Jest coś, Drogi Czytelniku i Droga Czytelniczko, przed czym Cię jeszcze nie ostrzegałam. Jeśli wchodzisz w interakcje ze mną, wszystko co powiesz może zostać użyte przeciwko Tobie. Nie zamierzam sprawiać Ci żadnej przykrości ani ultrakuku, ale co bystrzejsi znajomi nauczyli się, że mogą zostać katalizatorem blogowych treści. Czasem wolą się ugryźć w język. Innym razem, już po fakcie, wzdychają tylko i zastanawiają się, po co im to było. Teraz już wiesz. Zrób z tą wiedzą co chcesz.
Dzisiaj zastanowimy się nad zagadnieniem bycia niezwykłą osobą. Temat sponsorowany przez ask.fm i osobę, która napisała:
Kurczę, jak było w twoim przypadku? Mam taki problem bo nie wiem czy uda mi się zostać aktorką, czy będę zwykłą osobą. Chciałabym mieć jakiś artystyczny zawód, np. aktor, reżyser lub coś związanego z filmem, pisarstwo też jest fajne, muzyka i ostatecznie architektura lub skończę w normalnym zawodzie
Krótką receptą na tę przypadłość jest zdecydowanie się czym w końcu chce się być. Istnieją oczywiście niezwykle wybitne jednostki, które są większością z tych rzeczy naraz, ale w przypadku zwyczajnie wybitnych jednostek lepiej trzymać się czegoś co najlepiej danej osobie wychodzi. Nie każdy musi być śpiewającym i piszącym traktaty filozoficzne aktorem po godzinach zajmującym się projektowaniem drapaczy chmur.
Inną sprawą jest definicja „zwykłej osoby”. Mam przyjemność znać osoby związane z filmem i telewizją, mam przyjemność znać architektów, okazjonalnych reżyserów, otarłam się o pisarzy i różne inne artystyczne indywidualności. Nawet o osobę nominowaną w tym roku do Oscara. Wszyscy oni wydawali mi się jak najbardziej zwykli. W pozytywnym znaczeniu tego słowa. Są osobami, które są mniej lub bardziej zadowolone z tego co robią i z podjętych w życiu decyzji. Miło z nimi porozmawiać. Nie bije od nich wielkość, bije od nich zdecydowanie i to, że niektórzy są bardziej przyjaźni, a inni mniej.
Z kolei osobą, którą pod pewnym względem uważam za niezwykłą, był na przykład mój nauczyciel PO. Kilka lat temu umarł na raka, po wielu latach spędzonych na paleniu i dowodzeniu ludźmi. Bo przedtem był wojskowym, jeszcze za komuny. Nie pamiętam już gdzie w internecie znalazłam dyskusję na jego temat, ale szacunek widoczny w wypowiedziach był, jak na internetowe standardy, zaskakujący. Szokujący. W sumie co on takiego zrobił? Nic specjalnego. Był zabawny, charyzmatyczny i bardzo szanował innych. Przez wiele lat. Gdziekolwiek był, jakąkolwiek funkcję sprawował. Zwyczajnie. Nudno.
Potrzeba bycia docenianym jest naturalna dla każdego człowieka. Potrzeba bycia „niezwykłym” i wybicia się ponad swoje otoczenie może być oznaką geniuszu albo…desperacji. Pudelek pełen jest podobnych desperatów. Jeśli ze wszystkich sił pracujesz nad czymś, co sprawia Ci przyjemność, jest wielką pasją i nie daje spać po nocach, to niezwykłość stanie się efektem ubocznym. Może już jest Twoją cechą. Pewnie o tym wiesz i zakładam, że wcale nie musisz się tym chwalić. Jeśli zaś ze wszystkich sił starasz się być niezwykłym i to jedyna wartość, do której dążysz, nie zazdroszczę. Bo wcześniej czy później dojdziesz do tego, że być może nie reprezentujesz sobą niczego specjalnego. Że zamiast skupić się na robieniu CZEGOŚ, skupiasz się na przyszłej chwale i w sumie nie do końca wiesz czemu konkretnie oczekujesz poklasku. A po drodze możesz podjąć mnóstwo nieprzyjemnych decyzji. Wszyscy chcemy być uwielbiani, ale jeśli uwielbiają nas bez specjalnych przesłanek, bez specjalnych zasług, również przyjemność będzie nikła. Potrzebujemy wiedzieć, że jesteśmy warci uwielbienia. Czuć się wartymi miłości.
Miałam kiedyś wychowawczynię, którą niespecjalnie lubiłam, ale której wypowiedź wraca do mnie po dziś dzień. Powiedziała, że spośród wszystkich typów uczniów nie jest w stanie znieść tego jednego, który na komplement skierowany do innego dziecka od razu krzyczy „ja też tak umiem”, „ja umiem lepiej”, „ja mam więcej” i tak dalej. Jej słowa może nie były wzorem pedagogicznego podejścia, ale nauczyciel też człowiek. Podzielam jej niechęć. Przy czym w przypadku dzieci można tę cechę uznać za po prostu dziecinną, w przypadku dorosłych jest naprawdę okropna.
Na zakończenie dodam, że sporo pisarzy, którzy są moimi idolami, na których próbuję się wzorować lub przynajmniej chcę myśleć, że próbuję, było „zwykłymi osobami”. Do pewnego momentu, kiedy to suma ich doświadczeń i umiejętności sprawiła, że stali się zupełnie niezwykli.
Warto przemyśleć.
|zdjęcie : Katarzyna Terek|
16 thoughts on “Nie staraj się być niezwykłą osobą”
Ostatnio każdy twój tekst mnie urzeka 🙂 Prezentują taki racjonalny romantyzm. Nurty w teorii sprzeczne, a to szkoda, bo sobie nawzajem bardzo potrzebne.
Mądrze prawisz. 😉
świetna notka
http://iamemilias.tumblr.com/post/112209191044/szukam-roznych-sposobow-na-szybki-porost-wlosow
Nie zwykła to była kobieta z brodą. A to kim będziemy to tylko nasza zasługa.
Myślę, że warto byłoby również przemyśleć swoje oburzenie, bo to pytanie wcale nie było głupie ani w żaden sposób złe. Żeby nie było – zgadzam się co do tego, że każdy z nas jest wyjątkowy na swój unikalny sposób. Bez względu na to czy mówimy o sławnym aktorze czy o pani z warzywniaka. Jednak nie rozumiem od kiedy pragnienie bycia niezwykłym, wyróżniającym się z tłumu jest czymś, co powinno się aż tak krytykować.
Najbardziej zabolał mnie akapit, w którym napisałaś, że najpierw trzeba zdecydować się kim chce się być. Pewnie, ciągłe miotanie się pomiędzy różnymi działalnościami, specjalizacjami nie doprowadzi do żadnego konkretnego efektu i może równie dobrze okazać się zmarnowanym czasem. W końcu zamiast tego całego „miotania się” mogliśmy skupić się na jeden rzeczy i doprowadzić ją do samego końca. Problem polega na tym, że nie dla każdego jest to tak banalnie proste. Często zanim znajdzie się swoje powołanie mija naprawdę dużo czasu. Ba, niektórzy poszukują „swojego” zajęcia przez całe życie, a mimo to są szczęśliwi i spełnieni. Zmiana zdania, nawet (a może zwłaszcza?) w takiej kwestii, nie powinna podlegać krytyce. Tak jak wspomniałaś – to od nas zależy kim będziemy. Jeżeli ktoś ma życzenie być niezwykłym człowiekiem, to tylko i wyłącznie jego broszka.
Problemem wielu ludzi jest to, ze chca byc niezwykli bez specjalnego wysilku, zaslug, z samego tylko faktu istnienia. To nie jest droga do niezwyklosci, to jest droga do seksu w basenie przed kamerami. Szukanie siebie to proces niezbedny do osiagniecia czegokolwiek i nie widze w moim tekscie krytyki tego procesu, wrecz przeciwnie. Widze problem w szukaniu za wszelka cene i na sile drogi do chwaly.
Kolejny świetny tekst:) dobrze się Ciebie czyta:) całkiem niedawno odkryłam Twojego bloga i musze przyznać ze spośród wielu, jego jako jednego z nielicznych czytam z prawdziwą przyjemnością 🙂 Dzięki za to!
bymadameem.blogspot.com
Już jakiś czas rozmyślam o tym, że ludzie lubią być niezwykli/dziwni/inni. Często słyszę, że sami siebie tak określają z dumą. Nawet kiedyś sama tak robiłam, ale po jakimś czasie zauważyłam, że ta dziwność to nic wyjątkowego, jest powtarzalna, nie czyni szczególnym. Zauważyłam, że niezwykłymi/dziwnymi ludźmi określają się te osoby, które nie są mocno osadzone w sobie i które nie do końca jednak siebie akceptują. Potrzebują takiego określenia, by poczuć się jakoś.
jest takie powiedzenie – „you are unique. like everybody else.” Osobiście wychodzę z założenia, że każdy jest na swój sposób wyjątkowy – niepowtarzalny zestaw doświadczeń, reakcji na te doświadczenia, osobowość i to jak się kształtowała przez lata, umiejętności oraz talenty. Z drugiej strony sama niezwykłość może być różnie pojmowana – dla kogoś na miano niezwykłego będzie zasługiwał sposób w jaki ktoś inny zjednuje sobie ludzi, za to dla innych niezwykłość może być bliższa pojęciu geniuszu, łatwości z jaką niektórym jednostkom przychodzi np. tworzenie nowych rzeczy, pojęć itp.
Z jednej strony można napotkać na wiele artykułów, stron, gdzie zachęcają do wniesienia niezwykłości w swoje życie. Być „extraordinary”. Są też takie, gdzie autor/ka zachęca do doceniania codzienności, zauważania tzw. „codziennych cudów”. Sama pogoń za osiągnięciem statusu „niezwykłej” zuepłnie mnie nie pociąga – w czyich oczach chcemy być niezwykli? ile trzeba po to poświęcić? a co, jesli w pół drogi zmienią się „standardy”?
Jasne, miejmy cele, ambicje i dążmy w swoich działaniach do tego, by je realizować. Nie widzę też nic złego/ nagannego w chęci „wyciśnięcia” z życia jak najwięcej – jeśli ma się ochotę, możliwości, to czemu nie spróbować, zaryzykować? Ale wydaje mi się, że to my sami powinniśmy być sędziami w tym, czy nasze życie jest niezwykłe – jeśli nie chcielibyśmy zamienić je na żadne inne, to chyba dobrze 🙂
Mądrze napisane:)
Śmieję się teraz, bo u mnie stanęło na „ostatecznie architektura”, i niestety zdarza się jeszcze, że zatęsknię za „byciem aktorką”. Mam wrażenie, że dążenie do bycia „kimś niezwykłym” spowodowane jest chęcią posiadania niezwykłego życia -nie uczynienia go niezwykłym, lecz „dostania” takiego lepszego , ciekawszego życia w prezencie, tak jak mówisz, za nic. Wydaje się (mi się np. kiedyś wydawało) , że bycie aktorką z automatu gwarantuje mnóstwo niesamowitych przeżyć na co dzień, eliminując całkowicie prozę życia – na szczęście szczere wywiady z aktorami w pismach kobiecych ten mit w mojej głowie obaliły ( prawdopodobnie ileś lat temu to właśnie te wywiady- może mniej szczere? – go tam zasiały). Gdy przychodzą do mnie myśli typu „ach, gdybym była aktorką…” przypomina mi się zdanie „nie ma innego życia niż codzienne” (nie pamiętam kto to powiedział, a szkoda), dzięki któremu troszkę trzeźwieję. Nie wiem, czemu akurat tego aktorstwa się tak uczepiłam … Może dlatego, że architektura ostatecznie okazała się być bardzo „zwykłym” zawodem 🙂
Druga przyczyna takiej postawy – moim zdaniem – to wybrakowane poczucie własnej wartości. Wybrakowane bardzo mocno, skoro prosi się o czerwone dywany i błyski fleszy. Trzecia – sądząc po sobie sprzed paru lat – wybrakowana grupa wspierających ludzi – w sytuacji braku „kibiców” w najbliższym otoczeniu zaczyna się marzyć o posiadaniu fanów….
Dziwię się, że resztki tej infantylnej postawy ciągle mi towarzyszą, więc dzięki wielkie za tekst.
Aha, no i zarówno architekci jak i aktorzy (pisarze itd), dzielą się na tych zwykłych i niezwykłych. Miarą „niezwykłości” jest zaangażowanie wkładane w wykonywanie zawodu, pasja, pomysły, i ogrom pracy włożonej w samodoskonalenie się. łatwo zostać zwykłym architektem, nawet zwykłym profesorem wykładającym architekturę, trudniej stać się kimś niezwykłym w swoim środowisku zawodowym – na szczęście nie ma przymusu (chyba, ze ktoś tworzy go w swojej głowie) i są jeszcze inne konfiguracje („zwykła” osoba będąca niezwykłym rodzicem n.p. – bardzo dobra opcja)
o matko! myślałam, że zdjęcie z Taxidriver’a i szukałam związku..
Świetnie czyta mi się takie teksty 🙂
amen! <3
Jestem tutaj pierwszy raz, więc nie bardzo się orientuję, ale… kiedyś jako dziecko miałam marzenia, potem jedna baba w pracy u mojej mamy powiedziała – ale pani Stasiu, córka do liceum? Ona sobie nie poradzi. Przecież inteligencja to jest dziedziczna…. No to sobie pomarzyłam. Takie marzenie – zobaczysz dziwko, że kiedyś tam jeszcze będę twoim szefem. minęło 26 lat, ogłosili konkurs na stanowisko derektora tejże placówki. 26 kandytatów, byłam najlepsza. Szkoda, że moja mama już tego nie doczekała. Byłam wtedy najniezwyklejsza na świecie. Zaczęłam derektorowac, a ta pani, co to miała wątpliwości co do mojej inteligencji wprowadzała mnie w tematy i przekazywała obowiązki, gdyż właśnie odchodziła na emeryturę. A ja byłam jej szefem. To był ten raz, kiedy poczułam się tak naprawdę niezwykłą osobą.
Ale Twój sukces to wynik ciężkiej pracy, co można tylko podziwiać i gratulować! Chodzi mi raczej o pragnienie tylko sukcesu, bez przykładania uwagi, co trzeba zrobić, by do niego dojść.