Ze wszystkich bezwartościowych kierunków, które można studiować, historia jest warta absolutnie najmniej. Wiem to, bo sama studiowałam historię.
Różne opcje polityczne uważają, że nauka historii jest kluczowa dla rozwoju młodego patrioty. Gówno prawda. Mówią tak chyba tylko dla jaj. Oczywistością jest, że każdy kierunek związany z kulturą i myślą ludzką można sobie o kant dupy potłuc, przy czym historia jest absolutnie najgorsza. Bo czego Cię tam niby nauczą? Co ktoś kiedyś zrobił i jak na tym wyszedł? A kogo to kurwa obchodzi? Koniec końców nie będziesz w stanie otworzyć rano serwisu z wiadomościami, bo każda jedna wygląda jak koszmarne deja vu. A jeśli nie wchodzisz na żadne serwisy, jeśli musisz omijać facebooka, jeśli polityka zagląda na twitter, kwejk i inne wykopy, to skąd brać lol content? Gdzie szukać nowych śmiesznych kotów?
Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. Ci, którzy ją pamiętają, skazani są dokładnie na to samo. Będą to po prostu bardziej przeżywać i mocniej się tym przejmować. Nawet jeśli każda komórka Twojego ciała buntuje się przeciwko temu, co Cię otacza, co atakuje z telewizji, z prasy, z komentarzy w internecie, w legislacji, zewsząd po prostu, to co zrobisz? Nic nie zrobisz. Skoro i tak wszyscy zginiemy marnie, powtarzając błędy, które ludzkość powtarza od wieków, czyż nie lepiej mieć niespodziankę co się stanie? Po co psuć sobie humor, po co spojlerować kolejny odcinek rozpierduchy? Czyż nie przyjemniej czekać w napięciu kiedy wejdą do domu najpierw śniademu sąsiadowi, który zajebał Ci pracę i kobietę, potem gejowi, potem wszelkiemu innemu lewactwu, a na koniec, wcześniej czy później, Tobie samemu?
Kiedy uporamy się już z historią i wykreślimy ją z programu nauczania, zastępując najlepiej czymś co pozwoli nam się efektywniej zabijać, powinien przyjść czas na literaturę i wszelkie inne przejawy sztuki i humanizmu. Jeśli nie wiesz kim jest Kasandra, czujesz się mniej głupio, pisząc głupie teksty na blogu. Nie chcemy przecież czuć się głupio. Musimy czuć się pewnie. Im bardziej pewnie się czujesz i im mniej pytań zadajesz, tym lepiej. Musisz czuć, że Twoja racja jest najtwojsza, a Ty i Tobie podobni jesteście jedynymi sprawiedliwymi. A jeśli inni Twojej racji nie kochają, to Wy sprawicie, że ją pokochają. A jeśli sprawicie to pięścią, to cóż z tego? Cel uświęca środki, czyż nie?
Kimkolwiek jesteś, przykładaj się do wf-u, biologii i geografii. Dobra kondycja przyda się zarówno naparzającemu jak i naparzanemu. Zawsze też warto wiedzieć, które jagódki w lesie są jadalne. I w którą stronę biegniesz.
24 thoughts on “Nie idź na historię”
ja poszłam na polonistykę i też myslałam, że na nic mi się nie przyda.
później poszłam na pedagogikę i też myślałam, że zastosowania nie znajdzie..
a tu taka niespodzianka:))
myślę jednak, że to socjologia jest tym kierunkiem, którego nie warto wybierać 🙂
Protestuję! Studiowałam socjologię przez całe trzy lata (zanim doszłam do wniosku, że sama o siebie zadbam lepiej, niż uczelnia) i szalenie miło wspominam ten czas – do dzisiaj namiętnie rozkładam relacje społeczne na czynniki pierwsze, co, o dziwo, mocno przydaje mi się w pracy w Social Mediach. Też się nie spodziewałam 😉
A od kiedy socjologia ma dać zawód? Jej zadaniem jest nauczyć nas jak funkcjonuje społeczeństwo i jednostka, i ja sobie tą wiedzę bardzo cenię. Jest to dziedzina czysto akademicka, badawcza.
Choć ku mojemu zaskoczeniu pracodawcy z marketingu, PR, HR itp, bardzo często piszą w wymaganiach o studiach socjologicznych/psychologicznych/zarządzania. Przydatność tych kierunków zależy od tego, czy student się uczył ze zrozumieniem, czy wkuwał żeby zdać i zapomnieć. Jeżeli to pierwsze (plus znajomość języków), znajdzie pracę bez problemu. Jeżeli to drugie, to cóż, ale po żadnych studiach, które się po prostu przeszło, pracy nie ma.
Filologia polska jest równie bezwartościowa. Jak twierdzą pracodawcy „mówić i pisać po polsku, to każdy umi” i tyle. Pogadane. Łatwiej znaleźć igłę w stogu siana, niż pracę z filologią polską w papierach…
Potwierdzam…
a ja zaprzeczam. jeśli ma się łeb na karku, to każde doświadczenie i umiejętność można przekuć w atut.
Przemknęło mi dzisiaj w pasku informacji top 3 polskich polityków, których Polacy darzą obecnie największym zaufaniem… i zwymiotowałam w środku bardzo mocno.
Aż dostałam dreszczy podczas czytania.
I trochę też czytając komentarze z licytacją, które humany się najmniej przydają w życiu – przecież w ogóle nie o tym był tekst!
Rien, mam nadzieję, że się mylisz.
zgadzam się:) przecież z tekstu Riennahery ironia aż kipi, trochę się dziwię, że nie wszyscy to widzą.
Widocznie umrę nierozumiana…
Codziennie widzę historię powtarzającą się w wiadomościach, w polityce światowej… Z czasem wpadam w stan historycznej nirwany i w ogóle przestaję odróżniać to, co się stało z tym, co się dzieje albo dopiero stanie. Kiedy wydaje mi się, że cała historia świata już się stała, nie przejmuję się niczym- bo po co przeżywać coś, co było. Tu kogoś mordują, tu robią zamachy, tu ktoś robi panikę a tam wróży apokalipsę- dla mnie to wszystko już było, więc po co się przejmować? Dla mnie właśnie historia znieczula na wszystko, co nas otacza, bo na wszystko jesteśmy przygotowani. Nawet na to, że jako ludzie wykształceni zginiemy pierwsi ^^
Dla wszystkich historyków- polecam łączyć się w większe grupy. Żyjąc wśród czterech historyków łatwiej osiągnąć stan nirwany, łatwiej zapomnieć o teraźniejszości i o wiele łatwiej wymieniać się książkami.
jako mała dziewczynka, oglądając na ekranie kineskopowego neptuna czarno białego sto-drugiego „rudego” tratującego czarno białe brzóski czułam taką wielką ulgę, że to już było, że mądrzy dorośli wyciągnęli wnioski i że to się juz nigdy nie powtórzy.
a dzis jestem dorosła i ulgi już nie odczuwam. i bardzo mi tego świata szkoda. boję się – szczególnie mocno kiedy myślę o moim małym synku.
dlaczego jest nas, jasnowidzów tak mało? nie mamy szans.
I okazuje się, że nauka historii to najprostsza droga do melancholii.
Nigdy wcześniej nie pomyślałam, że mogę być masochistką.
Chyba Twój najlepszy tekst ostatnio. I pierwszy raz Cię widzę rzucającą na blogu kurwami, zawsze jakaś bardziej romantyczna byłaś.
„Czyż nie przyjemniej czekać w napięciu kiedy wejdą do domu najpierw śniademu sąsiadowi, który zajebał Ci pracę i kobietę, potem gejowi, potem wszelkiemu innemu lewactwu, a na koniec, wcześniej czy później, Tobie samemu?”
Tym zdaniem wyraziłaś całą ohydę współczesnego społeczeństwa, szczególnie w PL, ale tutaj też, patrząc np. na kampanię Brexit i taki UKIP, BNP. Tego się boję dużo bardziej, niż jakichkolwiek terrorystów. Tej ślepoty i nienawiści.
Czy ludzie naprawdę zapomnieli? Czym na przykład się różni to plucie jadem, wzajemne obrzygiwanie się, dzielenie ludzi na my i „gorsi oni” od lat 30. XX w., lokalizacja Zachodnia Europa? Anything? Jednak nie? Nowe pokolenie, zupełne odcięcie się od przeszłości. Bo przecież jesteśmy tacy zajebiści i wiemy lepiej.
Jestem chora na głowę to i zahamowania mi puszczają.
W takim stanie umysłu powstają ponoć najpiękniejsze wiersze…
Najlepiej nic nie studiować, nie zastanawiać się za wiele, być prostym
człowiekiem, idealnym wyborcą i szczęśliwym obywatelem. Oh wait, jakim
obywatelem – prawdziwym Polakiem chciałam napisać.
Piękny wpis.
Zawsze byłam noga z historii (i to lewa), bo daty uparcie zlewały mi się w jedno. Pamięć do dat zerowa. Ale kierując się na nauki społeczne, na socjologię, odnoszę często podobne wrażenie. Niby nie da się przewidzieć dokładnie, jak zachowa się jednostka, czy społeczeństwo, ale odnoszę wrażenie, że jednak się da. Bo w kółko robimy to samo. Porywamy tłumy w ten sam sposób, wywołujemy nienawiść w ten sam sposób, krzyczymy te same hasła. I wydaje nam się, że jesteśmy inni, mądrzejsi od wcześniejszych pokoleń.
A ironią losu jest, że znając schematy np. manipulacji tłumem, z początku potrafimy być odporni, bo widzimy wzór. Tyle, że przed sprawną manipulacją nawet największy specjalista odporny nie jest. I tak się kręcimy w kółko.
Jesteśmy mądrzejsi od wcześniejszych pokoleń. Sęk tylko w jednym…
„The person is smart. People are dumb, panicky, dangerous animals, and you know it!”
Miałem epizod w swoim życiu z Politologią… straciłem tak 4 lata życia, a nie przyniosło to żadnego efektu. Nie stałem się w niczym lepszym, nic się nie dowiedziałem. Dużo więcej dało mi 9 miesięcy w Londynie. Szkoła życia i otwarcia na nowe rzeczy. Także historia wcale nie jest taka najgorsza 😉
To jest o tym tekście komentarz?
Trochę tak. Bo nie tylko na historię nie warto iść, bo nie tylko tam się traci czas. W sumie jak pomyślałem to tak luźno powiązany, ale zawsze.
Skomentuję krótko: studiowałam religioznawstwo. To kierunek, który daje wiedzę, której posiadanie w dłuższej perspektywie przyprawia o wrzody żołądka i rozstruj nerwów.
Dobrze prawisz! A ja poszłabym jeszcze o krok dalej i wzorem Gileadu zabroniła w ogóle nauki czytania, bo jednak nawet nie studiując historii, zawsze można przypadkiem trafić na jakąś historyczną książkę… Albo mądry wpis na blogu 😉 Coś czuję, że Czarnek aż zacierałby rączki na taką wizję. Zwłaszcza na wizję dziewczynek, które nie marnują czasu na głupoty takie jak czytanie czy naukę historii i dzięki temu mają go więcej na bieganie i gubienie kilogramów.
„Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.”