Picture of Riennahera

Riennahera

10 powodów dla których warto mieszkać w Londynie

Nie tak dawno temu pisałam, że nie widzę swojej przyszłości w Londynie. Snułam plany wyprowadzki, widziałam się gdzie indziej już za jakieś półtora roku. Po czym moje dwuosobowe gospodarstwo domowe dostało podwyżki. I nic nie jest dla mnie oczywiste. Nie robię żadnych planów. Za rok może się zdarzyć absolutnie wszystko.

Zaprawdę, Londyn jest jak narkotyk. Wiesz, że niekoniecznie jest dla Ciebie dobry, a przynajmniej w wielu aspektach jest niedobry, ale przecież zarazem dostarcza ekscytujących i słodkich doznań. Już myślisz, że z Wami koniec, już gotujesz się na ucieczkę, a on oplata Cię ramionami i na myśl, że to mogłoby się kiedyś skończyć odczuwasz ból w klatce piersiowej.

Co takiego ma w sobie Londyn? Mnóstwo rzeczy. Pewnie każdą z nich można odnieść do innych miejsc na Ziemi, ale zebrane razem tworzą uzależniającą mieszankę. Sądzę, że większość metropolii ma podobne cechy, ale mieszkam właśnie w tej. I kiedy akurat mam dobry dzień i nie czuję do niej nienawiści, to lubię ją bo:

1. Oglądasz film albo serial i widzisz miejsca, w których bywasz.

Powód jest prosty i oczywisty – akcja wielu filmów i serialu toczy się w Londynie. Ale co innego oglądać Londyn na ekranie w Gdańsku, co innego w Glasgow, a co innego w Londynie. Czuję wielką ekscytację oglądając Sherlocka i widząc zakładnika z przyczepioną bombą pośrodku placu, gdzie w weekendy chodzę sobie na zakupy. Albo bohaterów całujących się w jednym z moich ulubionych zakątków w Mr Selfridge. Albo idąc do Selfridges. Albo jadąc pociągiem na trasie, którą jeżdżą w Downton Abbey (York-Londyn). Albo oglądając Bonda. Albo Notting Hill. I Harry’ego Pottera. I dziesiątki innych filmów, seriali i książek.

Jednym z moich ulubionych londyńskich momentów jest odkrycie łaźni, w której ukraińska mafia stara się zabić Viggo Mortensena w “Eastern Promises”. To mocna scena, Viggo jest nagusienki, a trup ściele się gęsto. Ta łaźnia jest obok studia, do którego chodzę na jogę. Niecałe piętnaście minut od mojego mieszkania.

zycie w londynie 3

W Londynie jesteś częścią epickiej opowieści. Tym bardziej, że…

2. Idziesz na spacer nad kanałem, a tam Edmure Tully.

Biegnie sobie, a potem przystaje, pociąga kilka łyków wody z butelki, chwilę sapie i biegnie dalej.

To póki co jedyne moje przypadkowe spotkanie z celebrytą. Do nieprzypadkowych zaliczyć można wizyty w teatrze na sztukach, w których grali Jude Law i Ian McDiarmid. Przy czym gdybym częściej wychodziła wieczorami z domu albo przynajmniej ruszała do pubów dalszych niż ten dwie ulice ode mnie, to pewnie przygód byłoby więcej. A jeśli komuś bardzo, bardzo zależy na widywaniu sław, to jest tu tyle premier, wydarzeń i tak dalej, że największym wyzwaniem jest być na bieżąco.

Zapytany o Tatooine, Luke Skywalker stwierdził, że jeśli istnieje jakieś wspaniałe centrum wszechświata, to Tatooine jest planetą leżąca najdalej od niego. No więc Londyn nie jest jak Tatooine. Bardzo, bardzo nie jest.

3. Ponad 100 teatrów. I 240 muzeów.

Koniec końców najczęściej jednak ląduję w Natural History Museum w kolejce do tyranozaura.

zycie w londynie 4

4. Pracownik jest gorącym towarem.

Kiedy moja firma poszukuje pracowników, największym problemem nie jest brak odpowiedniej osoby, ale fakt, że odpowiednia osoba ma już trzy inne oferty pracy. Trzeba się spieszyć, żeby zdążyć zanim zaakceptuje inną propozycję. I sprawić, żeby nasza propozycja była wystarczająco interesująca.
Przykład? Mój dział potrzebował nowego członka zespołu. Znaleźliśmy go dzięki rekomendacji innego pracownika. Zaakceptował ofertę. Kilka dni później zmienił zdanie. Jego firma postanowiła zaproponować mu dużo więcej pieniędzy. Kolejny przykład. Członek zespołu odchodził do innej firmy na wyższe stanowisko. Złożono mu ofertę, żeby go zatrzymać. Użył jej jako argumentu do negocjacji jeszcze wyższej stawki w nowej pracy.

To przykłady z mojego podwórka, ale nie sądzę, żeby były ewenementem.

zycie w londynie 2

5. Trudno oszacować liczbę pubów.

Między 2000 a 7000. Internet nie jest w tej kwestii zgodny. W najbliższej okolicy znajdziesz pub na każdą okazję. Pub na smutny dzień, na wesoły dzień, na randkę, na lunch, na spotkanie rodzinne, na spotkanie z klientem, na czytanie książki, na cokolwiek. Ale pomimo tego ogromu lokali, w piątek i sobotę wieczór w miejscach, do których lubię chodzić bywa tak tłoczno, że ciężko do nich wejść.

6. W trzydzieści minut zobaczysz farmę, średniowieczną twierdzę i drapacze chmur.

Z położonej w środku miasta farmy Mudchute, w której można karmić owce, kozy, lamy i alpaki, widać wieżowce City. Gdyby się uprzeć, można byłoby wyskoczyć z City na lunch z alpaką, a po drodze zahaczyć jeszcze o Tower. Jeśli ma się więcej czasu można do tego dorzucić cokolwiek sobie wymarzysz. Bo…

zycie w londynie 5

7. Cokolwiek lubisz, to czeka tu na Ciebie.

Naprawdę, cokolwiek. Kwestia czasu, chęci, ceny…

8. Jeśli masz wystarczająco dziwaczny pomysł i przekonującą osobowość, to znajdą się hipsterzy, którzy Cię kupią

Na Brick Lane kilka miesięcy temu otworzył się lokal o nazwie “Cereal Killer”. Serwuje płatki kukurydziane z mlekiem. Przed lokalem w sobotę stała kilkudziesięcioosobowa kolejka ludzi, którzy gotowi są stać po to, żeby zapłacić £3 i więcej za miseczkę płatków. £3 to może nie jest jakoś mega dużo, ale serio, to jest mleko i płatki.

Jest też kawiarnia, w której płaci się nie za kawę czy herbatę, ale za ilość spędzonego w niej czasu, restauracja, w której nie ma światła i je się po ciemku i tak dalej, i tak dalej. Freak show.

9. Nikogo nie obchodzi, kim jesteś i jak wyglądasz.

Znajdą się oczywiście skrajne przypadki rasistowskich awanturników, jakie czasem można obejrzeć na youtube. Ale generalnie większości przechodniów wisi co masz na sobie, czy masz na twarzy siatkę czy tatuaż, czy jesteś w garniturze, piżamie czy przebrany za konia.

10. Dwie godziny i jesteś w Paryżu.

Możesz spojrzeć na ten punkt i pomyśleć “ej, to nie lepiej po prostu wynieść się do Paryża?”. Może i lepiej. Ale nie znam wystarczająco dobrze francuskiego.

zycie w londynie 1

|zdjęcia : Katarzyna Terek|

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top