Historia, którą chcę Wam dzisiaj przybliżyć wydarzyła się ponad dziesięć lat temu. Pewnego dnia do mojego mieszkania zadzwonili domofonem Świadkowie Jehowy. W pierwszej chwili nie wiedziałam, że to oni, ponieważ bez zbędnego przedstawiania się (domofon należy do jednych z najbardziej wymagających środków przekazu) przeszli do konkretów.
-Dzień dobry, mamy takie pytanie. Kto jest osobą, której zawsze możemy zaufać, powierzyć swoje troski i zmartwienia, która zawsze będzie nas kochać i nigdy nas nie opuści?
Mój genialny piętnastoletni umysł nie był jeszcze na tyle rozwinięty, żeby w ułamki sekund wyrzucać z siebie cięte riposty, więc z dziecięcą szczerością zapodał najłatwiejszą odpowiedź.
– Eee, mama?
Zmieszanie po drugiej stronie było mocno wyczuwalne.
– No, ale…a Jezus?
– No Jezus to tak, ale mama też…
– A czy możemy wejść i zostawić materiały do przeczytania?
– Nie, bo mamy nie ma.
Oczywiście chcemy raz na zawsze odpowiedzieć, jaka jest różnica między Mamą a Jezusem. W celach porównawczych posłużmy się zdjęciami.

Na podstawie pobieżnej analizy materiału możemy jednoznacznie orzec, że główną różnicą między Mamą a Jezusem jest broda. Dziękuję za uwagę i życzę udanego Dnia Matki.
44 thoughts on “o różnicach między Mamą a Jezusem”
Świetny post! Uśmiałam się 😀
Podsumowanie najlepsze! 🙂
„jaka jest różnica między mamą a jezusem? Mama istnieje” 🙂
Dyskusje na ten temat są strasznie nudne 🙂
Dobre!
Znam ludzi, dla których mama również nie istnieje. Twój argument jest żaden 🙂
No wiesz, z tą brodą też nie zawsze takie oczywiste (:
genialny post 🙂
masz spojrzenie swojej Mamy 🙂
Boskie! Literalnie.
Piekna Mama! 🙂
ale jestes podobna 🙂
Rewelacja! Mogę zgapić odpowiedź, gdy znów przyjdą do mnie?
Gorzej jak będzie inny zestaw pytań 🙂
Haha niezle. Czasami najprostrza odp jest lepsza od cietej riposty 🙂
Dobreeee haha 😀
Twoja historia zrobiła mi dzień! Chyba opowiem mamie:)
NIESTETY!!! MUSISZ JESZCZE TROCHĘ LAT PRZEŻYĆ, ŻEBY ZMĄDRZEĆ!!! TAK COŚ MI SIĘ ZDAJE, ŻE JESTEŚ JESZCZE BARDZO DZIECINNA JAK NA TWÓJ PIĘTNASTOLETNI GENIALNY UMYSŁ!!! CZASAMI, ZANIM COŚ NAPISZESZ SKUP SIĘ (I TO BARDZO!) A NASTĘPNIE WYMĄDRZAJ SIĘ – NO, TAK! ALE WYMĄDZRAĆ SIĘ TEŻ TRZEBA UMIEĆ – A TOBIE, OJ! CHYBA MAM RACJĘ, DALEKO DO MĄDROŚCI:) TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI NA DALSZEJ DRODZE DO GENIALNEGO UMYSŁU:)
Anonimowy najwyraźniej wstąpił okazjonalnie i nie umie czytać ze zrozumieniem. Polecam przeczytać tekst raz jeszcze i od nowa wyciągnąć wnioski. Mam nadzieję, że umysł anonima będzie w stanie ogarnąć to, że treścią posta jest anegdota a nie deklaracja wiary R.
Pozdrawiam,
R. masz prześliczną Mamę.
wuut?
Ale ładna mama! no i nie może się Ciebie wyprzeć – widzę sporo podobieństwo 😉 Wszystkiego dobrego dla wszystkich mam! A twoja piętnastoletnia odpowiedź byla swietna.
btw. podoba mi się, że wybralas bizantyjską mozaikę z wizerunkiem Chrystusa, uwielbiam sposób w jaki mienią się tessery na zywo
Ja kocham iluminowane manuskrypty – 'ooh,shiny!’ 😉
Ja muszę być totalnie dziecinna, bo nie wiem, o co tu komu się rozchodzi… Bo no nawet na czytanie z niezrozumieniem się nie kwalifikuje! Tak bardziej z tej beczki – mama ma niesamowitą ekspresję twarzy!
Ha ha dobre ! Widać że najprostsza odpowiedź jest najlepsza 😉
Mamie nikt do pięt nawet nie dorasta 😉
Haha, świetny post! 😉
Przepraszam za osobiste pytanie, ale czy Babcia, która pojawiła się już na blogu jest mamą tej oto widniejącej tu na zdjęciach Mamy? wydaję mi się, że widzę podobieństwo, ale może się okrutnie mylę.
Tak jest, zgadza się 🙂
Kocham Kiziaka i kocham Mamę Kiziakową! I tęsknię!
Hahahahahah Ten post jest genialny. Amen.
😀
Genialny artykuł. Pan Jezus tez by się uśmiał:)
Takiej odpowiedzi raczej się nie spodziewali 😉
Dziękuję – uśmiałam się zacnie 😀 (uwielbiam Cię czytać). Pozdrowienia dla mamy 🙂
Paaaadłam 😀
Własnie za to Cie uwielbiam:) bezbłędne! ( chociaz sa mamy które maja brody – o zgrozo! i tu mozna sie naciąć:P:)
Piękne! <3
Cudowne! <3
Tytuł mnie zaintrygował, ciekawa historia! 😉
Kurczę, mama bez zmarszczek? widzę kilka rozwiazan: 1. zdjecie nie jest aktualne. 2. Riennahera byla grzecznym dzieckiem i nie przysparzala zmartwien 3. po prostu swietna cera (zazdraszczam genow, Rien.)
Przeczytałam nagłówek i pomyślałam sobie: „a cóż to za bzdury dzisiaj”? A potem sie już tylko smiałam :)))
Rewelacyjna historia, wbrew pozorom dająca do myślenia.
O Jeeezuu…. a taką ładną masz matkę 😉