To był dobry rok.
Zaręczyny. Awans i podwyżka w pracy. Sporo podróżowania i nowych znajomości. Dużo pokonywania własnych słabości. Chciałabym, żeby 2015 wyglądał podobnie.
Są oczywiście rzeczy, które chciałabym w sobie zmienić. Wciąż nie chodzę na siłownię i niezbyt dużo się ruszam. Wydaję za dużo na ubrania, których nie noszę. Bywam bardzo leniwa i odkładam załatwienie niektórych spraw w nieskończoność. Za mało czytam, za dużo gram we flashowe głupoty na Kongregate. Mam bałagan w mieszkaniu. Nie bloguję tak często jak lubię. I mam zamiar to zmienić.
Słabość noworocznych postanowień polega na tym, że jeśli zakładam konkretne wyniki i nie nadążam z realizacją planu, to tracę chęci. Znasz to? Zakładam czytanie jednej książki miesięcznie, w którymś miesiącu się nie uda, czuję wewnętrzną presję nadrobienia zaległości, ale przecież to bez sensu, teraz mam już trzy zaległe książki na raz i czuję, że się nie wyrobię. Planuję niczego nie kupować przez trzy miesiące, kupię w tym czasie jedną rzecz, uznaję to za porażkę i rezygnuję z całego przedsięwzięcia. I tak dalej.
W tym roku nie zakładam konkretnych wyników. Planuję ogólną poprawę w kwestiach, które mi nie odpowiadają i z których nie jestem dumna. Oraz monitorowanie tego, jak mi idzie i czy na pewno poprawa staje się widoczna. Postanawiam być osobą, której się chce i jeśli poczuję, że zły nawyk przejmuje nade mną kontrolę w danej sytuacji, to postaram się jak mogę, żeby mu się przeciwstawić. A jeśli się nie uda, to przeciwstawię się mu następnym razem.
Postanawiam na co dzień starać się być bardzo dobrą wersją samej siebie. Czego i Wam życzę.
PS Dzisiaj na haloziemia.pl dobry wpis na temat ignorowania wyników i skupianiu się na wysiłku. Znajomość z autorem (i szeregiem innych inspirujących osób) to jeden z dużych plusów wynikających z prowadzenia tego bloga.
16 thoughts on “Moje noworoczne postanowienie 2015”
Usunąłbym tylko słowo „starać się” 🙂
Do or do not, there’s no try. Racja!
Ciekawe podejście 🙂 Wszyscy piszą, że trzeba zakładać konkretne efekty, bo zbyt ogólne postanowienia się rozmywają i pozostają niespełnione. Sama nie wiem, który sposób działa na mnie najlepiej, ale z pewnością brak presji pomaga 🙂
Myślę, że oczekiwanie bardzo konkretnych efektów sprawdza się w biznesie, w życiu codziennym w starciu z samym sobą – nie jestem pewna. Może też kwestia osobowości.
Chodzi o to, żeby postanowić sobie „będę jeść pomidora codziennie na śniadanie”, a nie „będę jeść więcej warzyw” 🙂 Nie „będę się więcej ruszać”, tylko „będę chodzić na basen co najmniej raz na 2 tygodnie”. Tak jak mówię, wszędzie tak piszą. Na mnie to działa, przy czym zupełnie jest mi obca presja, o której piszesz – od 3 lat nie udało mi się obejrzeć zakładanych 52 filmów rocznie i zupełnie mi to nie przeszkadza w staraniu się 🙂
Ula, ja zupełnie nie o tym pisałam 😀 Wyznaczenie sobie konkretnego celu wcale nie wyklucza wybaczania sobie i miejsca na czynniki zewnętrzne. Nagrodą jest realizacja celu, kary brak i świat się nie zawali, jeśli czegoś nie zrobisz jak planowałaś 🙂
Dążenie do perfekcji bez umiejętności wybaczania sobie nigdy nie
przynosi nic dobrego. Trzeba od siebie wymagać ale często stawiamy sobie
nierealne cele, nie wliczamy miejsca na słabości (które są przecież nieodłącznym elementem każdego sukcesu) i zapominamy, że nie wszystko jest od nas zależne.
Ja również chciałabym być najlepszą wersją siebie, na jaką mnie stać:) Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, by wszystko układało się pomyślnie:)
Dziękuję i wzajemnie!
Twój blog z każdym rokiem jest coraz lepszy, w ostatnim naprawdę pojawiło się na nim spoeo tekstów, które dały mi do myślenia i zostały we mnie na dłużej niż tylko na moment znalezienia się na blogu. Dzięki Marta, również za dzisiaj i podrzucenie tekstu z haloziemia. Gdybym potrafiła skupić się na wysiłku zamiast wyniku, pewnie nagle zniknęłaby cała masa problemów z jakimi zmaga się moja psychika.
Dla mnie to zawsze kosmos, że taka dziewczyna jak Ty może myśleć o sobie w ten sposób. Jak będziesz miała chwilę, wpadaj, pogadamy nad winem.
Ciekawe podejście do tematu. Zgadzam się z tym co napisałaś w czwartym akapicie, niestety też tak mam, że jeśli nie nadążam za swoim planem to tracę chęci, aby daną rzecz kontynuować. Ja od tego roku nie zamierzam niczego sobie narzucać 🙂
No to faktycznie całkiem niezły był ten Twój stary rok !
Życzę Ci wytrwałości w tym jednym najważniejszym postanowieniu 🙂
Zapraszam do mnie na sylwestrowy post 🙂
Mam tak samo. Zbyt szybko odpuszczam, gdy coś pójdzie nie tak. Myślę, że jest nas tutaj znacznie więcej 🙂 A pokonywanie takich słabości przynosi ogromną ulgę i radość. I w ogóle jest fajnie, gdy widać, że wysiłki (nawet jeśli nieco niezgodne z grafikiem) przynoszą rezultaty 🙂
Przeczytałam i pozwoliłam zacytowac Cię u siebie na blogu. Bedę do Ciebie zagladać. Trafiłam dopiero co. Pozdrawiam
Dobre podejście: nie zakładać ukończenia n-tego „challenge’u”, a starać się, żeby być po prostu lepszą osobą, niż wczoraj, tydzień wcześniej, miesiąc wcześniej, rok…
W takim razie wytrwałości w byciu tą dobrą wersją samej siebie. 🙂 Moim zdaniem postanowienia warto robić, ale podstawą wytrwania są dwie rzeczy. Pierwszą jest prawdziwa chęć zmiany, odmienienia siebie, bo nawet Nowy Rok nie pomoże, jeśli tej woli nie ma. Drugą rzeczą jest to, że postanowienie musi być realne. Dobrze to widać na przykładzie siłowni, na którą chodzę. W styczniu siłownia przeżywa prawdziwe oblężenie a ludzie, którzy nigdy nie ćwiczyli teraz robią 3-4 treningi w tygodniu. Problem w tym, że tego słomianego zapału wystarczy na max. 2-3 tygodnie, potem sala opustoszeje. Tak było 2 lata temu i rok temu, jestem pewien, że teraz będzie podobnie. Napisałem zresztą o tym z przymrużeniem oka na swoim blogu: http://randomowerankingi.pl/16-sytuacji-ktore-dzieja-sie-na-silowni-w-styczniu/
Tak więc trzymajcie się ciepło i pamiętajcie – wyznaczajcie sobie realne zamiary i trzymajcie się ich choćby nie wiem co! 🙂