










vintage dress, Primark flats
Photos by Ell and me
Nie lubię Luwru. Nie chcę być super oryginalnym wywrotowcem, ale Luwr to hipermarket ze sztuką. Jeśli mieszka się w Paryżu pewnie jest to cudowna sprawa, co weekend można wpaść do części, ktorej się jeszcze nie widziało i zawsze znajdzie się coś nowego. W wersji turystycznej to jednak przebiegnięcie przez Mona Lizę, włoskich mistrzów, francuskie malarstwo wielkoformatowe i wio na zakupy do sklepiku. Denerwuje mnie też wartościowanie obrazów, włoski renesans to najbardziej wygodna do zwiedzania część, podczas gdy ostatnim razem zgubiłam się szukając Rembrandta. I nie ma siły, jakkolwiek wielkim miłośnikiem sztuki jesteś, po jakiejś godzinie zachwyt zmieni się we frustrację i wizja lodów w parku wyda się bardziej atrakcyjna niż wszystkie Boticellie razem wzięte. Dodajmy do tego Amerykanów (przeciętny amerykański turysta w Paryżu nie przypomina Blair Waldorf, a raczej Myszkę Miki na kwasie) i możemy już poczuć się jak w Boskiej Komedii. W sensie, że porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.
Żeby zachować równowagę dla powyższego marudzenia dodam, że jest w Luwrze pewne miejsce, które zawsze wywołuje we mnie zachwyt. Kiedy zbliżam się do schodów prowadzących do Nike z Samotraki czuję się jakbym zbliżała się do Wieży z Kości Słoniowej i słyszę w głowię tę melodię.
14 thoughts on “Musée du Louvre et Notre Dame de Paris”
śliczne zdjęcia:)
świetne zdjęcia!
Tym razem powiem tylko: ach paryskości!:)
zazdroszcze wizyty w Paryżu!
Neverending Stoooooryyy, lalalalala!
Marzy mi się kiedyś wejść do Luwru i patrzeć, patrzeć i patrzeć (bo dotykać pewnie nie można :D), ale jeszcze nie teraz. Teraz jestem zbyt wielką ignorantką jeśli chodzi o sztukę i wszystko co tam w środku wisi czy stoi. 😉
Cos w tym jest. Pamietam ze bedac tam dosc juz dawno temu mialam dziwne uczucie trudne do opisania,jakby zawrotu glowy, jakiegos zagubienia,co nie zmienia faktu ze z checia bym tam jeszcze wrocila i popatrzyla sobie na wszystkie te cuda!
Achioch. Jestem wielką fanką Twojego koczka! <3
nie no, totalnie się zgadzam w kwestii Luwru 🙁
A moją uwagę przykuły zdjęcia. Niedawno wróciłam z Mediolanu. Piękne miasto i wszystko, ale strzeliłam zrezygnowana kilka zdjęć katedrze, mnie na tle katedry i paru innym detalom i to wszystko. Takie turystyczne zdjęcia, które pokazują, że to miasto jak każde inne. I zestawiając moje zdjęcia z Twoimi widzę, że zabiłam w swoich magię miejsca. Nie oddałam uroku miasta. A Twoje zdjęcia: genialne. Pozornie nic na nich nie widać, ale nawet ćwierć pomnika, czy pół obrazu wystarczą. Nie trzeba na siłę ujmować całej katedry, jak ja to zrobiłam. Nie na chama, a raczej subtelnie trzeba robić zdjęcia. Twój Ell bokiem, czy plecami: fantastyczne. Ty z rozmazanym tłem: boskie. A niby nic na nich nie ma. Teraz już widzę, co robiłam źle. Kolejne moje zdjęcia też będą takie fajne;)
po kolejnym przestaniesz się gubić hehe. A zwiedzanie luwru na kwasie (dobrym) bankowo byłoby NIEZAPOMNIANYM przeżyciem :>
Studentki historii sztuki z Wrocławia wytrzymały w Luwrze kilka godzin bez przerwy, po czym padły jak betki na ostatnim piętrze skrzydła z malarstwem niderlandzkim. To pisałam ja, która całe zdarzenie udokumentowałam fotograficznie, po czym padłam na stos pozostałych ciał.
Też bym chciała zwiedzić Paryż…może kiedyś! Piękne zdjęcia;)
F.
Co prawda nie kojarzę, żebym miała jakąkolwiek melodię w głowie widząc Nike, ale stanowczo to miejsce, w dodatku w wersji bez turystów, bez ludzi, w kompletnym osamotnieniu, rzeczywiście robi iście genialne wrażenie
nice pictures,
love that city!