
Photo by Piotr Wasilewski
Powyżej mały eksperyment mojego ukochanego kolegi z ławki w liceum. Riennaherowa planeta to trochę zielska i innych krzaczorów, lasek i kilka bloków na krzyż. I oczywiście ja niczym dżdżownica wyglądająca ze swojej norki (co 5 sekund ruszam głową!).
Zdjęcie przypadkiem oddaje klimat moich ulubionych rejonów gdańskiej Moreny. W okresie dorastania były to dla mnie równiny i puszcze niczym z Władcy Pierścieni, gdzie można było godzinami pałętać się z drużyną i wyobrażać najróżniejsze różności.
Oczywiście część tych terenów staje się w szybkim tempie grodzonymi osiedlami, ale to co tam przeżyłam to moje.
13 thoughts on “Kiziakowa planeta”
Haha, szaleństwo. Ale w tym szaleństwie jest metoda! 😀
dobry eksperyment, dobry kolega z lawki (oni bywaja najlepsi i najkochansi) ;p
…co za psychodela! :DD lubię to!
A ja tam też po morenowych krzaczorach hasałam, hrhr:D byłam, widziałam i tez macham do Ciebie głową:D
mieszkanie na takich malutkich planetach było by zabawne he he 🙂
Mały Książe tak mieszkał i ile było problemu z kraterami! 😉
Poza tym na mojej planecie nie ma skąd jedzenia brać. Chyba, że w tych blokach są pełne lodówki.
albo może w tych krzakach są jakieś norki hobbicie.
zabawne 🙂
troche zielska, krzaczorow i lasek? ja tu jedna laske widze 😉
tez bardzo lubie podmiejskie chechy – pod Poznaniem jest tego sporo, w tym moja ulubiona dolina Warty i nadrzeczne legi 🙂
A gdzie Twa Róża, albo Róż??:)
pomysł genialny;]
dobre! pierwsze skojarzenie: Maly Ksiaze. Czekam na niedziele to Ci piatke przybije! 🙂
Mam praktyczne pytanie 😉
Jak nazywa się ten efekt? Chciałabym spróbować zrobić taką planetkę 🙂
Pozdrawiam
Natalia