IMG_3994
Picture of Riennahera

Riennahera

10 myśli o Warszawie

Szukałam w Google. Szukałam w wyszukiwarce na blogu. Okazało się jednak, że nie napisałam nigdy tekstu o Warszawie w mojej klasycznej już formie “10 myśli”. Jak to się stało, nie wiem. Zwłaszcza, że Warszawa zajmuje jednak w moim życiu miejsce znaczące. W dobry i zły sposób.
Pomyślmy o tym dzisiaj.

Zupełnie subiektywnie i wyrywkowo, bo przecież mogłabym pisać taki tekst co kilka miesięcy i byłby zupełnie inny.

1

Przez pierwsze lata życia Warszawa była mi odległa. Niewiele mnie z nią łączyło. Jakiś przejazd w drodze samochodem z Gdańska do dziadków w Rzeszowie. Wycieczka do Muzeum Ewolucji. Zakupy w sklepie z mangowymi gadżetami, zanim takie sklepy były powszechne. “Za moich czasów” były w Polsce dwa, może trzy. Dla 11-latki ołówek z Czarodziejką z Księżyca był szczytem marzeń. Miałam taki, z Warszawy.

2

Potem Warszawa była mi wroga. Pracował tam mój ojciec, w okresie, kiedy oznajmił, że chce wziąć rozwód z moją matką. Zatem wszelkie przykre rodzinne dramaty, a bywały naprawdę przykre, zakrawające na telenowelę, a nawet patologię, miały Warszawę w tle. A ponieważ moje relacje z nim były napięte (w takim stopniu, że dziś nie istnieją, od niemalże 20 lat), to i na myśl o Warszawie robiło mi się nieprzyjemnie.
I tak mijały lata.

3

Odczarowanie przykrości przyszło do mnie z czasami blogowymi. Poznałam mnóstwo miłych osób, z którymi często pisałam. Do dzisiaj uważam wiele z nich za przyjaciół. Z wieloma regularnie spotykam się w Warszawie. Wiem zatem, że jednocześnie z byciem miejscem, gdzie żyły osoby mi przykre, jest miejscem pełnym osób wspaniałych.
Bo życie nie jest czarnobiałe. Nawet konkretny człowiek nie jest. Każdy z nas ma lepszą i mroczniejszą stronę. Oczywiście, nie ułatwia to uporządkowania w relacjach, a nawet po prostu w zrozumieniu co w danej chwili się czuje.

4

Nie ukrywam, że do Warszawy zjeżdżam albo na zaproszenie wydawnictw, które mnie aktualnie wydają, albo na festiwale, albo do znajomych. Co oznacza pewien specjalny status tych wizyt – jestem w jakiś sposób celebrowana, czy to zawodowo, czy przyjacielsko. Nie jest to normalne życie, dlatego wszystko bardziej zachwyca, bardziej się podoba, Warszawa jest zabawą.

5

Ja wiem, że są osoby, według których Warszawa jest brzydka. I takie, według których jest przepiękna.
Sama uważam, że ma swoje momenty piękne i brzydkie, ale przede wszystkim jest filuterna. I nieco creepy. Sam Pałac Kultury, wielki falliczny obiekt pośrodku, dookoła którego znajduje się olbrzymi, w dużej części pusty plac…Oprócz tego małe brzydkie bloki pośród szklanych drapaczy chmur – jeśli to nie jest poczucie humoru, to nie wiem co nim jest.
Mnie bawi.

6

Chociaż media mają mocno warszawocentryczną narrację, to jako osoba z Gdańska, zanurzona kulturowo i historycznie w tym miejscu, nie czuję wielkiego emocjonalnego związku z wieloma wydarzeniami, które dominują przekazy medialne. Oczywiście, Powstanie Warszawskie to ważny temat, ale nie “czuję” go bardziej niż jakiegokolwiek innego powstania. Moim Powstaniem Warszawskim jest Westerplatte.
Nie chcę przedstawiać tego jako uniwersalne doświadczenie, chociaż wiem, że nie jestem w nim odosobniona. Wciąż czuję, że małe ojczyzny i patriotyzm lokalny, czy w Polsce czy obecnie w Wielkiej Brytanii, jest mi bliższy niż szumne pojęcie “narodu”.

7

Za każdym razem kiedy lecę do Warszawy, przeżywam małą euforię, ponieważ oznacza to, że:
a. Nie lecę tanią linią
b. Lecę z Heathrow
Ani British Airways ani LOT nie chcą spełnić jednego z moich największych życiowych marzeń i zacząć latać do mojego rodzinnego Gdańska, gdzie przyjeżdżam kilka razy w roku.
Kiedy lecę do Warszawy czuję się jakby luksusowo. Jak człowiek, nie jak paczka.

8

Jestem wielką fanką Jazdowa i specyficznej komuny, która tam powstała. Dla mnie idea takiego Bullerbyn / Doliny Muminków niemalże w sercu europejskiej stolicy jest rewelacją i środkowym palcem pokazanym deweloperom. To jak wioska Gallów broniąca się przy Rzymianami.
Po za tym jest tam ślicznie i magicznie.

9

Na całym świecie różne miasta mają ze sobą “kosę”, w dużej części wymyśloną. Bydgoszcz i Toruń, Warszawa i Kraków,
Mam wrażenie, że Glasgow vs Edynburg jest niemal bliźniacze jak Warszawa vs Kraków. Tyle, że Glasgow jest w tym kontekście Warszawą – wielkie miasto, nie takie pocztówkowo urocze jak rzekomy “wróg”, ale dla mnie…bardziej sympatyczne i dostępne. Edynburg jest widowiskowy, ale mnie nie uwiódł niczym poza estetyką.
Nie wiem czy Warszawa jest bardziej sympatyczna od Krakowa, nie wiem jeszcze czy lubię ją bardziej. Ale tak, przypomina mi Glasgow.

10

Niemalże zapomniałam, jak Warszawa zabrała mi miłość życia, w bardzo newralgicznym momencie mego żywota. Był to drugi rok studiów i mój drogi mąż (no, wtedy nie mąż) pojechał z Edynburga na Erasmusa do Warszawy właśnie. Tak, Polak, ze Szkocji, do Polski, na Erasmusa.
Widywaliśmy się wtedy raz na dwa miesiące i, paradoksalnie, dobrze nam to chyba zrobiło. Z perspektywy czasu. Bo nie byłam wtedy specjalnie stabilna emocjonalnie, nie zdawałam sobie sprawy, że mam epizody depresyjne, byłam piekielnie zazdrosna i w ogóle.
Kiedy jednak odwiedziłam go w Warszawie, razem z moim kolegą ze studiów, Amerykaninem z Maine, który bardzo chciał zobaczyć Polskę, mieliśmy jedną z imprez życia.
Może to właśnie wtedy moje relacje z miastem zaczęły się poprawiać? Dzisiaj są już nawet nie poprawne, a serdeczne.

Jestem przekonana, że w tym roku jeszcze do Warszawy pojadę. Wcześniej czy później.
Zatem – do zobaczenia. W Warszawie.

PS Napisałam ten tekst, a potem świat, po części warszawski, zawalił się. Odeszła kochana osoba, dzieląca życie między Warszawę i dom pod lasem. Ostatni raz widziałyśmy się w Warszawie. Ostatnią wiadomość wysłała mi z Warszawy, gdy i ja tam byłam. Po raz kolejny, Warszawa jest świadkiem przeplatania się radości i cierpienia. Miejscem wzlotów, a także gorzkich rozczarowań
Sunrise. Sunset.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top