Picture of Riennahera

Riennahera

Co robiłam w marcu czyli dziwki, balety i gulasze

Ponieważ mam do zrobienia bardzo ważną prezentację dla bardzo ważnego klienta, z którym spotykam się bardzo rano, uznałam, że to najlepszy czas na wpis o wszystkim co czytałam i oglądałam w zeszłym miesiącu. Absolutnie najlepszy czas, czyż nie?

No to lecimy!

Książki

Eleonora i Park // Rainbow Powell: Obszerna recenzja TUTAJ

Bloger i Social Media // Kominek: Powiedzmy, że czytając kolejną już książkę Kominka nie dowiedziałam się tak znowu wiele nowego. To pewnie kiepska reklama. Ale Tomek zaczął na mnie dobrze działać. Jego pierwszą książkę czytałam z bardzo dużą dozą sceptycyzmu, najnowszą – z dużą sympatią. To nie jest mój ulubiony bloger, nie zawsze to co pisze i o czym pisze mnie interesuje, ale bardzo identyfikuję się z jego filozofią, którą opisałabym jako Żyj i pozwól żyć innym. Najnowsza książka uczy nie tylko pewnych prawd o blogowaniu, ale też po prostu jak nie być dupkiem ani frajerem. I serio nie rozumiem, jak ten człowiek może wciąż wzbudzać kontrowersje. Przecież to jest Wujek Dobra Rada łamany przez Pluszowego Misia.

Filmy

Wolf of Wall Street: Przez połowę tego filmu starałam się zrozumieć dlaczego nie inwestuję swoich pieniędzy i dlaczego ktokolwiek mógłby chcieć mieć jakikolwiek inny styl życia niż dziwki, jachty i koks. A potem przypomnieli mi się wszyscy znani mi ludzie, którzy mają styl życia typu dziwki, jachty i koks i już pamiętam czemu. Film przypomina mi nieco książkę „Portret Doriana Graya”, może być albo szalenie niebezpieczną zachętą, albo przestrogą. Kwestia odbiorcy.

Jane Eyre: Film idealny, mogłabym takie kino oglądać i oglądać. Nie tylko dlatego, że kostiumowe, ale po prostu dlatego, że wyśmienite. Zastanawiałam się po co komu nowa adaptacja, skoro mamy tę z Charlotte Gainsbourg, ale Mia Wasikowska gra cudownie, Fassbender to Fassbender, zawsze jest dobry, zdjęcia są przepiękne, a atmosfera duszna, niepokojąca, bardzo wiktoriańska. Jestem pełna uwielbienia.

World War Z: Chciałam obejrzeć ten film tylko dlatego, że mieszkałam w Glasgow, kiedy go kręcono i chodząc na zakupy do Primarka przechodziłam obok planu filmowego. Mam nawet zdjęcie jak stoję na tle jakiegoś glaswegiańskiego biurowca przerobionego na budynek filadelfijskiego sądu, a w tle stoi ciężarówka SWAT, ale głupio wyszłam, nie będę się dzielić. Glasgow wyszło ładnie, jeśli ktoś wie, że to Glasgow, to wygląda bardzo jak Glasgow i zadaje kłam twierdzeniu, że jest brzydkim miastem. Sam film jest taki trochę nierówny. Chwilami wciąga, chwilami zachowania bohaterów są niedorzeczne. Może jestem matołem, ale wydaje mi się, że akcja rozgrywa się jakoś tak współcześnie, ale zarazem absolutnie nikt nie używa telefonów komórkowych, które pomogłyby uniknąć wielu problemów, wszyscy komunikują się za pomocą jednego telefonu satelitarnego. Naukowcy z oddziału WHO w Walii niespecjalnie też jedzą.

Closer: Cudowny Clive Owen. Absolutnie kradnie film, na spółkę z Natalie Portman. Jude Law wypada przy nim blado i w ogóle ciężko mi zrozumieć, czemu ktokolwiek może być zainteresowany postacią Jude’a, kiedy może wybrać Clive’a. Przy czym za ten pogląd oberwało mi się dość mocno od…kolegów w pracy. Kolegów, nie koleżanek. Hmm…
A przez Natalie jeszcze bardziej mam ochotę ściąć włosy.

Silver Linings Playbook : Przyznam, że kocham patrzeć na Jennifer Lawrence na ekranie. Nie chciałabym wyglądać jak ona, bo zdecydowanie w swojej wyobraźni (i tylko w niej) jestem Keirą Knightley, ale Jennifer ma w sobie coś, co sprawia, że po prostu na nią lecę. Jakiś taki namiętny głos, wydęte wargi, nie wiem, coś takiego, że mnie pociąga. Mogę więc oglądać z nią cokolwiek, a i tak będzie mi się podobać.

Ida: Dobry film, zrobiony po to, żeby był dobry, do przesady stylowy i żeby był polskim filmem francuskiej Nowej Fali. Doceniam kunszt, rozumiem czemu się ludziom podoba, ale osobiście czułam się jakbym była znowu na wykładzie z filmoznawstwa. O ile nie będę musiała zdawać z tego egzaminu, niekoniecznie chcę to drugi raz oglądać.

Dziennik Bridget Jones: Nie będę sobie nawet przypominać, który to raz. Zawsze go oglądam, jak akurat jest w telewizji (i kiedy akurat dysponuję telewizją). Potrzebowałam filmu, który mogę oglądać gotując gulasz. Przy czym byłam pełna obaw, że wątpliwe kulinarne sukcesy Bridget niekoniecznie będą mnie motywować. Niepotrzebnie, gulasz wyszedł przedni. Wczoraj zrobiłam gulasz bez oglądania Bridget i wyszedł gorszy.

stylizacja boho2

Seriale

Sherlock sezon 3: O Sherlocku pisałam już miesiąc temu. Tym razem dodam tylko, że chociaż nie ma tu dużo Moriarty’ego, to jest to najlepszy z trzech sezonów. Lepsza praca kamery, lepsza dynamika, wszystko lepsze. A przecież poprzednie dwa były już bardzo dobre.

Poldark: O tym cudzie świata pisałam TUTAJ

Halt & Catch Fire: Ten serial sobie dozuję, bo nie wytrzymałabym zbyt dużej dawki wrednego Lee Pace’a. Umarłabym ze szczęścia. Tym bardziej, że gra w sumie sprzedawcę, więc pomijając, że nie rozumiem branży (ale to tłumaczy mi drogi narzeczony, który pracuje w tej branży), to rozumiem mniej więcej co robi i jak działa. I uczę się. I podziwiam. I umieram od nadmiaru piękna. Pozycja obowiązkowa.

Returned USA: Uwielbiam francuski oryginał Les Revenantes za jego niesamowitą atmosferę, która przy minimum środków wyrazu mrozi krew w żyłach. Nie cierpię z kolei tendencji do przerabiania dobrych seriali ze świata na wersję dla Amerykanów. The Office się broni, bo powstał zupełnie inny serial, ale reszta mnie nie przekonuje. Liczyłam, że w przypadku Returned przynajmniej się pośmieję, ale jest po prostu…dziwnie. Bo postaci wyglądają niemal identycznie jak we francuskiej wersji, sceneria jest mocno wzorowana i właściwie wcale nie jest tak żałośnie. Jest po prostu…prawie tak samo (chociaż nie aż tak ciekawie), tylko po angielsku. Nie można było po prostu dodać angielskich napisów?

Bob’s Burgers: Jak już pisałam miesiąc temu, potrzebuję śmiesznego serialu do łóżka, w ramach bajki na dobranoc. Bob’s Burgers jest idealny. Trafia w moje poczucie humoru, z krótkimi odcinkami i małą ilością żartów o płynach ustrojowych i wydalaniu, za to z cudowną postacią Louise, najmłodszej córki Belcherów i odpowiednią dawką surrealizmu. Minusem jest to, że zostało mi do końca pół sezonu.

Teatr

Streetcar Named Desire // Sadler’s Wells Theatre: Nie wiem na czym znam się mniej niż na balecie. Może na operze i fizyce jądrowej. A na balecie współczesnym to już w ogóle. W każdym razie przedstawienie piękne, kultowy okrzyk „Stella!” jest kultowy, scenografia była imponująca i w ogóle. Na dodatek stojąc w kolejce do odebrania zarezerwowanych biletów miałam okazję znajdować się metr obok Sir Dereka Jacobi. Och, warto mieszkać w Londynie! Na fali zachwytu spektaklem zarezerwowałam bilety na trzy kolejne przedstawienia teatralne i niniejszym ogłaszam odwyk od jakichkolwiek zakupów, które nie są marchewką albo papierem toaletowym.

boho stylizacja 1

Najlepsze teksty

Pomyślałam, że miesięczne podsumowanie to dobre miejsce na przypomnienie najlepszych tekstów miesiąca. Jeśli Cię ominęły, to w marcu najbardziej byłam dumna z:

10 cytatów z Thranduila do wykorzystania w życiu codziennym: Każda okazja, żeby napisać o Thranduilu, jest dla mnie bezcenna.

28 mądrości życiowych z okazji 28 urodzin: Gorące przyjęcie tego wpisu było zaskakujące, podobnie jak to, że kilka osób postanowiło stworzyć własne wersje. W tym Stayfly, który sam bywa dla mnie inspiracją.

Nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś: Jeden z tych tekstów, kiedy to boję się, że nikt nie będzie chciał go czytać i nikomu się nie spodoba. Najczęściej przekonuję się, że to jedne z najbardziej przez Was lubianych wpisów.

10 prac domowych, których nienawidzę : Dzięki Chujowej Pani Domu to najpopularniejszy wpis w historii Riennahery. Wpadłam na pomysł pod prysznicem.

W tej formie do zobaczenia za miesiąc. Jeśli w międzyczasie chcesz o czymś przeczytać, daj znać!

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top