe, nie ukrywam. Stresujące, ale miłe.

10 Naprawdę dobry serial. W tym roku zaliczam do takich “American Primeval”. Zawiera mnóstwo rzeczy, których chcę od fikcji – brutalność, śmierć, tragedia, nauka moralna i historyczna, relacje. No i estetyka. To był bardzo dobry serial.

11 Przytulanie się z dziećmi.

12 Granie w Spelling Bee na aplikacji NYTimesa. Aplikacja kosztuje trzy funty miesięcznie, używam jej codziennie przez około 10 minut. Warta każdego pensa.

13 Kiedy wychodzi mi załatwianie spraw urzędowych. Oczywiście, nie lubię ich załatwiać. Ale to uczucie ulgi, kiedy wszystko już zrobione i działa – wspaniałe.

14 Kiedy mam zadanie zawodowe i naprawdę mam ochotę je wykonać. Przyznam, że gdy pracuję freelancersko, to zdarza się dużo częściej niż kiedykolwiek wcześniej.

15 Jak mam zapowiedź nowej książki i wszyscy piszą, jak fajnie i jak czekają.

16 Motyle w brzuchu, kiedy piszę interakcje między główną parą bohaterów w książce.

17 Zabawa z bobasami, które nie są moje. Po zabawie biorę moje duże dzieci do domu i możemy poczytać ulubione książki i iść spać, po czym PRZESPAĆ CAŁĄ NOC. Bez pieluch i karmień.
Ideał.

18 Darmowe jedzenie. Nie wiem czemu, ale darmowe jedzenie zawsze smakuje trochę lepiej, niż takie samo jedzenie za pieniądz. Wiem to od podstawówki (paluszki od kogoś były lepsze niż własna paczka ze sklepiku), ale rozwinęłam koneserski zmysł na studiach (kiedy zapisywałam się na wszystkie event z darmowym jedzeniem).

19 Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale…small talk. Ale taki totalnie small talkowy, z kimś kogo zupełnie nie znam i być może więcej nie zobaczę. Ewentualnie z kimś, z kim mam relację wyłącznie w kontekście usług.
Starszy pan stojący przede mną w kawiarni. Barista w mojej kawiarni w drodze ze szkoły dzieci (mamy wspaniały small talk o jego playlistach).
Kiedy już kogoś znam z widzenia, jak rodziców ze szkoły czy na zajęciach dodatkowych, ta łatwość jakoś mi mija. Ale osoby, z którymi nie mam żadnego związku? Płynę.

20 Dobra kawa.

21 Kiedy nie boję się ciemności. Po tym, jak od czasów nastoletnich mnie przerażała, a potem i po prostu przypominała traumę włamania w hotelu, od kilku lat mam spokój. Spokój to jedno z najlepszych uczuć na świecie.

22 Jak samolot ląduje. Zdaję sobie sprawę, że statystycznie lądowanie jest groźniejsze niż bycie na wysokości przelotowej. Niestety mój organizm czuje to zupełnie inaczej.

23 Kiedy człowiek leży chory i ma obok siebie drugiego człowieka, który się nim opiekuje i przejmuje pieczę nad rodzinną codziennością.

24 Kiedy psuje się pralka (po raz kolejny, po próbach naprawy), a człowiek po prostu kupuje nową. Nie martwi się czy go stać.

25 Oglądanie White Lotus.

26 Weekendy, kiedy nie mam żadnych planów. W tym roku zdarzają mi się rzadko, dlatego bardzo je cenię. Owszem, bardzo często “chwytam dzień”, ale lubię raz na jakiś czas spędzić czas w domu, śpiąc, leżąc, czytając dzieciom, nie robiąc niczego w celu zdobycia świata.
Żeby nabrać sił na dalsze życie.

27 Jak się wyśpię. Matko kochana, jak człowiek się wyśpi, to wstaje rano i nie wszystko od razu go wkurza.

28 Kiedy dyskutuję z mężem. Uwielbiam z nim rozmawiać. Lubię się nawet nie zgadzać. Chociaż najczęściej się zgadzamy. Przynajmniej ogólnie, jeśli nie w szczegółach.

29 Kiedy w polityce dzieje się coś moralnie właściwego. Nie jest to częste uczucie, ale zdarza się.

30 Dostawanie za darmo książek od wydawnictwa. Rzeczy za darmo są fajne, książki są fajne, a książki za darmo to połączenie najlepszych rzeczy świata.

31 Posiadanie znajomych w większości miejsc świata. Gdziekolwiek nie pojadę, mam kogoś, z kim mogę się spotkać.

32 Poczucie, że nie pragnę niczego materialnego.
Co nie jest do końca prawdą, bo oczywiście podobają mi się rzeczy, chciałabym mieć kapę na łóżko za kilkaset funtów czy ubrania z Sezane. Nie mam jednak niczego takiego oczywistego, co spędza mi sen z powiek. Książki, kosmetyki czy potrzebne rzeczy, kupuję sobie sama. Jako nastolatka mogłam chodzić tygodniami wokół wymarzonej bluzy, bo nie spinał się budżet, a teraz jest inaczej. Chcę – kupuję. Nie kupuję – albo jest to serio za drogie, albo niepotrzebne.

33 Poczucie sprawczości.
Kiedy wiem, że jestem odpowiednią osobą, do wykonania zadania. Kiedy mówię komuś, żeby się nie przejmował, bo “I’ve got it”. Kiedy biorę się za coś, bo wiem, że mogę i dam radę.

34 Masaż. To jest jedna z największych przyjemności świata.

35 Bycie miłym dla innych. Tak, miewam resting bitch face. Ale jednocześnie pracuję nad sobą i chcę, żeby inni czuli się w kontakcie ze mną miło. Więc uśmiecham się, mówię dzień dobry, proszę, dziękuję, do widzenia. Ustępuję drogi, miejsca w transporcie publicznym jeśli jest potrzeba. Rozmawiam pokrótce z innymi ludźmi. Odkąd moja depresja jest pod kontrolą, to przy takich codziennych drobnostkach i uśmiechach czuję…przyjemność. Daleko mi do bycia piewczynią pozytywnego myślenia, ale uważam, że życzliwość na co dzień zmienia nasze życie i życie osób wokół. Nawet jeśli tylko na kilkanaście sekund.

36 Kiedy nie robię rzeczy, na które nie mam ochoty. Jeśli czuję, że coś nie jest dla mnie, nikt mnie nie nakłoni do zrobienia tego. Kiedyś dawałam się namawiać, teraz – czuję się na to za stara. W najlepszy możliwy sposób.

37 Kiedy impreza, po której nie spodziewałam się niczego, okazuje się super. Czasami, wbrew punktowi wyżej, idę gdzieś, chociaż wolę spać, bo ktoś miły mnie zaprosił. Czasami wychodzę po kieliszku wina. Ostatnio miałam tak zrobić, a zostałam na trzy kieliszki, plus dwa kieliszki wody i kawałek tortu.

38 Gdy ktoś mówi, bez zachęty i bez pytania, że podobają się mu moje książki. Zdarzy mi się e-mail z taką wiadomością. Zdarzy się osobista rozmowa.

39 Dostawanie od znajomych pięknych ubrań, których już nie noszą. To większa radość niż kupowanie pięknych ubrań.

40 Zwykłe chwile z ważnymi dla mnie ludźmi. Siedzenie na kanapie i picie kawy ma przynajmniej taką wartość, jak różne bale i festiwale.

41 Korzystanie z nielimitowanego karnetu do studia jogi. Kosztuje tyle, co pięć zajęć, ale pięć zajęć to ja robię w 1,5 tygodnia. Dzięki karnetowi mogę chodzić sobie na wszystko, łącznie z rzeczami, które są totalnym zbytkiem i burżuazją. Tam, zajęcia hatha czy vinyasy traktuję po prostu jak ćwiczenia fizyczne, ale leżenie przez godzinę pod kocem i słuchanie jak pani stuka w gong? Albo relaksacyjna joga, gdzie w ciągu godziny robi się cztery pozycje, z których każda polega na jakimś leżeniu? Albo medytacja z rana? Głupio by mi było płacić za każdą taką sesję. Nie czułabym, że zasługuję. A w pakiecie – chodzę na WSZYSTKO jeśli tylko mam czas.

42 Słuchanie audiobooków z cyklu o Diunie. Oczywiście, nie było mi dane wysłuchać wszystkich tomów serii, bo audiobooki kończą się na czwartym tomie. SZKODA.
(Tak, hejtuję wydawcę, Rebis).

43 Gdy jestem zorganizowana. To raczej momenty niż stała wartość w moim życiu, ale zdarza się. Planuję coś, wykonuję plan, jestem szczęśliwa. Cenię te chwile bardzo.

44 Jak pani mi posprząta.
Tak, był punkt o sprzątaniu, ale Pani Leticia to coś więcej niż po prostu sprzątanie. Pani Leticia jest dla mnie solą ziemi i światłością świata, bo ona umie ogarnąć mój dom. Lepiej niż ktokolwiek do tej pory. Ogarnęła nawet moją szafę!
Santa Subita.

45 Kiedy nie wiem o czym będę dalej pisać w powieści, jaki wątek powinnam teraz otwierać albo zamykać, ale wszystko jakoś samo się układa. I po godzinie okazuje się, że mam 700 słów.

46 Gdy pozwalam sobie coś odpuścić. Nie da się cały czas robić wszystkiego na 110%.

47 Kiedy nic złego nie dzieje się po moim odpuszczeniu. Nie ratuję żyć, nie jestem strażniczką guzika atomowego. Jak czegoś nie zrobię, pewnie świat nie ucierpi. Nie można odpuszczać karmienia dzieci, ale nagranie podcastu – tak.

48 Kiedy słyszę płacz dziecka, ale nie jest moje i nie muszę się nim zajmować. Myślę, że to pozostanie litanią rozkoszy do końca moich dni.

49 Kiedy w jakiejś kwestii dostaję wsparcie od mojej społeczności, Czytelników i Czytelniczek. I kiedy dostaję wiadomości, że mają w jakiejś sprawie tak, jak ja.
Zaczęłam nawet zauważać, że tych listów i komentarzy jest dużo więcej, przynajmniej kilkanaście razy więcej, niż tych, że jestem głupia. Zajęło mi to tylko kilkanaście lat, ale doszłam do tego punktu 😉

50 Kiedy kończę naprawdę długi tekst, jak ten, i jestem wolna. Trochę jak w tym dowcipie o rabinie i kozie.

Naprawdę polecam każdemu taką listę.
Wypiszesz swoje pięćdziesiąt momentów z trudem czy od ręki?

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top