Przez ostatnie dwa tygodnie na blogu nieco ucichło. Powodem tego stanu jest moje zagubienie się w świecie własnej głowy i skupienie na tworzeniu wymyślonej historii wymyślonych postaci, które są ze mną od jakichś piętnastu lat. Dostałam niedawno maila, w którym ktoś zasugerował, że chyba nie jestem wcale introwertyczką. Może nie. Po prostu przeżywam wymyślony zjazd wymyślonych przyjaciół. Codziennie. W pracy. W domu. W sklepie. W wannie.
Wciągnęło mnie to na tyle, że większość moich sił twórczych skupiła się na mordujących się nawzajem i romansujących elfach. Powoli wracam do ludzkiego świata. Dobra koleżanka, która od dwóch tygodni wysłuchuje moich wątków, przy których Moda na Sukces jest prosta i niezwykle wyrafinowana, zasugerowała metodę na wyjście z impasu. Jeśli nie możesz pokonać wroga przyłącz się do niego. I napisz tekst o elfach.
W ten sposób wpadłyśmy na pomysł zebrania sugestii, gdzie w Londynie mogłyby mieszkać elfy. Bo skoro w mojej głowie jeżdżą w deszczu czarnymi taksówkami, to muszą przecież gdzieś dojechać i wstawić do jakiegoś piekarnika mrożone lembasy. Zebrałam zatem listę miejsc, w których spodziewałabym się spotkać jakiegoś Thranduila czy innego Legolasa, gdyby oni też poruszali się czarnymi taksówkami i metrem.
I wyszło mi jak poniżej.
Greenwich
Żeby zacząć umiejscawiać elfie domostwa w Londynie, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie z czym kojarzą się elfy. Dla mnie to las, długowieczność, nieprzyzwoite bogactwo, pogarda, idealne włosy (jak łatwo gardzić światem, kiedy masz idealne włosy), skomplikowane konstrukcje i zdobienia.
Jeśli las, to drzewa, a najbardziej epickie drzewa widziałam w Greenwich, w okolicach obserwatorium. Jest stamtąd też wspaniały widok na miasto i wyobrażam sobie wysokie postaci z idealnymi włosami wśród tych pięknych pni i konarów, za jednym zamachem spoglądających z pogardą na cały Londyn. Po co się rozdrabniać.

Pozostając w klimatach piękna przyrody, stanowi ona tło dla wymuskanych twarzy i włosów (wspominałam już o idealnych włosach?) i nie wyobrażam sobie, że elfy odpuściłyby okazję, żeby wyglądać wspaniale i godnie na tle białego kwiecia. Obok białego kwiecia nie sposób przejść obojętnie. Najlepsze kwiecie znajduje się natomiast w wielkich miejskich parkach, spośród których szczególnie polecam Hyde Park i Regents Park. Nawet głupi człowiek wygląda na tym tle jakoś lepiej.


Jeśli jesteśmy już w Regents Park, jakże wygodnie byłoby mieszkać w jego okolicach. Zwłaszcza, że kolejną cechą, z którą kojarzą się elfy jest bogactwo. A jeśli bogactwo, to sława, blichtr i śmietanka towarzyska. Czyli Primrose Hill, gdzie swego czasu mieszkała grupa pięknych, młodych i bogatych osób, która przez wiele lat wprawiała w zachwyt cały świat i pozwalała się utrzymać brytyjskim tabloidom. Kate Moss, Jude Law, Sienna Miller, Ewan McGregor, Sadie Frost, Jonny Lee Miller, ich przyjaciele, kochankowie i inne oboczności. Thranduil i Jude z pewnością mogliby porozmawiać o swoim skomplikowanym życiu uczuciowym stojąc w kolejce po organiczne lembasy.

Podobno w Shard są mieszkania. Podobno kosztowały między 30-50 milionów funtów. Takie pieniądze mają tylko szejkowie i elfi lordowie. Poza tym cały ten budynek wygląda jak Wieża z Kości Słoniowej, albo wielkie szklane FAKJU pokazane ludzkości. Czyli muszą w tym mieszkać szejkowie i elfi lordowie.
Niektórym elfom wisi i powiewa czy inni myślą, że są super bogate czy nie. A niektórym nie wisi i chcą udawać, że nie są. Elfy w ogóle kojarzą mi się z nonszalancją hipsterów. Shoreditch jest zatem idealną lokalizacją na elfie siedziby. Niby wschodni Londyn, szacunek ludzi ulicy i artystyczna bohema, ale jednak sukces, startupy i przedproże City. Bukiet z bluszczu i szkła wykwitający z pozornej rudery…to krzyczy „jestem elfim hipsterem”. I płacę za czynsz jak za zboże.

Elfy są bogate i wyniosłe, ale przede wszystkim też dziwne. Patrzą inaczej, czują inaczej, żyją inaczej. Może więc betonowe ogródki w środku sadzawki? Czemu nie? Świetny pomysł! Natura jest ich zwichrowaną kochanką.

Fikuśne kręcone schody mają w sobie coś z apokaliptycznego Rivendell czy Mirkwoodu. Z jednej strony dość przyjemna architektura i jak najbardziej nobliwa lokalizacja, z drugiej kradzione z ulicy znaki drogowe i kocie wychodki. Pogarda i autoironia do kwadratu. Wydają się też szalenie niepraktyczne. Ale kto elfowi zabroni? Tylko spróbuj zabronić. Zaraz wyzwą Cię od krasnoluda.

To już przykład z mojej dzielni. Bardzo lubię okolice teatru dla dzieci na Angel, który sąsiaduje z mały parkiem i bajecznymi budynkami. Czasem wyobrażam sobie, kto też mieszka w tym cudownie zarośniętym budynku. Myślę, że elfy. A przynajmniej mieszkały, ale potem zapomniały, że mają warty kilka milionów dom w centrum Londynu, bo zajmowały się czymś Ważnym. Aż gałązki pousychały.

Jedna z najbardziej sztampowych i zarazem najładniejszych dzielnic. Nie wyobrażam sobie tu jakiegoś pierwszego lepszego elfa. O nie. Te drzwi bardzo pasują mi do Elronda.

Jeśli znacie inne elfie siedziby, koniecznie się podzielcie.
15 thoughts on “Gdzie w Londynie mieszkałyby elfy?”
Co napiszesz to łykam jak kapłon 😉 ale myślę że najlepszą będzie ta opcja pierwsza, bo zawsze mogą uciec do swojego lasu, który jest na wyciągnięcie ręki i włos (idealny nie?)nawet nie zadąży im się zmierzwić (chociaż im się chyba włosy nie mierzwią…..?)
Kwestia elfów pewnie, ale Sindarinom raczej nie…
Hampstead Heath, jak mogłaś zapomnieć przecież to już jest taki Elvenhood. Jestem przekonana, że w Pergola Garden można je spotkać. Ej, wogóle przeszło mi przez myśl, że może te nieludzko piękne kobiety, które zawsze mają idealnie ułożone włosy i wogóle to żadnej się nie zna osobiście, ale nawet w londyńskim metrze otacza je oaza swobody i nonszalancji o 8ej rano gdy wszyscy inni kiszą się w tłoku, może one, to londyńskie elfy?
tak tak Hampstead Heath a w Kenwood zjadają okruszki po ciastach co spadają niesfornym kawowiczom 🙂
Jak to okruszki? Czemu Thranduil miałby jeść okruszki???
edit” 'tak tak Hampstead Heath a w Kenwood kawowicze niesforni zjadają okruszki po ciastach co spadają elfom 🙂
jak na obrazku
I Holland Park, tam na pewno też mieszkają elfy.
Właściwie nie mam żadnych innych miejsc, ale zdecydowanie przekonałaś mnie, aby te miejsca odwiedzić 🙂
Zdecydowanie Hampstead Heath oraz Kenwood House. Jeżeli w Londynie żyją elfy, to muszą mieć kontakt z naturą a to miejsce idealnie się do tego nadaje. Natomiast w samym Hampstead mogliby żyć już elfi „emeryci”, którzy odsunęli się od głównego nurtu i teraz szukają spokoju
doskonałe! od razu pomyślałam o Hampstead Heath, ale wersja dla emerytów jest super 😀
Super wpis! Bardzo chciałabym przeczytać coś twojej tworczości o elfach. Dlaczego czegoś nie opublikujesz?:)
Jeja, Dlaczego tak kostycznie patrzycie na elfy, Elf-par, park-elf albo cośtam cośtam megaporośnięte bluszczem, albo jak chałupa premiera rodem z „Małej Brytanii”. Elfy mieszkają w małych podmiejskich wymuskanych osiedlach, jeżdżą oplami vectra lub innymi bmw ale pod spodem – POD SPOOOOOODEM tych domków, proszę państwa (wejście przez garaż, dźwignia za obluzowaną cegiełką) – są prawdziwe korytarze rodem z siedziby Thranduila – że hoho. Na cały wieczór w oknach wystawiają takie krawieckie manekiny z głowami (Milczenie owiec) i zapalają światło, żeby SĄSIEDZI nieelfy myśleli, że są w domu, a oni hyc i na dół. Na pewno.
Zdecydowanie Regents Park, i jeszcze te tylne uliczki przy dworcu Victoria. I New Forest niedaleko mnie 🙂
No więc jeśli idziesz wzdłuż Regents Canal od Małej Wenecji aż do Zoo, to tam mieszkają same elfy. Na pewno w domach na tyłach Zoo. I nie wierz w to, że to domy rosyjskich oligarchów, nie nie.