
Obsesji ciąg dalszy. Uzależniam się nie tylko od smaków (o, ukochane pistacje), ale też od zapachów. I to nawet bardziej.
Nie wiem co uważacie o dostawaniu perfum w prezencie. Dla mnie to strasznie śliska sprawa. Prawdą jest, że wszystkie zapachy, których używam, były prezentami. Ale mam też mnóstwo innych perfum, które dostałam i stoją na półce. Właściwie oprócz powyższej butelki (która nie stoi, a leży), wszystkie się kurzą.
Ośmieszyłabym się stwierdzając, że gdybym miała wybrać zapach, którego musiałabym używać to końca życie to byłoby to bez wątpienia Angel, bo przez 90% czasu i tak pachnę tylko tym jednym zapachem, niemalże dzień w dzień. Wydawanie pieniędzy na jakiekolwiek inne perfumy uważam za bezcelowe i pretensjonalne, bo przecież nie są Angelem. Wspomniane 'wszystkie’ zapachy obejmują miniaturowe Kenzo Jungle (bo przypomina mi nieco Angel) i dziwne amarylisowe perfumy niewiadomego pochodzenia od babci, kiedy szkoda mi Angel ( bo też są nieco jak Angel). Na półce stoi przynajmniej z dziesięć innych butelek i czasem jak je otworzę to jestem zdziwiona jak ładnie pachną. Ale żeby ich używać? Przecież to nie Angel. I nie jest to żadne przywiązanie do marki/snobizm (przecież jest mnóstwo, mnóstwo lepszych perfum) czy cokolwiek poza uwielbieniem zapachu.
Być może gdybym znała perfumy, które pachną jak sauna albo cynamon, albo jakiś inny strasznie lepki i ciężki syrop wymieszany z żywicą, to byłyby warte jakiejkolwiek uwagi. Ale nie szukam, bo przecież mam…no, sami wiecie co 😉
Macie podobnie z zapachami?
37 thoughts on “Pachnidło // Thierry Mugler Angel”
nawet nie wiem, jak ten Angel pachnie
ja mam tak, ze za kazdym razem mam cos nowego, nie kupilam chyba nigdy dwa razy tego samego
tyle jest ciekawych zapachow, ze warto szukac czegos nowego
mozliwe, ze poprostu nie trafilam na swoj jedyny 🙂
Mocne są, ale ładne 🙂
Jeżu mam to samo z perfumami! Od dobrych dziesięciu lat używam jednych jedynych i mych najukochańszych Yves Rocher – zielona herbata. Do tego jestem taką faszystką, że żadne inne, nawet te co również herbatą pachną, nie wchodzą w grę. Co gorsza wszystkie flakony sprezentowanych mi zapachów stoją na półce i…pachną zamknięte w sobie:P A ja jak ten osioł ino jedne i te same:D Dlatego tak bardzo nie lubię perfum dostawać:P
słownik sobie kup zamiast na blogach siedzieć- faszystka i fetyszystka to dwa różne terminy
dla mnie to jest zrozumiale co napisala lemoniada…masz cytrusku jakiegos anonimowego ultra’fana’ (badz tez fanow),zarzucano ci sie wyglad babci,a teraz brak slownika 😉 awwwww
faszystka w kwestii braku tolerancji dla innych zapachow,jak mniemam? ja tak nie mam,lubie nowosci,a jak na zlosc perfumy malo kto mi kupuje,zuo 😛
A to już od dawna wiemy, że Lemonka ma wielbicielkę 😉
Jeśli to ten sam anonim 'od babci’ i innych miłych komentarzy na moim blogu to serdecznie pozdrawiam:)
Jak widać problem z interpretacją mojego komentarza ma jedynie anonim, znajomość terminów widocznie nie idzie w parze z czytaniem ze zrozumieniem:) Ale na to już niestety nikt, nic nie poradzi:)
ja kochałam Hugo Boss intense, to mój numer jeden do czasu gdy i on zaczął mnie uczulać. Za pół roku odczulanie, w sumie jestem ciekawa czy po tak długim czasie perfumowej abstynencji (4 lata) dalej bezie mi się podobał tak samo jak kiedyś.
nie
Bu. Ka. Wiesz co to oznacza.
A ja wręcz przeciwnie – lubię testować nowe zapachy. I wracam co jakiś czas do tych starych, których używałam wcześniej, a wspomnienia z danym okresem w życiu powracają!
Buteleczka sliczna, zapachu nie znam 🙂
Wciąż w poszukiwaniu tego co w nos nie gryzie..
edyś raz czy dwa może dostałam perfumy nietrafione, ale kiedy sama sobie kupowałam, też nie było gwarancji, że za jakiś czas mi się nie odwidzi. Dlatego raczej nie próbuję nowych zapachów, mam Hugo Boss Deep Red, które lubię od lat, a jeśli mam ochotę na coś innego, to wybieram świeże i lekkie, jak zielona herbata (z Yves Rocher owszem) – te zawsze mi się sprawdzają.
zapach jest przepiękny, tez swego czasu uzywalam. ale mam podobnie z perfumami,mając okazję ostatnio wybrac sobie nowy flakon, zamiast pożądanego od wielu miesiecy, acz nowego dla mnie zapachu Chanel Chance, wybralam starą dobrą Euphorię.Cieszę się, że przypomnialas mi o 'aniele’,będzie to moj nastepny zakup.
Aż chce się spróbować tego zapachu! 😀
Pozdrawiam http://www.fogdancing.blogspot.com
Też tak mam. Tyle, że u mnie fascynacja rozkłada się na dwa zapachy – Aliena Thierry’ego Muglera i Flower Bomb, Victor & Rolf. Kocham oba te zapachy i mogłabym się nimi zaciągać. Kompletnie mnie hipnotyzują i bez któregoś z nich czuję się jak naga. Kiedyś uwielbiałam Pure Poison Diora, ale teraz kojarzy mi się jedynie ze wspomnieniami. Myślę, że właśnie tak często jest – dany zapach łączymy z konkretną fazą naszego życia i to co nas kiedyś ekscytowało, potem przemija i staje się tylko migawką w pamięci, a jego miejsce zajmuje nowa fascynacja.
Uwielbiam ten zapach, aczkolwiek omnia colar Bulgari jest teraz moim ulubiencem+Kisses
Aga
Check my new post
http://www.agasuitcase.com
Tyle razy przymierzałam się do zakupu ich,nie ma nadal bo raz mi cudownie intensywnie pachną a następnie śmierdzą. I już tak 2 lata a cena ich nie jest niska i dlatego się waham. 😉
Uwielbiam perfumy uwielbiam się nimi polewać nie lubię dostawać bo zazwyczaj nie trafione w mój gust.
Moje obecnie ulubione to Lancome Tresor Midnight Rose uwielbiam 😉
A ja lubię sobie testować różne zapachy. Szczerze mówiąc jeszcze nie trafiłam na taki „mój” zapach
Jestem niewierna zapachom, poza jednym – męską wersją (która wg mnie jest absolutnie metro) Fahrenheita mogłabym pachnieć dzień i noc, gdyby nie fakt, że gdy zaświta dno buteli trza uzbierać na nową. Perfumy w prezencie to kiepski pomysł,chyba że znamy stuprocentowe preferencje prezentobiorcy :). Ja np nie toleruję wielu zapachów (min. wszelkich „indyjskich”) i później nie wiadomo co z tym fantem począć. Przecież nie podam dalej. No, chyba, że ktoś sam je sobie wybierze i z dna szafki wyłuska.
Ja szukam kogoś, komu mogę nietrafiony zapach sprezentować albo za coś wymienić.
Chyba mamy bardzo podobny gust zapachowy 😀 W Angel zakochałam się… po samym opisie nut zapachowych 😀 Wiedziałam, ze to będzie TO. Tyle, że ja mam 3 ulubione zapachy i tym trzem jestem najwierniejsza. Wspomniane Kenzo Jungle, Angel właśnie i Blondie Versace. Mam też Angel w wersji kwiatowej i… niestety, ale za mało w nim angela :/
Uwielbiam ciężkie i bardzo słodkie perfumy. Wszystko co kwiatowe jest dla mnie nudne i ląduje na półce.
Nie wiem czy znalazlam moj zapach, czy moze pozniej cos innego mi sie spodoba (nie chce teraz wydawac po $100 na chanele i inne takie, bo mam duzo innych wydatkow), ale w zeszlym roku na wyprzedazy garazowej znalazlam za kilka dolarow perfumy francuskie, prawie pelny flakonik (na zakretce pisze bourjois parfums paris) i na razie jest to moj ulubiony zapach, taki kobiecy, nie czuc kwasnego zapachu alkoholu czy cukierkowyh kwiatkow. Na drugim miejscu sa perfumy z Nautica, ale nie pamietam ich dokladnej nazwy, na trzecim damskie perfumy Tommiego Hilfigera.
A tak wogole to w zakladkach swoich ulubionych blogow z moda mialam adres konkretnej strony z twojego bloga i nie zauwazylam tego glupia przez kilka miesiecy:D Myslalam ze nie dodajesz wogole wpisow od maja i ze zrezygnowalas z bloga. Smutno mi bylo z tego powodu, bo bardzo lubie czytac twoje notki i ogladac twoje stylizacje. Wczoraj natrafilam na twoj komentarz (nie pamietam jaki blog i co napisalas, bo mnie zaintrygowalo ze nie zniknelas calkowicie z blogowej sfery) i kliknelam na twoj nick i potem na adres twojego bloga, a tu prosze, lektura na dobre dwie godziny:D
Cieszę się, że wróciłaś 🙂
hm, nie mam ulubionych zapachów.
miewam fazę np. na konwalie, czy na frezje.
i bardzo długo epatowałam zieloną herbatą, ale już mi przeszło 😉
i tak na dobrą sprawę obywam się bez.
Angel, to według mnie zapach wymagający. Nie każdy może z nim wytrzymać i nie na każdym dobrze leży, na przykład na mnie 🙁 Uwielbiam go, ale w połączeniu z moją skórą jest dla mnie męczący i przytłaczający. Cóż więc – zazdroszczę Ci skórnej chemii, która współgra z Angelem 😉
Co do zapachów w ogóle, to mam na nie 'fazy’ – ale od lat na te same, więc rotują Eternity Calvin Klein, Eden oraz Noa Cacharel, no i Miracle Lancome – zależnie od nastroju i stanu posiadania 😉
Rzeczywiście po kilku godzinach pachnie na mnie zupełnie inaczej niż na początku i jak dla mnie dużo lepiej.
Moja wewnętrzna językowa purystka czuje się nasycona i uspokojona taką dbałością o prawidłową odmianę słowa „perfumy”. 🙂
ja zawsze dobieram zapachy do okazji. na przykład dziś pachnę Olbas Oil ;]
To prawda, sprawa z zapachami jako prezent jest dość dziwna. Nie wyobrażam sobie żeby komuś dać na urodziny, gwiazdkę czy inną okazję właśnie perfum. Nigdy nie wiadomo, czy danej osobie spodoba się perfum, czy nie jest alergikiem, bla bla. Dlatego warto odpuścić.
Co do zapachów, to chyba nie mam takiej obsesji, owszem, lubię ładne perfumy, ładne zapachy, ale nie jest to tak, że mam na ich punkcie obsesję :).
Osobiście uwielbiam CK Shock i Burberry (wszystkie<3). No i uwielbiam męskie perfumy :D.
Bardzo ciekawy post <3
http://coeursdefoxes.blogspot.com/
A na mnie Burberry pachnie jak lekko zepsuty krem tortowy. Wszystko kwestia danego ciała 🙂
Ej, to mój zapach!!!
😛
Mogę się bić o niego 😉
ojjj ja lubię różne zapachy do tej pory pamiętam jak dostałam od chrzestnej, bardzo elegancka kobieta – pierwsze perfumy. Musiałam wtedy mieć 10-12 lat, choć nie pamiętam dokładnie tego. Za to pamiętam zapach Wink! z avonu. Feeria barw i zapachów w tonacji pomarańczowo-fioletowej – idealny! nigdy później nie trafiłam na zapach podobny do niego (a szczerze pasował mi na co dzień, teraz też byłby super). Teraz, po dziesięciu latach od tego „pierwszego perfumu” 😀 mam >>swoje<< zapachy: Elegancką Euphorię cK pachnącą czarna orchideą, piżmem, śliwką i granatem noszę zawsze, gdzy potrzebuję pewności siebie. Kolejnym zapachem jest miodowy HEAT Beyonce – idealny na jesienne wieczory – slodki zapach otula delikatnie pieszcząc zmysły. Najnowszym nabytkiem jest LOVERDOSE DIESEL – anyżowo lukrecjowy zapach, który podarował mi Ukochany <3 podobno Loverdose to wariacja na punkcie Angel 🙂 zapach trzyma się długo, także nawet po całym dniu pracy, gdy otulam się szalikiem, dalej czuję slodki zapach mandarynek, anyż i słodką lukrecję 🙂
Bardzo podoba mi się ta recenzja i właśnie przechodzę to samo…Mam ok. 10 perfum, cieszyłam się z nich jak dziecko, do czasu…no właśnie-do czasu aż poznałam Angel’a…Wszystkie inne straciły swój urok, ba-zaczęły mnie irytować, bo nie są takie jak te…Na początku miałam próbkę i traktowałam jak relikwię niemal, każda kropla była na wagę złota…Z ostatnim 'psikiem’ prawie chciało mi się płakać 😉 Wdychałam więc sam atomizer 😀 Tęskniłam za nim strasznie ciułając na swoją gwiazdkę…One wręcz uzależniają…Ten zapach mnie uszczęśliwia i ma wszystkie pod sobą… Amen 🙂