Ze ślubem wiąże się mnóstwo dylematów. Jak przekonać DJ-a, żeby nie grał absolutnie żadnego disco polo. Jak wytłumaczyć dekoratorce (zatrudnionej przez hotel), że nie chodzi mi o żaden efekt “wow”, w domyśle wiążący się z dopłatą do jej usług, a efekt kosza pełnego lawendy. Jak wyjaśnić mamie, że nie potrzebuję wylatujących przed kościołem motyli, ani nawet gołębi, a teściowej, że kozak grający na bałałajce nie jest marzeniem mojego przyszłego męża. I, last but not least, jakie przyjąć nazwisko.
Nie zrozumcie mnie źle. W normalnych przypadkach nie widzę tutaj specjalnie dylematów związanych z feminizmem, tożsamością i tak dalej. Nazwisko narzeczonego podoba mi się o wiele bardziej i przyznam nieśmiało, że lata temu jako zakochana nastolatka zapisywałam stosy kartek trenując podpis składający się z mojego imienia i jego nazwiska. Brzmią razem porządnie. Brzmią razem dobrze. Swojego obecnego nazwiska nie kocham, uważam je za niezbyt ładne, nie mam do niego wielkiego sentymentu. No, może poza tym, że gdy moje imię i nazwisko wymawia się szybko i bez pauzy, to brzmi jak nazwa jakiegoś wykręconego Pokemona. Pokemony są w porządku. Martadziok, wybieram cię!
Wszystko wydawałoby się zatem przepięknie proste. No to w czym problem?
To nazwisko jest, delikatnie mówiąc, znane. Połączenie mojego imienia z jego nazwiskiem oblatuje natomiast regularnie prasę i media, od poważnych tytułów po Pudelka. Podobnie często. W kontekście, który jest mi tak bardzo obcy, że nie potrafię dla obcości tej znaleźć imienia. Utwór Loathing z musicalu Wicked prawie daje radę. Prawie.
Nie wiem jak to jest nazywać się tak samo jak znana osoba. Lata temu znałam nieoryginalną Agnieszkę Chylińską i raczej się nie żaliła. Wyobrażam sobie, że pewnie można ze znanym nazwiskiem żyć i może nawet nie odczuwać na swojej skórze ani specjalnych korzyści ani nieprzyjemności, o ile nie jest się na przykład Dorotą Rabczewską. Choć pewnie i to ma swoje dobre strony. I zaręczam, gdybym miała nazywać się Dorota Rabczewska to zaśmiałabym się, machnęła ręką i nie pisałabym tego tekstu. Sęk w tym, że nie chodzi o Dorotę Rabczewską.
Mogłabym przyjąć podwójne nazwisko. Nawet znieść to, że połączenie brzmi kuriozalnie, jakby dziobak pobił się z inną kaczką, krew lała się gęsto i jeszcze sypały się wokół pióra. Przecież lubię turpizm. Nie lubię jednak literowania, a wyjaśnianie po angielsku jak się nazywam zaczęłoby mi zajmować większość konwersacji.
Ja wiem. Czemże jest nazwa? To, co zowiem różą, pod inną nazwą równieby pachniało. Ale czy inna nazwa naprawdę musi być nieodłącznie związana z obozem politycznym, który jest absolutnie najdalszy wszelkim moim poglądom? W sposób niezwykle głośny? Jestem psychicznie gotowa na wiele w imię miłości: tortury, jedzenie papryki, tortury poprzez jedzenie papryki, posiadanie hipoalergicznego szczeniaczka, nawet długi lot samolotem. Sami widzicie jak bardzo mogę się poświęcić. Ale naprawdę nie wiem czy jestem gotowa na badawcze spojrzenia upewniające się, czy ja to ja czy ona. Wolałabym już być Pokemonem.
| zdjęcie w nagłówku: Alex Gilbert |
40 thoughts on “Zmiana nazwiska po ślubie a tożsamość”
Wzięłam podwójne nazwisko, bo nie wiedziałam kim jest Anna Kotarbińska. Dziś irytuję się, gdy ludzie w ogóle nie wiedzą jak się nazywam, bo przyswajają tylko jedno nazwisko, a w moim zawodzie to dosyć istotne. Tym samym, zachowałam tożsamość, ale ludzie mają problem z jej przyswojeniem. Musisz to dobrze przemyśleć 🙂
Martadziok jest super! Wybierałabym!
Biore oba. I chetnie wezmę też kosz pełen lawendy, ale nie wiem czy jestem aż tak asertywna w stosunku do pani dekorującej sale. Walcze z DJ o każdą jedną biesiadną piosenkę. Z rodziną najpierw walczyłam. O DJ. Walcze też o brak akordeonu, zbierania pieniędzy „na wózek” i zabaw weselnych przy „jesteś szolona”. To pewnie się nie uda, ale o swoje nazwisko walcze jak lwica. Będą oba.
Najprostsze rozwiązanie to zapłacenie za wszystko samemu, wtedy nikt nie ma żadnych argumentów. Tylko portfel boli, ale to się da znieść.
Czytam Twojego bloga od niedawna i nie wiedziałam dotąd jak masz na imię :).
Mieszkając poza PL masz ten komfort, że raczej nikt nie będzie kojarzył Cię z tamtą Martą K, jeśli wybierzesz taką opcję.
I zapewne skutecznie mnie to poza Polską zatrzyma 😉
Miałem kiedyś koleżankę, która powiedziała, że chętnie by się rozwiodła ale nie chce jej się dowodu wymieniać;)
Tyyyle roboty, 3 minuty na złożenie podania i 3 minuty na odbiór, łojezu, a w dodatku za darmo…
Zresztą po rozwodzie nie trzeba wcale zmieniać nazwiska 😛
Jeśli chce się rozwieść to zapraszam do mnie, chętnie pomogę (-;
niezły zonk. ja mam dwa. nie mogłam tak od razu na głęboką wodę…
Ja tu widzę jeszcze jedną opcję: dodanie inicjału drugiego imienia. Tylko to niezbyt wygodne, Joanne K. Rowling chyba nie przedstawia się w ten sposób nowo poznanym ludziom 😀 Ale znam osoby, które mają podwójne nazwisko w dokumentach, a przedstawiają się tylko jednym, wybranym, w zależności od okoliczności. Może to jest rozwiązanie?
Nie dziwię się Twojemu dylematowi, ucieczka od tamponowych inicjałów to przy tym nic takiego…
Tylko, że K u Rowling nie jest inicjałem nazwiska. „Przed publikacją Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego jej wydawca, Bloomsbury, w obawie przed odstraszeniem potencjalnych czytelników damskim imieniem na okładce, zasugerował, aby podpisać książkę inicjałami, dodając drugie imię. Rowling wybrała imię swojej babci, Kathleen, chociaż sama nigdy go nie nosiła. W ten sposób powstał pseudonim J. K. Rowling. Obecnie nazywa się Joanne Murray, po mężu. „
Co prawda na razie w planach nie mam wychodzenia za maz, ale jakos tak sobie postanowiłam, ze zostanę przy swoim nazwisku. Lubię je, pasuje do imienia. Tym bardziej podziwiam osoby, ktore zmieniają nazwisko, ja jestem zbyt duża egoistką na to 😉
A i tak jesteśmy tylko PESELem lub innym NINem. Zawsze mnie dziwiły historie typu: Wielki szok kobieta zostawiła swoje nazwisko! No i co? Jaka to różnica?
Są sytuacje prawne, kiedy i PESEL się zmienia.
Miałam przyjąć nazwisko męża, dzień przed ślubem zmieniłam zdanie i zostawiłam panieńskie. Właściwie to był jego pomysł. Przyznaję, że bywają z tym problemy ( na przykład notariusz nie skuma, że jesteśmy małżeństwem i trzeba zmieniać umowę, trzeba wszędzie akt ślubu nosić, bo nie wierzą na słowo) i zastanawiam się czy jednak nie zmienić. Jego podoba mi się bardziej, ot tyle, dlatego się zastanawiam:) Podwójne nazwiska, bez urazy, wydają mi się strasznie pretensjonalne, dlatego nawet nie rozważałam takiej opcji (plus moje miałoby z myślnikiem 22 znaki).
Martadziok brzmi godnie!
Ja nie zmieniłam i jak dotychczas nie spotkałam się z żadnymi problemami natury formalnej. Ani nikt nie podważał faktu, że jesteśmy małżeństwem. Ciekawostka.
No niestety.
Anglicy lubią proste i krótkie, jak im zaczniesz to literować, to niechybnie padną w połowie, nie wymówią wcale.
A może po prostu zmieńcie obydwoje nazwisko na np Pace i po kłopocie 🙂
To jest bardzo dobra opcja, którą poważnie rozważam. Marta Pace, to brzmi pięknie.
To może zamień końcówkę na „-ski”? Trzęsienia ziemi zmiana nie wywoła,a jednak troszkę inaczej.
Chociaż opcja przyjęciem nazwiska „Pace” jest bardzo fair.
Niedawno miałam podobny dylemat, tyle, że zwyczajnie lubiłam swoje rodowe nazwisko i tylko to było powodem do rozważań nad / jaką zmianą. Zdecydowałam się na nazwisko męża.
Proces przyzwyczajenia się do bycia „panią P.” w miejsce „panny J.” przebiegł szybko i jakoś tak… naturalnie. Największy szok przeżyłam w momencie zmiany nazwiska na profilu fb 🙂 kiedy to pierwszy raz zobaczyłam nowe połączenie obok miniaturki własnego zdjęcia. Takie czasy?
Pozdrawiam!
U mnie była rozkmina, bo lubiłam swoje panieńskie nazwisko, bardzo. Było charakterne i rozpoznawalne. Mąż kupił mnie tym, że powiedział, że dla niego zawsze będę „K”, więc powinnam przyjąć takie nazwisko, żebym to ja się z nim dobrze czuła. Koleżanki skutecznie odstraszyły od podwójnego (niewygoda!), więc mam teraz piękne, krótkie nazwisko bez polskich znaków. Całe szczęście, że gotowe na wszystko już nie lecą, bo kiedyś pytania „Solis? To jak z gotowych na wszystko, Gabi Solis!” były na porządku dziennym 😉
Osobiście dla mnie nazwisko to część tożsamości. Jeśli któraś kobieta chce przyjąć naziwsko męża to oczywiście proszę bardzo. Natomiast nie widzę nic złego w braku zmieniania nazwiska przez kobietę, tak samo jak nie wodzę nic złego w zmianie nazwiska przez faceta
Też znam nieoryginalną A.Chylińską 😉 A druga śmieszna sprawa – całkiem niedawno mój kolega żenił się z dziewczyną o imieniu Twoim i nazwisku, nad którym gdybasz… nie dziwię się, że przyjęła jego nazwisko 😉
Ja chciałam zostać przy panieńskim nazwisku. Mój mąż, feminista, zaproponował, żebyśmy oboje zmienili nazwisko na podwójne i tak też zrobiliśmy. Co ciekawe, najbardziej przeciwne takiemu rozwiązaniu były moja mama i babcia, ponieważ kto to widział tak mężczyznę zmanipulować i trzymać pod pantoflem! Nowe, dwuczłonowe nazwisko jest super, ma tylko dziewięć liter i oboje zgadzamy się, że jest to nazwisko osoby, która wie, co mówi 🙂
Za 10 lat o tamtej Marcie nikt nie będzie pamiętał, więc chyba jednak nie przejmowałabym się za bardzo tym faktem. Łączone nazwiska często brzmią dziwnie, zwłaszcza kiedy są to dwa kompletnie nie pasujące do siebie nazwiska, albo oba długie. W PL wydaje się to być ostatnio bardzo popularne, w innych krajach jakoś wyjątkowo rzadko widuję podwójnie. Jeżeli ktoś nie może pogodzić się ze stratą swojego, to już chyba lepiej nic nie zmieniać i zostać przy swoim 😉
Niby tak, ale to potencjalnie najlepsze 10 lat mojego życia…
Przesadziłam, za 5 lat 😉 Zresztą to chyba jest jak z nietypowymi imionami, za pierwszym razem zwracasz uwagę, za trzecim jest jak każde inne
najważniejsze żeby się ze sobą dobrze czuć,o sobie myśleć ze spokojem. nie o dziewczynie. przetnij i zobacz. przetnij.
a w razie czego, książki zawsze można wydawać pod panieńskim nazwiskiem!
Zachowałam swoje nazwisko z wielu powodów a nasz syn ma nazwisko męża. Problemy zaczęły się już w szpitalu, kiedy to zwracano się do mnie nazwiskiem dziecka… Wszystkich urzędach muszę przedstawiać akt małżeństwa a podczas podróży zdarza się, że pytają o akt urodzenia dziecka. Odkąd mieszkamy w Londynie tych sytuacji jest o wiele mniej. Pomimo trudności, nadal jestem zadowolona ze swojej decyzji. Polecam 🙂
A co sądzisz o podwójnym nazwisku dla dziecka? (W przypadku, gdy każde z rodziców zachowało swoje w momencie ślubu).
Ja zmieniałam nazwisko dwa razy. Najpierw zmieniłam przez USC na nazwisko panieńskie mamy a po ślubie dodałam drugi człon od męża. Dla mnie osobiście zmiana tylko na jego nazwisko była nie do przyjęcia, jakbym się stawała całkiem nową osobą. A przecież tylko wyszłam za mąż. Poza tym, za bardzo czuję się związana i dumna ze swojego, z linią rodziny od tego nazwiska, żeby przerzucać się tylko na mężowe. Teraz jestem postrachem urzędników i wszystkich osób, które próbują mnie zapisać ze słuchu, ale lubię to połączenie i jestem z niego dumna 🙂
Zawiódł mnie ten tekst….Jaki problem 0_o
Jak będziesz zmieniał nazwisko to pogadamy.
W sumie już mniejsza z tym, jak masz na imię, za jakiś czas faktycznie nikt tej osoby nie bedzie kojarzył, ale sama wizja posiadania tego nazwiska… 😀 Jak Twój narzeczony z tym żyje? 😛
Ja kiedyś omal swojego nie zmieniłam na nazwisko mamy. Ładne było, kurczaki, takie szlacheckie w brzmieniu i pasujące do nazwiska. Ale jakoś utknęło. Teraz trochę żałuję, przepadło, za dużo mejli i innych rzeczy mam na nazwisko ojca, a że wychodzić za mąż nie planuję nigdy, to chyba zostanie tak jak jest. Jestem fanką podwójnych nazwisk, o ile do siebie pasują. Jeśli czujesz, że coś nie gra w nich razem, to już chyba lepszy Pudel. O wiem, mogłabym na nazwisko panieńskie babci, Miernicka, w zasadzie bardzo mazowieckie i rzadkie nazwisko tylko po co, skoro i tak w sieci czuję się beznazwiskowo lavinką? Nawet rodzone imię bym zmieniła. Lavinka to po prostu ja.
Podobieństwo znikome, więc raczej nikt się nie będzie zastanawiał, ale mogą pytać, „czy z tych”, a to tez niebezpieczne….
Nie tylko kobiety mają problem z nazwiskami „znanymi” Nie wiem czy czytałaś którąś książkę Piotra Adamczyka. Już we wstępnie rozprawia się ze swoim aktorskim odpowiednikiem 😉