





dress, bag – thrifted; coat – vintage; wedges – New Look;
Photos by Sean Anderson
Sukienka kosztowała na wagę dokładnie tyle, co w tytule. Słownie trzy złote i dwadzieścia groszy. I trochę czasu spędzonego przy maszynie przez Mamę, która musiała ją naprawić. Chcę wiosny, chcę słonka, chcę nosić moje Topshopne buciki i falujące kapelusze. I kwiatuszki i inne wzorki.
W międzyczasie jestem tak zajęta, że muszę odmawiać zdjęć fotografom. Nie sądziłam,że kiedyś do tego dojdzie. Szczęśliwe zakończenie w piątek w samo południe. Trzymajcie kciuki.
Tak, na zdjęciach moja twarz ma Dzień Paszteta. Soraski.
30 thoughts on “trzy dwadzieścia”
Świetna stylizacja, zawsze wyglądasz super nie gadaj glupot o Dniu Paszteta:D
Och i ach, jaka piękna sukienka!
Łatwiej uszyć nowe niż poprawiać po kimś.
A nad tą sukienką ktoś dobrze kombinował.
Więcej było prucia niż zszywania.
Ale kolor i faktura w naturze ładniejsza jeszcze.I taki prawdziwy Vintage.
Ciekawe ile to ma lat? Znaczy ta sukienka, nie modelka.
Też chcę słoneczka etc.
Świetna sukienka!
super wyglądasz!
jest Biba, jest fun.
przegiełaś z tym pasztetem! ja tam bardzo lubie Twój prawdziwy ludzko czerwony od zimna nos:)
Żeby tylko takie pasztety w mięsnym były, to by wegetarianie nie istnieli.
świetne buty!
Rewelacyjna sukienka, świetnie wyglądasz 🙂 Trzymam kciuki!
Boże, chciałbym miec TAKIE dni paszteta 😀
Piękna sukienka. Świetnie wygląda z tym futrem 🙂
Ooo, że tak powiem, takim pasztetem to ja sobie nawet mogę bułę posmarować i z apetytem zjeść:D sukienka jest urocza i bardzo,bardzo Ci w niej ładnie:)
ale pięknie, och ach. ta sukienka i ta torebka!
ale mi się podoba 4 zdjęć ma coś w sobie, jak kadr filmowy 🙂 całość bardzo na duży +
sukienka jest cudem! ej, to masz wspaniały ten Dzień Paszteta;)
a ja – chociaż jestem z tych „ochających” mam już szczerze mówiąc trochę dość tego wszędobylskiego futrzanego kołnierza…
fantastyczne zdjęcia :O
z pewnością nie zostawiła bym tej kiecki w sklepie
Wspaniale wyglądasz, a sukienki zazdroszczę !
jak zwykle piękne zdjęcia!
ech, u mnie w piątek to się dopiero zaczyna, damn!
sukienka cudna!
Przede wszystkim – bardzo podobają mi się zdjęcia! Świetnie wyglądasz 🙂
ładnio sukmana!I tego, z ładnym ryłkiem nie da się mieć dnia paszteta, więc nie soraskuj. :*~
>panna marta: Też mi się kojarzy z Bibą 😀
>Anonim: Nie będę wymyślać zestawów z gołymi nogami na śniegu,żeby wprowadzać różnorodność. Na blogu pokazuję (najczęściej) to, jak wyglądam na co dzień, chyba że mam akurat fazę na zdjęcia w wannie etc. Jeśli noszę kołnierz co drugi dzień to i pojawia się często. Ale głowa do góry, idzie wiosna 😉
>jane: Ale potem będzie następny piątek 😉
>iz: Miziu miziu miziu!
kocham Twoją torebkę.
przepiękne niebo. rozmarzyłam się
Masz piękny kolor włosów! Nie mogę się odważyć na taką zmianę:( Podoba mi się sukienka, czy co to tam jest:P Lubię czasami włożyć coś vintage.
swietna sukienka!xD
co do postu z wilkiem to koszula byla z Primarku, a t-shirt z wilkami sprowadzany przez pewna pania ze stanow, po jednym egzemplarzu z kazdego wzoru:)
Ta plama pod Twoim butem na 5 zdjęciu źle się kojarzy. Nie wdepłaś w coś?
>MAGDArling: No nie no!
>Anonim: Przykro mi,że Cię rozczaruję, ale nie. Wiem,że strasznie ciężko w to uwierzyć,ale zdarzają się kleksy przy malowaniu pasów. Szczególnie na wewnętrznych drogach.