Żeby być dobrym sprzedawcą trzeba zupełnie poważnie uwierzyć, że nie chodzi nam o sprzedaż. Chodzi nam natomiast o niesienie pomocy, dobro i pokój na świecie oraz uszczęśliwienie ludzkości poprzez rozwiązanie jej problemów i zaspokojenie jej potrzeb. Przynajmniej części ludzkości. Poza tym ludzkość uwielbia opowiadać.
Przez ostatnie dwa dni byłam pełna uwagi. Zadawałam właściwe pytania, uprawiałam uprzejmy i delikatny ( a czasem i niedelikatny) small talk z przynajmniej pięćdziesięcioma osobami. Popychałam do udzielania informacji, na których mi zależy i dowiedziałam się tylu okropnie, niesamowicie, ekstraordynaryjnie ważnych rzeczy, która pomogą uszczęśliwić jakąś część ludzkości. Bo, och co za zbieg okoliczności, mamy w zanadrzu narzędzia i rozwiązania, które do tego służą.
Przez te dwa dni musiałam słuchać o potrzebach innych, bo za to mi płacą na etacie. Tym samym opłacają też wycieczki do Paryża, wieczorne driny w lokalnym pubie czy nowe szmineczki. Blog jest ważniejszy. Co prawda nie opłaca szmineczek, ale zaspokaja moje potrzeby.
Skoro już ustaliliśmy, że blog jest ważny, a ludzkość ma potrzeby i problemy, o których uwielbia opowiadać, to może usiądziemy przy stoliczku, odpalimy butelczynę wina i opowiecie mi o tym, czego potrzebujecie? W czym może Wam pomóc Riennahera? Na pewno ma w zanadrzu blogowe narzędzia i rozwiązania, które służą do uczynienia Waszego świata lepszym. Gdyby tak nie było, to i Was by tu nie było. Mam też ciastka.
Siadasz? Pogadamy?
25 thoughts on “W czym mogę pomóc?”
Wino z Tobą, zawsze.
W czym możesz pomóc? To chyba jasne – po prostu bądź!
O właśnie 😀
Podpisuję się pod przedmówczyniami – bądź, nie znikaj i pisz. O!
Też się dołączam do postulatu.
Ja bym Cię chętnie poczęstowała swoimi ciastkami. 🙂
To da się zrobić, na ciastka zawsze jestem chętna.
Świetnie ! Jak tylko będziesz miała w planach przyjazd do Łodzi (albo do Wawy chociaż) to daj znać. 🙂
No to ja mam problem. Dostalam nagly przyplyw gotowki, rodzina nalega zeby kupic auto. Ja sie zgadzam z rodzina auto wanza rzecz. Ale te ubezpieczenia, MOTy sroty, taxy I inne pitu pitu… zalatwisz to dla mnie? A I najwazniejsze jaki kolor auteczka, bo torebka grafitowa a buty zwykle conversy…
Wspomniałam o blogowych narzędziach aby uniknąć komentarzy typu 'zrób za mnie pranie’ 😉
W ogóle to samochód TYLKO taki:
http://s512.photobucket.com/user/HappyGestapo/media/anime/Neon%20Genesis%20Evangelion/edaa52d6f8e4465e5a66a96e2613665e.jpg.html
co mam zrobić, żeby zacząć myśleć po angielsku? Wypowiadam się jak jakaś totalna kaleka i tak się też czuję, w pracy stres i siwych włosów przybywa, a na karku 27 lat. Dodam, że mieszkam w Szkocji. Dominika
Czytaj – duzo czytaj – literatury niskiej i wysokiej, byle po angielsku.I jeszcze wiecej gazet typu Guardian i inne Observery i takie tam. Sluchaj sensownych, angielskojezycznych programow radiowych i ebookow. Ogladajac angielskie TV, koniecznie wylacz napisy (czy to polski i angielskie) i kombinuj, co oni tam powiedzieli. No i idz ze Szkotami na piwo, im czesciej tym lepiej. I jesli czegos nie zrozumiesz – pytaj, pytaj, pytaj.
Ja mam odwrotny problem teraz – musze pamietac o mysleniu po polsku! Nawet sny mam po angielsku 🙁
Aska
Porady Aski są bardzo dobre, może jakieś drobne rzeczy bym dodała, ale powyższe na pewno pomogą. Swoją drogą to dobry temat na wpis.
Mądrze rzeczesz… Ach, gdyby też moje pracodawczynie potrafiły pojąć, że blog ważniejszy 😉
pomagaj słowem 😉
Ale mi narobilas smaka tymi zdjeciami 😉
Chciałam napisać jedynie, że mogłabyś na blogu wystawiać recepty na bóle psychy, ale na bogów. Ja swoje tak lubię..
Żadnych złych myśli w tym komentarzy miało nie być! Miał być neutralno-pozytywny, ale jakoś chyba nie wyszedł..
heh, a ja tu przychodzę, bo jakoś tak czuję, że mi niczego nie sprzedajesz… niech to się nie zmienia:)
Ale sprzedaję! Swój mózg.
Makaroniki *.* mi możesz pomóc ze znalezieniem prostego, ale smacznego przepisu na nie 😉
Czytając tego bloga już od jakiegoś czasu, mam wrażenie że trochę Cię poznałam – przynajmniej na tyle na ile się pokazałaś 🙂 Bardzo się z Tobą utożsamiłam, bo czuję się podobna z charakteru, też dzielę większą część Twoich zainteresowań (choć dinozaury wciąż mnie nie przekonują, pomimo uroku którego nie można im odmówić). Jest tylko jedna duża różnica: Ty dajesz radę realizować swoje postanowienia, pomysły, marzenia, a ja mam wrażenie że od kilku lat stoję w miejscu. Nie wiem co się stało. Od trzech lat Cię obserwuję, jeśli nie dłużej, sercem cały czas jestem w tym samym miejscu – kolorowym, pachnącym, kreatywnym i trochę idealistycznym, zawsze albo z obłoczkami albo burzowymi chmurami nad głową – ale tak na zewnątrz jakoś blednę. Patrzę na Ciebie, rudą, uśmiechniętą, szczupłą, uroczą, mającą świetne pomysły, kreatywną, robiącą ciekawe rzeczy, mieszkającą w pięknych miejscach, z fajnym facetem. Oczywiście na pewno mam wyidealizowany obraz Ciebie, ale wciąż, oklepane pytanie: jak Ty to robisz? Skąd bierzesz tyle… hmm… inicjatywy i takiej swoistej radości w codziennym życiu?
Jeśli nie zrozumiałam przesłania to przepraszam za ten inside-out w komentarzach 🙂
Riennahero, jak żyć? 😉
Nie jest tak idealnie, mam trochę brzuszek, w mieszkaniu była mysza, facet czasem marudzi i szef też. Ale im bardziej się łamiesz, tym wszystko bardziej dokucza. Jeśli chodzi o radość…jestem dość mroczna, ale staram się nie dodawać zbyt dużo dramy do codzienności. I ogólnie nikt nie zrobi Ci w życiu tyle dobrego, ile sama możesz sobie zrobić.
Dziękuję.
Tytuł posta skojarzył mi się z akcją charytatywną pt: „Czym mogę służyć” http://www.czymmogesluzyc.pl/ Pzodrawiam!