Kiedy wprowadzaliśmy się do Londynu mieliśmy w głowie wizję jedzenia śniadań w okolicznych parkach. Herbatka na trawie, kanapeczki wśród kwiatków, listków i wiewiórek, żyć nie umierać. W ciągu dziesięciu miesięcy udało to się nam raz. A i ten raz nie był fenomenalnym sukcesem…
Zacznę od tego, że park naprzeciwko naszych drzwi okazał się tętnić życiem w sobotnie poranki. To jakby jeść śniadanie na ulicy. Nie ma w tym nic wstydliwego, ale jednak przyjemność niewielka. Nawet wiewiórki nie pchają się tam o tej porze. Kolejny pobliski park jest już niestety zdecydowanie mniej efektowny i służy w dużej mierze do wyprowadzania psów. Owszem, trzeba po psie pozbierać, ale sama świadomość zniechęca do rozkładania się z kanapkami. Wybór padł zatem na ławki nad kanałem. Kiedy zaczęło rozwiewać z chleba borówki, latające włosy znajdowały się nagle w herbacie razem ze słonymi kroplami spływającymi z moich łzawiących na wietrze oczu, ideały po raz kolejny starły się z rzeczywistością. Tak ciężko jest marzyć…
A jeszcze ciężej robić zdjęcia kanapek, kiedy burczy w brzuchu. Mnie się nie udało.
14 thoughts on “Londyńskie śniadanie w plenerze”
Jak znowu zawitasz do Krakowa, to idź do Parku Bednarskiego. Zieleń, wiewiórki, skałki.. Polecam 🙂
Masz świetną torebkę 😉 Co prawda mi się Londyn nigdy nie kojarzył z jedzeniem śniadania w parku, ale może to zmienię.
Właśnie zniszczyłaś moje wyobrażenia o mieszkaniu w Londynie. Idę płakać w kącie…
Ten zestaw jest idealny, podoba mi się w nim wszystko. buty, torebka, kapelusz, Twoje włosy, makijaż i cała reszta. 🙂
Reality check! Skąd ja to znam :D. Nie wiem jak niektórym udają się takie śniadanka. Może to tylko wysiłek celem zrobienia foć, po czym zwija się gadżety i idzie jeść w domu… 🙂
Świetny zestaw, rany, zazdroszczę praktycznie każdej części ubioru jaką masz na sobie. A, i koniecznie muszę to powiedzieć – masz przepiękne nogi. Zamienilabym się. Teraz, zaraz. 🙂
Dziękuję!
Mighty useful. Make no mistake, I apaepcirte it.
Życie weryfkuje.
Ja to bym nie wytrzymała, gdybym musiała zrobić jedzenie, zapakować je, wyjść z domu, znaleźć odpowiednie miejsce do zjedzenia, a potem dopiero móc je skonsumować. Praktycznie zawsze wstaję głodna jak nie wiem co, więc podziwiam za cierpliwość, a nawet podwójnie, biorąc pod uwagę komplikacje, które Was spotkały 😀
Kiedy ja wprowadziłam się do Londynu – myślałam też że będę pić herbatkę w plenerze i angielskie muffiny będą kruszyć się na mój kocyk. Nic z tego. 10 miesięcy minęło, ale w tę sobotę to zrobię!
Oj bardzo rozumiem, też czasem nie zdążę zrobić zdjęcia naszemu plenerowemu żarciu, tak szybko znika. 😉
Do sniadan polecam Clissord Park, nie tak znowu daleko od Ciebie (jakies 20min spacerkim od Angel, jakies 10-15min od Highbury and Islington): dwa zbiorniki wodne, strumyk, trzcina, zameczek (z czystymi toaletami), duzo trawy i konary drzew tuz przy ziemi. Do tego sarenki, jelen (jeden, jesli dobrze pamietam), kozy i papugi.
W weekendy jest tam troche ruchu, ale pomimo, ze park nie jest specjalnie wielki, nikt nikomu nie wlazi na glowe. Wiewiorki w kazdym razie szaleja jak zawsze. Jest ziolono latem i calkiem kolorowo jesienia.
Jesli kiedys sie wybierzesz – daj cynk, wystapie w roli czarnego charakteru – popatrze sobie zza wegła i zrobie kilka zdjec 🙂
Hey, you’re the goto exeprt. Thanks for hanging out here.