Z tego dnia pamiętam prawie tylko to, że było zimno i mokro. Myślałam głównie o jedzeniu, grzanym winie i powrotnym pociągu. Był to jeden z tych dni, kiedy nie obchodziło mnie czy rozmazała mi się szminka, jak wyglądają moje włosy i czy wyglądam grubo (wyglądałam).
Ale patrząc na zdjęcia, robione pospieszne, bo oczy łzawią i zlodowaciałe palce zaraz odpadną, myślę sobie, że mieszkać w Cambridge i nie napisać przynajmniej „Opowieści z Narnii”, no, w najgorszym wypadku „Raju Utraconego”, to trzeba nie mieć żadnej przyzwoitości.
Oczywiście trzęsąc się z zimna, odgarniając z oczu mokre kosmyki włosów i zalewając zmarznięty żołądek gorącą kawą nie miałam ani przyzwoitości, ani ochoty na szukanie inspiracji. I gdyby zza rogu wyszedł Aslan i powiedział „Córko Ewy, musisz iść ze mną uratować świat”, powiedziałabym pewnie „Sio koteł, zmokły koteł!”. Dlatego też Cambridge należy się powtórka. Odpowiednio zorganizowana i celebrowana. Z kocem na trawie, piknikowym koszem, kto wie, może nawet z filiżanką.
Będziemy w kontakcie.
15 thoughts on “Pocztówki: Kilka godzin w Cambridge”
„Sio koteł, zmokły koteł!” – Czy mogę wyznać Ci miłość? <3
Zawsze!
Bardzo bym chciala odwiedzic Cambridge, wyglada bardzo klimatycznie 🙂
Na zdjęciach Cambridge wygląda na miejsce, gdzie z przyjemnością odbywa się pikniki!
Marzy mi się wycieczka po Anglii 🙂
Cambridge jest piękne a Ty, jak jeszcze raz coś napomkniesz o wyglądaniu grubo to….:>
Cambridge na tych fotach wygląda jak Lincoln. Myślę, że czuła bym się jak w domu.
Urzekająco piękne zdjęcia.
To miejsce widać, że ma klimat – swój własny klimat.
O Boże jak bardzo chcę tam jechać <3
zimowe podróże mają to do siebie, że przewaznie skupiają nasze wszystkie siły na tym by przetrwać! ogrzac się, posilić itd. To takie nieustanne starcie z nieublagalną piramida Maslowa, chociaz czasem miasto ma tyle do zaoferowania, ze wbrew wszystkim siłą natury i własnej besilności chcemy zobaczyc jak najwiecej 🙂 Raz zdazyło mi sie walczyc ( podczas zimy stulecia ) z takim własnie zywiołem we Lwowie, miescie, które rozkochało mnie w sobie na zabój – jednoczesnie skazując na katusze w wysokosci minut 33 stopni celcjusza!
patrząc na Twoje zdjęcia Cambridge, przypomina mi sie wizyta w Oxfordzie, wówczas mimo pieknej pogody byłam tak zmeczona, że – wieksza czesc czasu przespałam w tamtejszych parkach:) Cambridge jednak wpisuje na liste must see. pozdrawiam ciepło!
Cambridge ma taką urzekającą architekturę. Byłam oczarowana, chodząc po tych klimatycznych uliczkach, pamiętających dawne czasy.
Jak wszystkie średniowieczne miasta, które uchroniono przed XIX-wieczną przebudową, która jest grzechem.
fantastyczny klimat zdjec
też byłam raz i podobne wspominam. zimno. i też muszę powtórzyć. uniwersytet muszę pooglądać i poudawać, że to Hogwart. koteł na Aslana!…