![](http://www.riennahera.com/wp-content/uploads/2011/04/5603677304_0d1da13230_z.jpg)
![](http://www.riennahera.com/wp-content/uploads/2011/04/5603090829_2ea3af42ea_b.jpg)
![](http://farm6.static.flickr.com/5224/5603091251_a76c0e9e9b_z.jpg )
![](http://www.riennahera.com/wp-content/uploads/2011/04/5603092795_413aa122a1_b.jpg)
![](http://farm5.static.flickr.com/4111/5603092137_860777d5ef_z.jpg )
![](http://www.riennahera.com/wp-content/uploads/2011/04/5603678276_bc5c8f9177_b.jpg)
dress – ASOS; necklace, shoes – Topshop;
Photos by Innes Morrison
Są ubrania, które zarzuca się na siebie od razu po zakupie, których nie można nie założyć jeszcze tego samego albo w najgorszym wypadku następnego dnia. Są też takie, które leżą w szafie niczym pomidory w szklarni i dojrzewają albo czekają aż w mojej głowie dojrzeje POMYSŁ. Czas dojrzewania jest różny.
Kombinezon czekał kilka tygodni, aby wyjść na światło dzienne i wkrótce stać się królem szafy. Sweterek Gerdy kilka miesięcy. Drugi kombinezon musiał cierpieć ponad rok żeby ze stroju plażowego zmienić się w codzienny niezbędnik, a niektóre swetry całymi latami siedziały w szafie i czekały aż urosnę.
Ta sukienka leżała 1,5 miesiąca i wciąż jest niedojrzała. Obawiam się też, że nie dojrzeje nigdy. Wyglądam jak siódme dziecko stróża, a prasowanie jej jest horrorem. Mam ochotę wrzucić ją do wora i porzucić w lesie.