Tegoroczny pobyt w Paryżu był sumą szczęśliwych zbiegów okoliczności. Najpierw napisała do mnie Czytelniczka bloga, która po przeczytaniu wpisu o noworocznych postanowieniach zaprosiła mnie, żebym zatrzymała się w jej mieszkaniu. Potem okazało się, że Eurostar ma wielką promocję na bilety. Tym samym za 80 funtów w obie strony mogłam wyjechać pierwszym porannym pociągiem z Londynu (na który dotarłam z mojego mieszkania w dwadzieścia minut spacerem) i około dziewiątej rano być na dworcu Paris Nord. Żadnych nerwów związanych z samolotem, żadnego wielogodzinnego tłuczenia się autobusem w towarzystwie dziwnych ssących kciuki ludzi (true story) i zataczania na promie. W samym Paryżu natomiast okazało się, że z powodu największego w historii stężenia zanieczyszczenia powietrza, publiczny transport przez cały czas naszego pobytu będzie za darmo. Być może moje płuca pełne są rakotwórczych substancji, ale wszystko co zaoszczędziliśmy na transporcie wydaliśmy na sery, wino, ulubione kebaby w Marais i rozbijanie się po kawiarenkach. Było warto.
Na miejscu, korzystając z dobrodziejstw darmowego transportu, odwiedziłam znów po 12 latach Wersal (na temat którego szykuję dla Was mega wpis historyczny w oparciu o moją pracę magisterską), a także po raz pierwszy Bazylikę St Denis. W samym dniu dwudziestych siódmych urodzin stanęłam oko w oko z Jimem Morrisonem – co za SYMBOL, jaka METAFORA! A także, co ważniejsze, z ukochaną szafiarką Wildem. Rano Ell przyniósł mi wymęczone i pomemłane ciastko z jedynej otwartej w pobliżu piekarni, które zjedliśmy pod czujnym okiem kota. Było idealnie.
Jako, że ten wyjazd ewidentnie zorganizowała siła wyższa, chciałam po cichutku napomknąć, że marzę też o wyprawie na Islandię i do Walii…Może na imieniny? Nie żebym się narzucała tak tylko cichuteńko zauważam 😉
// płaszcz, spodnie i bluzka H&M, buty Office, kapelusz Topshop, torba Clarks //


16 thoughts on “Urodzinowy weekend w Paryżu”
Może chcesz zwiedzić Sarajewo? :p Zapraszam.
Sarajewo brzmi cudnie! Co tam robisz?
Piję rakiję, zajadam się burkiem i śpiewam sevdalinki nad pieczonym udźcem baranim. 😉
Czy Ty przypadkiem nie masz za dobrze? 🙂
Serio, zazdroszczę, ale Ty byłabyś idealną Paryżanką! 🙂
mój spaczony umysł od razu pomyślał o Paryżance z Knossos 😀 Wybaczcie, wiem że to nieco nie na miejscu :*
O jaaaa, ale pięknie wyglądasz!
Dawno wymieniłaś aparat?
W ciągu ostatniego miesiąca.
Kurka, też ostatnio się przekonuję, że siła wyższa ma moc i też mi pomaga w tłuczeniu się po różnych miejscach 😉
Ja Ci mogę zaproponować jedynie Gdańsk, co zapewne nie jest dla Ciebie jakieś mega pociągające:D
PARYŻ!!!!!! cUDOWNIE!
pozdrawiam, Ola:*
♥
Ach, Europa! Zazdroszczę 🙂 U mnie urodzinowe wyjazdy zupełnie nie wychodzą – zawsze albo mam sesję, albo pustki w portfelu 😉
na zdjęciu numer trzy, zaintrygowała mnie leżąca, upadając w lewą stronę, wypita z dużą dozą prawdopodobieństwa, puszka. czyja to była puszka? mogę mniemać, że zawierający dużo węglowodanów napój w niej umieszczony, został wypity przez spragnionego amerykanina, który przysiadł na murku po długiej wędrówce, zmęczony. może wypił napój z guaraną, zawierający dużo tauryny energetyzujący płyn, aby móc absorbować jeszcze więcej i więcej z otaczającej go architektury? a może był to znudzony biznesmen wypijający ten płyn, po nudnawym lunchu w pobliskiej >le castel cafe< u zbiegu av. de suffren i rue de buenos ayres. możliwe całkiem, że opróżnił tę puszkę po prostu dzieciak na desce robiący tu sobie przerwę, po wykręceniu setek flip’ów, slide’ów i grind’ów gdzieś w okolicy pól marsowych… podoba mi się to zdjęcie, bo pozostawia tak wiele nota bene pól, do interpretacji. pozdrawiam.
Nie.
Oh zazdroszczę! 🙂 wyjazdu oczywiście 🙂
Świetnie wyglądasz a spodnie i buzka z H&M super!
Piękne zdjęcia 🙂