Sądząc po tym jak napisany został 'Sezon Burz’, może ich być nieskończenie wiele. A szkoda.
Nie mam ochoty na jakieś dogłębne recenzje tomu, internet jest ich już pełen. Interesuje mnie bardziej podejście do fanów i zrozumienie ich potrzeb. W tej kwestii niestety Sapkowski nie jest J.K. Rowling.
Czytelniczką cyklu wiedźmińskiego jestem od dwunastego roku życia. I nie ukrywam, że książki te miały wpływ na moje dorastanie, zainteresowania i fascynacje. I w tą odwieczną wiarę, że jestem elfem…Ale nie da się też ukryć, że trochę od tego czasu podrosłam, przytyłam kilkanaście kilogramów, zdobyłam jakieś wykształcenie i życiowe doświadczenie. Opowiadania czy saga noszą nieco ślad swojego czasu i chociaż ciekawie napisane, z perspektywy osoby, która dorosła, swoje przeżyła i przeczytała, nie wszystko jest wciąż tak samo fajne jak kiedyś. Niektóre wewnętrzne dramaty, które wydawały mi się tak dramatycznymi, już się takimi nie wydają. Sceny erotyczne, które dla czternastolatki były szczytem wyuzdania i wywoływały wypieki na twarzy, teraz nieco śmieszą. Konflikty między różnymi indywiduami czy nawet grupami zawodowymi czy społecznymi też.
W tym czasie J.K. Rowling zmieniła swój cykl z opowieści dla dzieci w opowieść dla coraz starszych dzieci. Wszyscy znamy sztandarowe przykłady – Dumbledore się komplikuje, podobnie jak Snape czy Malfoyowie. W ostatnim tomie trup ściele się gęsto, (uwaga, spojler 😉 ginie nawet Hedwiga, pada też słynne 'not my daughter, you bitch!’. Jasne, Rowling nigdy nie doszła do poziomu brutalności czy zawiłości intrygi Sapkowskiego, ale w swoim gatunku rozwinęła się wzorowo.
Wracamy do roku 2013. Mam teraz tyle lat ile mam. Moje zdjęcie wisi w galerii stałych bywalców czata na sapkowski.pl już trzynasty rok (choć nie było mnie tam jakieś dziesięć lat). A pan Andrzej karmi mnie nadal tym samym. Choć przecież też swoje przeżył i w międzyczasie miał okazję ulepszać warsztat. Lecz nie. Urywane zdania w scenach seksu. Poza tymi scenami gburowaty Geralt i jego nihilistyczne przemyślenia oraz wzniosłe czyny. Wszystkie pozostałe postaci wciąż takie same, kobiety tam samo chutliwe, Jaskier tak samo zblazowany. Trochę porozrywanych na strzępy wieśniaków. Otóż, panie Andrzeju, ja chcę więcej. Chcę fabuły, która mnie porwie oraz będzie jeszcze lepsza niż późniejsza saga. Chcę historii, która pokaże mi bohaterów w nowym świetle oraz będzie mnie jakkolwiek obchodzić. Bo w 'Sezonie Burz’ mnie nie obchodzi. Ten moment w życiu wiedźmina nie wnosi absolutnie niczego ani do cyklu, ani do postaci, ani do czegokolwiek innego poza kontem bankowym wydawnictwa i autora. Nie ma tu rozwoju, nie ma nowości, jest odgrzewany kotlet. Żeby chociaż dodać tu świeżą surówkę…Kiedy miałam dwanaście lat wielkiej konkurencji na rynku wydawniczym dla Sagi o Wiedźminie nie było. Od tego czasu trochę się pozmieniało. Wspomniani rozerwani na strzępy wieśniacy to przecież naprawdę nic z porównaniu z tym, co może dać mi 'Gra o Tron’…(tak, w końcu zabiorę się za Pieśń Lodu i Ognia).
Nieciekawych momentów w życiu Geralta z pewnością było wiele. W ten sposób możemy otrzymać nieskończoną ilość kolejnych tomów, cofając się wciąż i wciąż kilka miesięcy wstecz. Tylko po co? Czy Geralt nie przeżył już wystarczająco dużo upokorzeń dla pieniędzy? Nigdy nie zapomnimy, że oprócz hitowej gry powstał też serial…Trzeba się szanować. Nie wspominając o fanach. W moim portfelu pewna kwota dla wiedźmina znajdzie się zawsze, ale na bogów, będzie się musiał nieco bardziej wysilić. Czekam na coś z przytupem. Dla ludzi dorosłych, nie dwunastolatek.
PS Gdyby tak jeszcze można prosić o okładkę, która nie krzyczy 'książka dla stereotypowego dziewiczego studenta politechniki w koszuli w kratę’ byłoby super. Nie żebym miała coś do dziewiczych studentów politechniki w koszulach w kratę, ale wiecie o co chodzi.
11 thoughts on “Ile jeszcze będzie powieści o Wiedźminie?”
Pomyślałam podobnie po przeczytaniu, dla mnie ta książka to takie długie opowiadanie. Czyta się oczywiście dobrze, jak to Sapkowski, ale takich to on może napisać 1500.
Czytałam sagę w podobnym wieku do Twojego, ostatnio ją sobie przypominałam i faktycznie – po tylu latach zwraca się uwagę na inne rzeczy, inaczej się odbiera całą historię ale nie była to nadal zła opowieść. Dla mnie „Sezon Burz” jest po prostu kiepską książką. Nie dość, że warsztat się nie poprawił to wręcz jest gorszy jakby pan Sapkowski zapomniał jak się pisze powieści. Wszystko takie płytkie, miałka fabuła… Pewnie tak jak Ty, następne wypociny Sapka kupię bo sentyment weźmie górę. Smutno jest się tak jednak rozczarować i dowiedzieć się, że jednak kasa rządzi (a ja idealistka miałam nadzieję że nie!)
Pozdrawiam serdecznie 😉
Olga
teraz to już nawet nie wiem, czy w ogóle to czytać…
Mądra decyzja. Zostaw Wiedźmina, czytaj Martina. Serio serio.
Mimo całego sentymentu do ASa, „Sezonu Burz” nie kupię, jak mię najdzie na powrót do przeszłości, wystarczy, że zdejmę z półki dowolny tom sagi i otworzę na chybił trafił.
Niestety, ale po raz kolejny dostrzegam to, co mnie razi i zniechęca w polskiej fantastyce – stagnacja, odgrzewanie kotletów i niezłomne przekonanie o własnej zajedwabistości i o tym, że fani kupią absolutnie każdy szajs, jaki wyprodukuje szacowne grono. Spotykałam się już z sytuacjami autoplagiatu w czystej postaci, kiedy autor niezłego nawet opowiadania (nazwisko przemilczę) opublikowanego x lat temu wrzucił je w środek wydanej później ksiażki jako część jej fabuły – bez żadnego wyjaśnienia, ktore by taki manewr usprawiedliwiało. Niestety, i pod względem fabularnym, i poziomu, pasowało ono do reszty jak wół do karety. Odgrzewanie kotletów to nieco trochę mniej naganne, ale też częściej praktykowane. Szkoda.
A ja przyznaję się bez bicia, Wiedźmina przeczytałam niedawno. BARDZO mi się spodobał, gadałam o nim non stop biednemu Andrzejowi, który zaczytywał się w nim bodajże w podstawówce. I teraz smutna część, bo wcale nie ciągnie mnie do „Sezonu Burz”. Zwyczajnie boję się, że mnie zawiedzie i nie nacieszę się zbyt długo tym cudownym stanem „zajebistości Wiedźmina”. Więc chyba spasuję z nową powieścią… i wystarczą mi ewentualne recenzje w internecie 🙂
ja nie czytałam wiedzmina, chyba nir dorosłam do niego
zapraszam do mnie napisałam artykoł na temat kradzieżt zdj
iamemilia.blogspot.com
ja od siebie z polskiej fantastyki polecam bardzo „Pana Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza. Dla mnie to taka lekka bryza świeżości w stylu Andre Norton 😉
Pozdrawiam, Marcela
O matko, już myślałam, że jestem jakaś dziwna. Wszyscy moi znajomi się zachwycali nowym wiedźmakiem na fejsiku. Gdy lubemu powiedziałam, że ta książka mi się nie spodobała i już nawet nie pamiętam co się w niej działo, to na mnie krzywo spojrzał. ;D Do Sagi jakoś też nie mam ochoty wracać na razie, bo Geralt jest po prostu wku*******y. 😉 Ale polecam gry z Wiedźminem! W końcu mamy komputer, który uciągnie Wiedźmina 2, a tu niedługo sesja… 😉
Kurcze, Rien! To pewnie się widywałyśmy na czacie Zony, bo i ja tam przesiadywałam! Jaki ten świat mały 🙂
Ja jestem do bani z fantastyka, aprobuje wlasciwie tylko Tolkiena i pania Le Guin i to tez w rozsadnych dawkach 🙂 Z Sapka tylko Miecz Przeznaczenia czytalam, podobalo mi sie ale nie na tyle by leciec po reszte 🙂
Pokazał mi się ten post w propozycjach, trafiam na niego po raz pierwszy.
Dokładnie opisałaś to, co czułam po przeczytaniu Sezonu Burz.
Z wypiekami czekałam, aż sklep ściągnie mi egzemplarz do Belgii, zabrałam się za niego zaraz i… cholera, wcale nie zarywałam nocy, tak jak dla Sagi (czy kiedyś Harry’ego Pottera). A pomimo dzieci byłabym w stanie dla świetnej książki.
Właściwie nie dał nam nawet tego samego co w Sadze. Opowiadania i Sagę czytałam już kilkadziesiąt razy w ciągu ostatnich 15 lat, fabułę znam niemal na pamięć – a przynajmniej wiem, co się kiedy wydarzy – a mimo to za każdym razem jest tak samo świetna i prawie tak samo wciąga.
Natomiast Sezon Burz – no jest trochę sieczki, bab, seksu, rzucania mięsem, ale fabuła jest nudna. Jest tak nudna, że niewiele z niej pamiętam.
Serialu nie będę komentować, bo poza dobrze obsadzoną większością ról, szkoda słów.