Pierwsza uwaga najważniejsza: porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.
Wesele wzbudza emocje. W życiu codziennym i w sieci. Zwłaszcza w sieci. Naczytałam się mnóstwa przemiłych życzeń, zachwytów i uroczych treści, a także stwierdzeń, że jestem głupia i żałosna. W ankiecie w pytaniach otwartych regularnie powracają stwierdzenia, że ktoś chciałby przeczytać teksty o przygotowaniach oraz że ktoś inny kategorycznie nie chce ich czytać. Widzę jednak, że zainteresowanych jest więcej niż przeciwników, a ja jestem tylko blogerką. Nie ominę tematu, o który upominają się Czytelnicy.
Na wstępie zaznaczę, że nie czuję się biedna i poszkodowana przez los, żeby potem nie czytać jak to mi się przewróciło w głowie i innych częściach ciała. Przedstawiam jedynie swoją tezę, że organizacja wesela to nie jest zajęcie dla normalnych i rozsądnych ludzi. Przy czym zakładam, że sama jestem normalnym i rozsądnym człowiekiem i mierzę świat swoją miarą.
Warto się zastanowić czym właściwie w dzisiejszych czasach jest wesele. Dawniej był to moment mający uczcić prawdziwy start w nowe, zupełnie inne życie, zupełnie inne funkcje i pozycję społeczną, oznaczał inne prawa, nowe wymagania i obowiązki. Przez wieki oznaczał dla kobiety przejście spod władzy ojca pod władzę męża i najczęściej był rzeczywistym najważniejszym momentem w życiu. W oczywisty sposób już nim nie jest. Ojciec, którego nie widziałam od lat, może mi…no, nic nie może, a przyszły mąż ma w moim życiu funkcję raczej doradczą niż decydującą. Po ślubie wrócimy do tego samego mieszkania, w którym będziemy tak jak do tej pory spać, jeść, pić, oglądać seriale, grać w gry i robić bałagan. Wrócimy do pracy w tych samych firmach, w których po tym jak dostaniemy prezenty nikt nie będzie nas traktował inaczej niż dotychczas. Nasuwa się tutaj pytanie po co zatem brać ślub, ale to temat na osobny długi i obszerny tekst. Może kiedyś.
Zaręczyliśmy się w sierpniu z założeniem, że ślub planujemy za rok. Tamten moment był świetny, ponieważ był niespodziewany i prywatny. Bez ozdóbek i w górskim otoczeniu klimatem przypominał mi potajemny leśny ślub w Braveheart, który przez lata był moim ideałem. Rodzina jest jednak o wiele bardziej sroga niż jakikolwiek angielski pan feudalny. On mógłby nas co najwyżej zabić, a bliscy przez kolejne dziesięciolecia wypominaliby potwarz i siedem kolejnych pokoleń wiedziałoby, że wuj Ell i ciocia Riennahera nikogo nie zaprosili. Podjęliśmy więc decyzję żeby zorganizować większą uroczystość. I to jest właściwy początek dramatu.
Wesele będzie kosztować dokładnie tyle ile chcesz wydać
O pierwszych trudnościach pisałam już tutaj.
Skoro już decydujemy się, że wyjdziemy z lasu do ludzi, to chcieliśmy wyjść porządnie. Bardzo skromna uroczystość i mały rodzinny obiad to nie nasz styl, chociaż z pewnością dla wielu osób to najlepsze i najprzyjemniejsze rozwiązanie. Albo jedyne możliwe. Tak czy inaczej nie zdecydowaliśmy się na nie i przyjmuję na klatę, że sami jesteśmy sobie winni za wszystko, co zostanie opisane po tym zdaniu.
Czas na małą spowiedź. Poza pracą, w życiu prywatnym jestem leniwa. Kiedy mogę unikam przykrości i niezręczności. Z moją osobowością niezręczności są co prawda nie do uniknięcia, ale staram się jak mogę. Mamy też korzystny kurs funta. W tych okolicznościach przyrody uznałam, że zatrudnienie konsultanta ślubnego będzie rozwiązaniem wszystkich moich bolączek. Nie będę budować napięcia i od razu stwierdzę, że to bzdura.
Przemysł ślubny jest niesamowity. To wielki toczący się potwór obwiązany koronką, obsypany brokatem i confetti w kształcie serc z ciągnącymi się za nim falbanami. Zje wszystko, co jesteś w stanie mu dać, a potem jeszcze odgryzie Ci ramię. W brytyjskim magazynie ślubnym koszt przyzwoitego (nie wystawnego!) wesela wraz z pierścionkiem zaręczynowym i podróżą poślubną szacowany jest na 24 tysiące funtów. To tyle samo na ile konsultant wycenia wystawne polskie wesele, nie wliczając sukni i garnituru. Opcja minimalistyczna to połowa tej kwoty, poniżej 60 tysięcy zaczyna się robić naprawdę skromnie…
Jasne, kto bogatemu zabroni. Tyle tylko, że artystyczne oświetlenie budynku i kwiatowe dekoracje toalet nie mieszczą się jakoś w moim postrzeganiu skromności.
Wszyscy wiedzą lepiej
– Proszę pani, NIKT nie kupuje sukienek bez gorsetu.
– Proszę pani, za tyle pieniędzy to naprawdę NIC się NIE DA zrobić.
– Zobaczy pani, że goście I TAK będą chcieli inną muzykę.
Zawsze, kiedy słyszę, że się nie da albo że muszę, odczuwam wewnętrzny bunt i niezwykle silną potrzebę udowodnienia sobie i światu, że jest inaczej. I nagle dziwnym trafem okazuje się, że istnieje cały salon sukien bez gorsetu. Póki co przewiduję też, że za sześćdziesiąt tysięcy da się zorganizować całą imprezę, pojechać w podróż poślubną, kupić nowy komputer i jeszcze sporo zostanie. A goście będą musieli przeżyć te kilka godzin bez disco polo. Wystarczy Britney, bitch.
Wesele jest jak przeprowadzka.
Wiesz jak to jest z przeprowadzką. Znajdujesz nowe mieszkanie, dopełniasz wszelkich formalności, pakujesz wszystkie kartony i ładujesz je do ciężarówki. Ale to nie jest nawet połowa procesu. Poprzednie mieszkanie trzeba posprzątać, musisz pozmieniać adres we wszystkich istotnych instytucjach, przepisać na swoje nazwisko wszystkie rachunki w nowym miejscu, a rozpakowanie i urządzenie się w nowym miejscu trwa o wiele dłużej niż pakowanie. Mnie zajęło ostatnio kilka miesięcy…
Po umówieniu się z księdzem i zarezerwowaniu lokalu oraz po zakupieniu sukni wciąż jestem w proszku. Tyle tylko, że dalsze elementy są o wiele, wiele mniej interesujące…Kwiaty, muzyka, zaproszenia, alkohol, dj, makijaż, prezenty dla gości, scenariusz wesela…To wszystko cieszy mnie przez pięć minut kiedy oglądam zdjęcia na pinterest. Kiedy trzeba się zabrać za organizację i podejmowanie decyzji nie są to sprawy ciekawsze niż kupowanie herbaty. Na szczęście mama i przyszła teściowa ekscytują się tym tematem o wiele bardziej…
I w sumie, po pięciu miesiącach myślenia nad tematem, cała sprawa zupełnie mi się znudziła. Wolę siedzieć w mieszkaniu i razem z ukochanym spać, jeść, pić, oglądać seriale, grać w gry i robić bałagan.
43 thoughts on “Organizacja wesela – uwagi z dotychczasowego doświadczenia”
Ja na krótko po zaręczynach wpadłam w „ślubno-weselny szał”. Wszystko planowałam, szukałam fotografa, idealnej sukienki, fryzury, makijażu, wystroju sali, kościoła i tak dalej, chociaż do uroczystości wtedy było 2,5 roku. Teraz jest 1,5 roku i mam wszystkiego po dziurki w nosie. Nie mamy zarezerwowanego fotografa ani florystki/dekoratorki, kompletnie nie wiem co z suknią, mam mętlik w głowie jeśli chodzi o wygląd zaproszeń… A tak naprawdę to najchętniej bym tym wszystkim rzuciła, wzięła ślub w kościele w gronie najbliższej rodziny, potem zjadła z nimi obiad i pa-pa. Bez tańców, zabaw, alkoholu, dużej sali, nadmuchanej atmosfery. No ale…
Myślę, że w kwestii np. zaproszeń, to każde, na którego widok się nie krzywisz jest dobre. Chyba, że masz w głowie jakąś idealną wizję całości. Ja nie mam.
Właśnie to nie jest takie proste. Stwierdziłam, że jeśli już musimy zrobić to wesele, to ma być takie żeby mi się przynajmniej z wyglądu podobało (nienawidzę tańczyć więc zabawa nie będzie dla mnie atrakcją), a jeśli ma mi się podobać, to wszystko musi do siebie pasować i być w miarę spójne. Do tego wszystkiego dochodzi jest milion innych kwestii, który tylko wszystko komplikują i mi to wszytko obrzydzają.
Ach, czyli jednak trochę zwariowana bridezilla 😀
Trochę tak, ale to wynika z mojego perfekcjonizmu i bycia estetką.
Myślę, ze cała rzecz w tym, by wiedzieć, co się lubi tak naprawdę. Tworzę zaproszenia ślubne, więc wiem, że czasem wystarczy pomyśleć, co fajnego, oryginalnego ma w sobie para młoda, by na tym oprzeć całą atmosferę wesela. Czasem trzeba zamknąć na chwilę wszystkie pinteresty i inne instagramy i pomyśleć, co jest charakterystycznego w nas. To naprawdę nie ma znaczenia, czy szykujecie wielkie weselicho czy skromny ślub w ogródku – ważne by się nie spinać, a skupić na tym, że tworzycie coś fajnego. Pewnie, że milion pińcet osób się wtrąca 😉 ale tak to już jest, że mamy, ciocie i babcie tak ekscytuje wizja wesela, że zawsze chcą doradzać.
O, a przy okazji, gdyby któraś z Was była zainteresowana zaproszeniami, na dole mojego bloga jest link do Sen Studio, nie chcę tu spamować.
Moje dwa ulubione z czasu przygotowań (do tej pory, jak muszę wziąć byka za rogi i zmierzyć się z typowymi „nie da się” albo „nikt tak nie robi” wspominam to z czułością):
* proszę pani, w maju nie zrobimy pani bukietu tylko i wyłącznie z konwalii (dla przypomnienia: konwalia majowa kwitnie w maju), to będzie brzydkie, nikt tak nie robi, to bez sensu
* podczas ostatniej przymiarki:
– ojej, nie wzięła pani butów do sukienki?
– wzięłam, mam je na nogach
– ale one są zielone! Nie pójdzie pani chyba w zielonych butach do ślubu!
(poszłam i wróciłam nawet!)
Dużo sił i cierpliwości Rien!
Przez kilka lat pracy w branży ślubnej na patrzyłem się już na wiele. Widziałem panikę, stres, obojętność, zmęczenie przygotowaniami zarówno młodych jak i ich rodziców. Widziałem też luz i zadowolenie. I tego życzę wszystkim przygotowującym się do ślubu. Cierpliwości, luzu, a później zadowolenia.
To straszne, ze są tacy konsultanci, Którzy zamiast doradzać i pomagać narzucają swoje zdanie, wymuszają swoje standardy i wtłaczają w oklepane ramy „jak wszyscy” zamiast dopasowywać usługę do klienta. Tez bym się strasznie języka na słowa „musisz” i „nie da się”. Generalnie moje przygotowania były całkiem fajne, ale cieszę się, ze już jest po 😉
Wiesz, prowizja od 60 tysięcy jest jednak wyższa niż od 30 tysięcy dla takiego konsultanta…
Na samą myśl o tym, że mam organizować kilkugodzinną imprezę przez dłużej niż parę miesięcy, chciało mi się ziewać, dlatego dobrze rozumiem Twoje znudzenie tematem. Dlatego uwinęłam się w 4 miesiące, w międzyczasie odwalając sesję i wakacje. Skoro ten ślub nic nie zmienia, to po jaką cholerę ładować w niego tyle czasu i energii? Są ciekawsze rzeczy 🙂
A nazwisko nadal mam stare w kilku miejscach, do których nie było mi po drodze 😉
Nie daj sie zwariowac!
Nam tez moja mama bardzo pomogla, w duzej mierze internet (zaproszenia, prezenty dla gosci..) i na koniec z 80 goscmi zamknelismy sie w 40tys PLN. Co prawda bez pierscionka zareczynowego i bez podrozy (w najgorszych porywach i Bali zaplacilibysmy 45..)
I ja tez mialam zielone buty i kolczyki a bukiet i „stroik” na stol byl tylko z gipsowki, choc „nikt tak nie robi” a wlosow nie mialam ulizanych ani rozwianych..
Powodzenia, najwazniejsze zebyscie sie dobrze bawili!
Znając mnie, to cokolwiek zrobię, włosy i tak będą po prostu rozwalone!
W kwestii ślubu mój brat jest moim bohaterem. Pewnego wiosennego dnia wdział garnitur, moja (wtedy jeszcze przez krótki czas przyszła) szwagierka narzuciła garsonkę (przy okazji: granatową), przespacerowali się do urzędu, wzięli ślub, przespacerowali się nieco dłużej z powrotem, i tyle. Nie jestem pewna nawet, czy był tam ktoś poza nimi, choć jedno (jedno!) zdjęcie z całej uroczystości sugeruje, że ktoś się musiał z nimi przyplątać, żeby je zrobić. I już!
Nikt się za to nie obraził, nikt nie wypominał, że jak to tak bez cioci Danusi brać ślub – wszyscy bardzo się za to ucieszyli. Rok później mój brat z żoną zorganizowali wesele i faktycznie była biała sukienka (był też biały garnitur), była restauracja i kwiaty, ale było też pełno swojskich, po prostu miłych elementów takich jak karaoke czy występy rodzinnych muzyków (tu akurat przydało się to, że rodzina szwagierki jest wybitnie umuzyczniona). Wesele zaczęło się późnym rankiem i skończyło wczesnym wieczorem. Wszyscy świetnie się bawili i nikomu niczego nie brakowało – był śmiech, były łzy wzruszenia, a przede wszystkim nie było żadnych elementów z gatunku 'bo tak trzeba’.
Po co o tym opowiadam? Bo choć, dokładnie tak jak pisze Riennahera, nikt nam już nie wybiera małżonków i śluby są tylko naszą sprawą, to wciąż niektórym – tym teoretycznie bez głosu – wydaje się, że mają dużo do powiedzenia w sprawie tego, jak taki ślub ma wyglądać. Dziewczyny, nie dajcie się! To jest Wasz dzień – jeden z wielu Waszych dni, tyle że odznaczający się suknią, o którą cholernie łatwo się wykopyrtnąć i jeszcze łatwiej ją czymś ubabrać – i przeżyjcie go tak, jak WY chcecie. Jeśli wujek Cesio tęskni za wielką imprezą, to niech biegnie na zakładową potańcówkę.
Zupełnie serio: to jest Wasz czas i do tego Wasze 60, 10, 100 czy ile tam tysięcy ktoś chce wydać na tę imprezę. Gdyby wujostwo spod Koszalina wmawiało Wam w sklepie, że powinnyście kupić taki a taki sweterek za 100 zł, a Wam by się nie podobał, to nie kupiłybyście, nie? Zróbcie tak, żebyście WY były zadowolone.
Aha, i jeszcze słówko a propos pań propagujących disco polo jako przymusowe tło muzyczne czy dziwiących się zielonym butom: niektórym ludziom trzeba czasem wyraźnie przypomnieć, kto jest klientem, a kto usługodawcą – korzystajcie z tego. Jeśli ortanizator/organizatorka przekraczają swoje kompetencje czy po prostu robią problemy, to na pewno znajdzie się tuzin innych, chętnych zachowywać się odpowiednio za tę samą cenę. Ty Wy jesteście tu szefem! 🙂
KARAOKE. To jest to!
Ślub cywilny jest minimum pięcioosobowy, jeśli założymy, że ktoś ze świadków pstryknął zdjęcie 😉
W Polsce może tak – mój brat brał ślub w Japonii.
Świadków w Polsce można wziąć z urzędu, więc nawet nie trzeba komplikowac sobie życia szukaniem świadków wśród rodziny i znajomych. 🙂
tak, tekst o tym, po co ślub i czemu się na niego zdecydowałaś, bardzo chętnie przeczytam!
ja też chętnie 🙂 zwłaszcza, że podzielam pogląd z akapitu „idealny ślub i rodzina” 😉
a sukienka (sądząc po migawkach) będzie bardzo fajna ^^
Jak dobrze, że idziemy w kierunku zmiany ślubnych 'standardów’. Jak dobrze, że osoby takie jak Ty uświadamiają innym zaręczonym dziewczynom, że można (wręcz trzeba!) próbować zorganizować wesele po swojemu 🙂
Bo ten przemysł jest okropny!
Po 8 latach narzeczeństwa stwierdziliśmy, że czas zalegalizować ten stan. Ślub cywilny będzie w otoczeniu najbliższej rodziny (rodzice, rodzeństwo, babcie, dziadek), a w połowie lata robimy wesele z powtórzeniem przysięgi dla znajomych i reszty rodziny. Jedyny problem jaki na razie mam, to znalezienie fioletowych butów. Problem, jaki mogą mieć goście zaproszeni na wesele – nocleg. Nie chcemy prezentów, chcemy, żeby sami sobie zorganizowali spanie.
Kurcze, Ty tak piszesz, ze zdanie za zdaniem to jakby zywcem moje mysli spisane. Tylko ja tak tego w slowa nie umiem ubrac sprawnie jak Ty. A bardziej na temat to ciekawa jestem jak ta wspolpraca z konsultantem wyjdzie. Napisz, ja chetnie sie dowiem.
Tak jak napisalam wyżej, zrezygnowałam z konsultantów. Będę sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem 😉
hm… jesteśmy 8 lat razem, czasem mówimy o ślubie. Wiemy, ze będzie tylko cywilny i nie będzie wesela, tylko impreza w klubie lub grill w ogrodzie – dla maksymalnie 40 osób, najbliższych nam. Wcześniej jakiś obiad, tylko dla najbliższej rodziny – żadnych wujków, których nie widziałam od kilku lat! i wiemy oboje, że nie pozwolimy się nikomu z rodziców wtrącać w organizację. Właściwie nie będzie do końca czego organizować 🙂 ale nasi znajomi przeżywają teraz katastrofę w związku z weselem. Rodzice wiedzą lepiej. To naprawdę dla mnie niepojęte, przecież to NASZA impreza i tylko MY mamy prawo nadać jej kształt!
…Chyba, że tak jak Ty, dobrowolnie oddajesz prowadzenie komuś :)O Przyznaję, że to wygodne 🙂 ale dla mnie wesele to strata kasy po prostu, więc i tak nie rozumiem 🙂
Chyba nie dopowiedziałam tego w tekście, nie zatrudniłam konsultantów. Prowizja, której im nie zapłacę sfinansuje mi komputer 😉
czasem sie zastanawiam nad celem wesela. im wiecej takich imprez zaliczamy, tym bardziej wydaje mi sie ze mija sie to z celem. wiekszosc z nich to imprezy przygotowane przez panny mlode, ktore chca wygladac jak najbardziej wystrzalowo, a pan mlody zgadza sie na cala impreze, bo tak wszyscy robia.
naszym pierwszym pomyslem na wesele byl obiad i impreza w ogrodku za domem. rodzina sie nie zgodzila. ostatecznie zrobilismy wesele na 150 osob, w sali wynajetej w moim malym miasteczku, z wlasna kucharka i Dj’em. dla moich znajomych z liceum z Warszawy pewnie byl to szczyt folkloru (albo obciachu), ale zabawa byla super. moje babcie upiekly wszystkie ciasta, znajoma zrobila dekoracje kwiatowe. jedzenie kupowalam z mama w hurtowniach i na targu. koszt nie przekroczyl 15k PLN razem z moja sukienka. moje znajome z UK byly zachwycone. a dla mnie to bylo niesamowite, ze wszyscy najfajniejsi ludzie w naszym zyciu znalezli sie w jednym miejscu w jednym czasie.
powodzenia z Waszym dniem, na pewno bedzie super.
Brzmi cudnie, ale to też na pewno kwestia Waszego stylu i tego, że czuliście się z tym wszystkim naturalnie.
nie bylo do konca w naszym stylu. niektore rzeczy byly nie dopracowane, dekoracje nie wygladaly jakos ladnie, jechalismy do kosciola samochodem znajomego. nie bylo elegancko prawie w ogole. ale wiele osob nam pozniej mowilo ze to bylo najlepsze wesele na jakim byli.
Bo takie spontany są najlepsze. Byłam kiedyś na ślubie, gdzie nie było żadnych dekoracji, a kościół był w trakcie budowy (stan surowy, gołe betonowe nieotynkowane ściany). Panna młoda była w bluzce w paski i miała kawałek tiulu do leginsów (czy na odwrót, 10 lat temu to było i nie pamiętam dokładnie). Wesele było w wynajętej sali w studenckim klubie (ASP), gdzie z odtwarzacza cd leciała jakaś muzyka, ale nie wiem jaka, bo siedzieliśmy w małej salce z daleka od niej i się wygłupialiśmy. Żadnej rodziny siedem pokoleń wstecz, sami znajomi, był tylko tata panny młodej, bo miał blisko i jej siostra. A, no i dziecko pary młodej w wózku. Może byli rodzice pana młodego, ale nie zarejestrowałam. Zero serwetek, jedzenie w formie chipsów, piwa i chyba kanapek. To było najlepsze wesele, na jakim byłam. 😉
Mam podobna sytuacje i dokladnie te same odczucia. Uff, nie jestem sama 😉 Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Nie mogę się doczekać, tekstu o wartości i znaczeniu ślubu obecnie. Mam swoją własną teorię i jestem niezwykle ciekawe co Ty, Riennahero, o tym sądzisz. Uwielbiam czytać Twojego bloga, chociaż nie zawsze podzielam poglądy prezentowane w tekstach, nigdy bym się nie kłóciła co do ich słuszności. Odpowiada mi również humor, którym każdy z nich jest okraszony. Gdy wchodzę na bloga i widzę nowy post, zawsze wiem, że przeczytam kolejny świetny i mądry tekst.
I skrycie marzę, by zobaczyć suknię w całości, zajawki rozbudziły moją wyobraźnię, nie wiem jak ja teraz zasnę! ;D
przydatne 🙂
bluzy z nadrukiem http://shock.com.pl/pl/c/Bluzy-hipster-z-nadrukami-napisami/62/1
Wydaje mi się, że to nie pary nakręcają ten temat, tylko firmy. Biznes musi się kręcić więc jak się żenić/wychodzić za mąż to wszystko musi być NAJ.
Z całym szacunkiem, ale który z gości będzie pamiętał (a nawet zauważy), że kolor serwetek dobrany jest pod kolor bukietu Panny Młodej?
Wesele nie jest dla gości, ale dla Pary Młodej. Jeśli ktoś chce mieć wszystko pod kolor i sprawia mu to radość – świetnie, o to chodzi. Ale jeśli nie chce mieć tego tysiąca drobnych rzeczy, to też świetnie Nie dajmy się zwariować – wesele można zrobić naprawdę tanim kosztem i wcale nie musi to być obiad dla 20 gości
Moje ulubione ślubne wspomnienie (ślub całkowicie po mojemu: mały, rodzinny, sukienka mini, bez welonu itd.) wiąże się z kwiaciarnią. Tzn. w środku wiosny udałam się do dużej kwiaciarni w dużym centrum handlowym z prośbą o wykonanie dla mnie bukietu kwiatów na ślub za 2 tygodnie – jakieś ładne może pastelowe kwiaty, obojętnie jakie, bo wszystkie dla mnie są piękne i skład tego konkretnego bukietu nie miał dla mnie większego znaczenia. Nieduża, ładna wiązanka kwiatów. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pani kwiaciarka (otoczona mnóstwem przepięknych kwiatów) odparła, że to absolutnie niemożliwe na za 2 tygodnie, uświadomiła mnie też, że takie bukiety zamawia się 3 miesiące wcześniej i ogólnie potraktowała jak UFO…
Na szczęście ulicę dalej pani kwiaciarka okazała więcej zrozumienia, ogarnęła mnie wzrokiem, zapytała tylko o ogólną kolorystykę kwiatów, rodzaj sukienki i czy wstążka biała czy kremowa. I zdając się zupełnie na nią dostałam taki piękny bukiet, jakiego w życiu nie widziałam (później zobaczyłam identyczny chyba w Downton Abbey). Ciągle jestem w szoku, jak oglądam go na zdjęciach – sama bym takiego nie wymyśliła, więc czasem dobrze zdać się na specjalistów.
A swój ślub uwielbiam – najdroższe ze wszystkiego co miałam na sobie były buty:)
Koniecznie pokaż bukiet!
Jak tylko znajdę foty.
Rozumiem Cię o tyle, o ile nigdy nie zdecyduję się na ślub z tych powodów, dla których czujesz się zmęczona. To po prostu ponad moje organizacyjne siły, a wiem, że wszystko byłoby na mojej głowie. Bo jakby ktokolwiek cokolwiek zrobił nie tak, jak chcę, miałabym żal i cały ślub wspominałabym jak rozczarowanie, a nie w formie miłych wspomnień. Ale oczywiście życzę Ci jak najlepiej, pewnie pod koniec wszystko się ułoży, a co się nie ułoży – zginie w natłoku spraw ważnych i ważniejszych. 🙂
Doskonale rozumiem Twoje odczucia w kwestii organizowania ślubu. Sama myśl o planowaniu naszego ślubu mnie przytłacza – zewsząd bombardowana jestem zdjęciami idealnych sal weselnych, ozdób i dodatków. Co najgorsze – większość strasznie mi się podoba i nie umiem wybrać najładniejszego motywu. I tak czasami się miotam – czy robić wielką imprezę z imponującym rozmachem (no, też tak bez przesady ;)), czy jednak coś skromnego. Skłaniam się bardziej przy drugiej opcji – myślę o czymś małym, najlepiej bez wesela (wystawniejszy obiad i deser w gronie najbliższych nam osób w zupełności mi wystarczą), w najładniejszej, ale skromnej sukience, bez pompatyczności i nadęcia. I tylko przy zielonych butach będę się upierać! Najchętniej założyłabym nam obydwojgu zielone trampki. 🙂
Rodzinę mam w porządku, poza podpowiedziami ze strony mamy i siostry nie będzie żadnych nacisków, że coś wypada i tak musi być. Mama popiera mój pomysł na nierobienie wesela – „weźcie ślub i jeździcie sobie gdzieś daleko!” 😉 Raczej obawiam się takich rzeczy po rodzinie mojego chłopaka – są dużo bardziej tradycyjni i konwencjonalni… Na szczęście, mimo ponad 9-letniego związku, na razie nic takiego mnie nie czeka 😉
Wesele – temat rzeka. Ale ja zawsze powtarzam, że trzeba je zrobić dla siebie i osób życzliwych. Ten kto ma narzekać, ten i tak to zrobi.
Kwiaty w toalecie? A myślałam, że już wszystko wiem o życiu… 🙂
Uwielbiam ten blog od pierwszej sekundy, w jakiej się tutaj znalazłam. Pomijam już fakt, że trafnie recenzujesz w nim suknię Joy, z której zakupem noszę się już dłuższy czas. Każda z opisanych tutaj obaw związanych z organizacją ślubu, wyborem sukni czy też poszczególnymi elementami samej imprezy, pokrywa się całkowicie z moim aktualnym stanem. Dziękuję Ci za tę szczerą relację swoich ślubnych odczuć. Z pewnością pomoże mi to nie oszaleć w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
Serio to nie jest warte tego stresu 🙂