Jakiś czas temu koleżanka przestała odpisywać na wysyłane przeze mnie wiadomości. Ignorowała propozycje spotkania, nie siląc się nawet na wymówki. Technologia działa w służbie pogardy i dzięki niej miałam świadomość, że wszystkie moje “hej co robisz w weekend” i “nie masz ochoty na kawę” zostały odebrane, zobaczone i przeczytane.
Co sobie pomyślałam? To co pomyślałaby większość normalnych osób. Już mnie nie lubi. Nie chce się ze mną widzieć. Na pewno irytuje ją lub śmieszy każda próba kontaktu z mojej strony. I w sumie trudno się dziwić. Przecież ona jest fajna. Taka mądra i zdolna. Z fajną pracą. Ma tylu super artystycznych i przebojowych znajomych, wstyd byłoby przed nimi pokazać się z taką nudziarą jak ja. Jasne, na studiach się niby lubiłyśmy i spędzałyśmy razem sporo czasu, ale to było dawno…Pewnie szkoda jej na mnie zachodu. Zwłaszcza, że ostatnio jak się widziałyśmy byłam przecież w dołku i tak bardzo narzekałam. Musiałam wydać się jej toksyczna. Sama jestem sobie winna, że taka osoba nie chce się już ze mną zadawać. Powinnam się cieszyć, że kiedykolwiek chciała.
W końcu nadeszła odpowiedź. Koleżanka przepraszała za brak kontaktu. Bardzo jej głupio i ma nadzieję, że się nie obraziłam. Bo miała załamanie nerwowe, musiała rzucić pracę i wprowadzić się z powrotem do rodziców na drugim końcu kraju, gdzie chodzi na terapię.
To nie jest łatwe zrozumieć, że nie jesteś miarą wszechrzeczy. Że nie jesteś światłością świata i centrum wszechświata. Że wszyscy ludzie nie istnieją tylko po to, żeby leczyć lub karmić Twoje kompleksy i myśleć jakoś specjalnie głęboko o pozycji, którą zajmujesz w ich świecie. Nie siedzą po kątach obmawiając Cię i snując plany swojej nienawiści. Nie odpisują na wiadomości, bo tak samo jak ja czy Ty odebrali je w pracy, umierając na katar albo oglądając serial i odłożyli na potem, a w międzyczasie wydarzyło się WSZYSTKO. A jak dzieje się WSZYSTKO to nie sposób pamiętać o mailu czy wiadomości. Osobiście przypominam sobie zwykle po kilkunastu dniach. Czasem przepraszam i odpisuję. Czasem jest mi tak wstyd, że boję się odezwać. Tak niestety skończyło się kilka obiecujących znajomości.
Mój szef był ostatnio na “wybitnym szkoleniu”. Wrócił do biura podekscytowany. Oto odnalazł sekret udanego małżeństwa. Oto zrozumiał jak rozmawiać z ludźmi.
– Dajesz, szefie!- zakrzyknęłam ochoczo, bo akurat dzień wcześniej mąż dokuczył mi tak bardzo, że idąc do pracy zastanawiałam się ile walizek będę potrzebowała, żeby spakować wszystkie swoje manatki.
– Zaprawdę, powiadam Wam – szef zaczął z patosem. – Nie zawsze do cholery chodzi o ciebie.
No naprawdę, nie zawsze. A kiedy nawet chodzi o Ciebie, z pewnością się o tym dowiesz. Jeśli musisz się tego domyślać to najlepszy dowód, że szkoda na to wszystko czasu.
PS Jeśli ktoś jednak snuje nienawistne plany to jest to olbrzymi komplement. Ale to już zupełnie inna historia…
| zdjęcia: Katarzyna Terek |
22 thoughts on “Nie jesteś miarą wszechrzeczy”
Jej, jacy Wy jesteście razem pięknie rudzi. Perfekcyjne zdjęcie, pochwal autorkę.
Riennahera, na tym zdjęciu jesteś z mężem???
Nie.
Aż za dobrze znam ten stan: „jest mi tak wstyd, że boję się odezwać”…
Zawsze sobie obiecuję i postanawiam: „Teraz to będę odpisywać na wiadomości, smsy, maile, etc. OD RAZU, bezzwłocznie!”, taaa
Jako wrażliwiec zawsze silnie przeżywałam takie sytuacje. Umysł podsuwał tysiące niefajnych powodów – co zrobiłam nie tak? dlaczego nie jestem lubiana, szanowana? Zatracałam się w tym myślowym bagnie okrutnie, analizowałam bez końca, przeczuwałam najczarniejsze scenariusze, a przede wszystkim nie mogłam zrozumieć, jak można tak postępować (bo ja przecież nie wyobrażam sobie nie odp na wiadomość, ba! – z powodu silnego poczucia obowiązku robiłam to zwykle z prędkością błyskawicy, by tylko być fair i uniknąć wyrzutów sumienia).
Niedawno nadszedł moment, że zrozumiałam to, o czym piszesz w tym wpisie. Po dwóch latach dostałam odpowiedź od pewnej osoby. Nie była w stanie odpisać wcześniej, nie w głowie jej to było, miała pilniejszą sprawę. Dopiero teraz dowiedziałam się JAK CHOLERNIE PILNĄ – ten ktoś przez te lata milczenia walczył o życie najbliższej osoby chorej na nowotwór. Niestety chory zmarł kilka miesięcy temu. A ja dopiero teraz zrozumiałam, że nie trzeba było tracić energii, nie trzeba było tak się zadręczać, no i również, że: „nie jestem miarą wszechrzeczy”.
Zdjęcie jest fantastyczne! Ochy i achy
Artykuł jak zwykle na poziomie, ale te zdjęcia! Miodzio!
Zdjęcia mają moc! Cudne. Zwykle nie odpisuje na smsy. Nie lubię gadać przez telefon. Najlepszą opcją jest spotkanie na żywo. Może dlatego mam tak mało przyjaciół, którzy w to wchodzą. Ja wiem, że nie jestem centrum ich życia, a oni moim. I nigdy nie mieliśmy o to pretensji.
Fantastyczne zdjęcia! I tekst też. 😉
Tekst… wiadomo, ale też zdecydowania brawa dla Kasi za foty!!
Coraz bardziej Cie lubie!
W trakcie czytania niemal poczułam jak zapala się mała żaróweczka nad moją głową. Niby tekst o czymś oczywistym, a jednak czasami wymaga przypomnienia…
No i te zdjęcia, idealne, bardzo rude i bardzo tumblrowe 😀
To prawda, ale chyba część z nas jest wychowywanych w poczuciu winy i/lub byciu wystawianym na permanentny ogląd i ocenę innych. Walka z tym to ciężka praca.
PS Doskonałe zdjęcia!
„Czasem jest mi tak wstyd, że boję się odezwać” – oj, znam to. Tak samo jak ze wszelkiego rodzaju rzeczami do zrobienia – im dłużej nie możesz się zabrać za ich zrobienie, tym trudniej i bardziej wstyd i głupio… A co do sedna tego wpisu, kiedyś gdzieś znalazłam coś podobnego: dlaczego boimy się kompromitacji, niepowodzeń? ludzie raczej nie zauważą każdego naszego potknięcia, nie są skupieni wyłącznie na nas przez cały czas. Niby coś w tym smutnego, bo czasem fajnie by było, aby przez moment poświęcali całą uwagę. Z drugiej strony – czyli spokojnie można robić swoje, a jak coś nie wyjdzie, to nikt nie będzie tego rozpamiętywał przez najbliższe trzy lata. Nikt oprócz nas samych 😉
Dokładnie. Nikt nie pamięta jak się ośmieszyliśmy na historii w gimnazjum.
Zdjęcia <3
to, że „nie zawsze do cholery chodzi o ciebie” wiedziałam już od dawna i wszystko w tej kwestii miałam bardzo dobrze wyregulowane. ale za to wytłumaczenie „a kiedy nawet chodzi o ciebie, z pewnością się o tym dowiesz. jeśli musisz się tego domyślać to najlepszy dowód, że szkoda na to wszystko czasu.” jest tak logiczne i racjonalne, że aż muszę sobie zapisać, żeby móc wracać w ramach potrzeby i tym samym sobie ładnie wszystko układać i porządkować na półeczkach w głowie, gdy zaczynam świrować.
Tekst jak zawsze wspaniały i oddaje całą prawdę. Ja nawet nie potrafię tego przyjąć do wiadomości a Ty jeszcze to tak wspaniale opisujesz! A te rude zdjęcia to już prostu kosmos!
Wysmienity tekst, temat jest rzadko poruszany, ba – nawet zauwazany. Nic dodac, nic ujac. Ja wychodze z zalozenia, ze lepiej pozno niz wcale, dlatego tez nie mam oporow przed odzywaniem sie do znajomych po np. rocznej przerwie. Dobrze wiem, ze zarowno oni, jak i ja, mamy rodziny, dzieci, domowe i pracowe obowiazki. a to wystarczy, by wpasc w rutyne tak okrutna, ze nawet jak sie znajdzie wolna chwile, to woli sie odsapnac z samym soba, niz gadac przez telefon. Pozdrawiam serdecznie.
Jakie przeza*ebiste zdjęcia! Piękna jesteś, no.
Moje podejście do ludzi zmieniło się diametralnie odkąd sobie to uświadomiłam. Dzięki, że utwierdzasz mnie w tym przekonaniu 🙂
Jeśli nikt Ci tego jeszcze nie powiedział: dobrze, że piszesz takie rzeczy. Pisz je.