Zacznijmy od tego, że jestem wielką egoistką pod każdym względem. Najbardziej interesują mnie ludzie w moim otoczeniu oraz ja sama. Najbardziej lubię ludzi, którzy mnie samej wydają się mili i z którymi czuję się dobrze. Jeśli ktoś wydaje mi się niemiły albo ciężko się z nim dogadać, to na przykład nie spotykam się z nim i nie rozmawiam. Bo znam tak dużo innych osób, że wolę poświęcić im czas. Ci niemili pewnie też mają milsze osoby, z którymi będzie im lepiej niż ze mną. Dajmy sobie żyć.
Bardzo zazdroszczę innym czasu do zmarnowania. Sama mam dużo do zrobienia, bo wokół, oprócz dobrych i miłych ludzi, jest jeszcze tyle interesujących i fajnych rzeczy. Tyle książek do przeczytania, seriali do obejrzenia, ścieżek do wydreptania. Wino nie wypije się samo, teksty się same nie napiszą i heheszki się same nie wyśmieją. I tak nie zdążę zrobić wszystkiego, a jeszcze przydałoby się na to zarobić. Męczy mnie ta świadomość i chciałabym dodać sobie do życia kolejne dekady, aby mieć pewność, że przeczytam całą wartą uwagi literaturę XIX-wieku. Albo odwiedzę każde miasto, w którym mieszka miły znajomy i które wyglądałoby pięknie na zdjęciach. Wiem, że tego nie zrobię i rani mnie to prosto w serce.
Tym bardziej zatem podziwiam ludzi, którzy mają tyle czasu, żeby myśleć o innych. Nie chodzi mi o tych, którzy innym pomagają i się nimi opiekują, bo tak podejrzewam, że czują się w związku ze swoją działalnością miło. Nawet jeśli jest im ciężko, to jednak świadomość dobrych wyborów koniec końców też jest niezwykle miła. Na to warto poświęcać czas.
Są jednak ci prawdziwi krezusi życia z mnóstwem czasu do zmarnowania na innych. Do krzyczenia, wypisywania, oznajmiania światu, że ktoś jest taki, siaki czy owaki bo z kimś sypia albo z kimś nie sypia, urodził się w tym, a nie innym miejscu z takim, a nie innym kolorem skóry i przynależnością do grupy religijnej, bo ma twarz czy ciało, które nie odpowiadają czyimś potrzebom estetycznym, albo czyjś talent i twórczość do nich nie przemawia. W głowie mi się nie mieści jak oni umieją ogarnąć swój dzień, miesiąc, rok, żeby załatwić te wszystkie miłe i dobre i puchate rzeczy dostępne człowiekowi i jeszcze mieć nadwyżkę czasu do wykorzystania na nienawiść.
Bardzo, bardzo im tej organizacji i czasu zazdroszczę. Gdyby tak umieć, gdyby posiąść tę tajemną wiedzę, a potem spożytkować ją na swoje własne niecne zainteresowania.
Czyż to nie byłoby piękne?
12 thoughts on “Nie mam czasu na nienawiść”
Dziękuję za ten tekst ❤ Miałam ostatnio drobne „spięcie” z pewną blogerką, zmieniła mocno profil bloga i bardzo krytycznie mnie oceniła jako osobę, po tym jak wyraziłam swoje niezadowolenie. I tak sobie myślałam o tym wszystkim, myślałam, czy jeszcze czegoś nie powinnam jej napisać i teraz uświadomiłam sobie, że nie. Wybrała inną drogę, trudno, nara, niech robi co chce. Nie będę tracić czasu na nieistotne z mojego punktu widzenia osoby, które może i są kreatywne, ale jako ludzie niekoniecznie miłe.
Już chyba lepiej oglądać śmieszne koty, seriale i pić wino niż się przejmować takimi bzdurkami.
Więc dziękuję ?
Zabawię się w adwokata diabła, bo zdarzyło się mi czytać teksty o tym jaka jestem zła bo nie jestem już szafiarką tylko piszę teksty. Blog zajmuje bardzo dużo czasu i wymaga wysiłku i każdy powinien pisać go tak, jak czuje. Nawet jeśli się to nie podoba części odbiorcy.
Ale tak właśnie – nie lubisz, wyłączasz. Po co robić komuś i sobie przykrość?
Tak, ja absolutnie się z tym zgadzam. Ale kulturalnie napisałam, że mi z tego powodu smutno, zostałam personalnie obrażona, przeprosiłam i życzyłam wszystkiego dobrego i znowu oberwałam. No i tak się łamałam co z tym fantem zrobić, ale już wiem 😉
To nie dobra organizacja czasu.. zakładam, że osoby, które w takim stopniu jak piszesz karmią się wyrażaniem swojej negatywnej opinii na temat życia innych ludzi mają też inne priorytety. I może być tak, że jak dla Ciebie ładowanie akumulatorów to czytanie, podróże, spędzanie czasu ze znajomymi i inne „puchate rzeczy” – takim osobom akumulatorek ładuje się gdy komuś „pojadą”. Od pewnego czasu, kiedy przeanalizowałam sobie, jak ponuro musi być w głowie takich osób, które wolą wtrącać się w życie innych i że w większości przypadków wynika to z jakichś wewnętrznych problemów, kompleksów, syndromów narcyza itp – nawet mnie te osoby nie drażnią.
Nigdy nie zrozumiem, że moja siostra potrafi mówić dłużej niż pięć minut o czymś, czego nienawidzi albo co ją denerwuje. No nie zrozumiem. Mi po prostu szkoda energii i przestrzeni myślowej na takie rzeczy.
Często staram się skierować rozmowę na inny tor, „czemu mówisz mi o tym głupim X, powiedz co fajnego ci się zdarzyło”.
A ja myślę, że dla Twojej siostry takie negatywne osoby i sytuacje są punktem odniesienia. Może też próbować przez rozmowę obłaskawić swoje emocje. No i czy każdy denerwujący temat należy przemilczeć? Co z niesprawiedliwością, chamstwem naszym powszednim? Niekiedy odnoszę wrażenie, że podejście „nie mam czasu na negatywne emocje” to taki eufemizm dla „zamiećmy sprawę pod dywan”.
Myślę, że w dużej części masz rację, nie można milczeć jeśli chodzi o rzeczy, które można zmienić. I jasne, trzeba mówić, żeby uwolnić się od negatywnych uczuć. Myślałam o osobach, które denerwują się (przykład z życia) na youtubera idiotę, nieszkodliwego, ale denerwującego, i dodatkowo oglądają więcej jego filmów i się negatywnie nakręcają. I na coś takiego szkoda mi energii.
I czasami bywam trochę nieczuła na złe rzeczy, na które nie mam wpływu, dla własnego zdrowia psychicznego, i jeszcze próbuję odkryć, czy to na pewno dobry sposób na życie.
Byłoby! A gdyby jeszcze móc zabrać ten czas tym wszystkim, którzy go w taki beznadziejny sposób marnują?
A najlepsze jest to, że przecież nienawiść niszczy najbardziej tego, kto nienawidzi.
Ach, ten czas na nienawiść, zawsze mi go brakuje… 😉 A tak na poważnie – organizacja czasu to manipulacja priorytetami i minutami w obrębie obszarów, które obejmują. Moimi priorytetami jest czytanie dobrych książek, robienie fajnych, ruszających się kolaży, pisanie o tym, co mnie kręci i spędzanie czasu z tymi, których kocham. Nienawiści nawet na tej liście nie umieszczam. Jeśli pojawia się w moim życiu to wkrada się ukradkiem, niepostrzeżona i najczęściej kiedy prowadzę samochód ;). Nie miejmy czasu na nienawiść, miejmy czas na miłość!
Świetny tekst, w punkt! Zawsze mnie zaskakuje, jak bardzo puste musi być życie ludzi, którzy dobrowolnie poświęcają czas na to, żeby kogoś pohejtować. Aha, a ten fragment: „. Tyle książek do przeczytania, seriali do obejrzenia, ścieżek do wydreptania. Wino nie wypije się samo, teksty się same nie napiszą i heheszki się same nie wyśmieją. I tak nie zdążę zrobić wszystkiego, a jeszcze przydałoby się na to zarobić. Męczy mnie ta świadomość i chciałabym dodać sobie do życia kolejne dekady, aby mieć pewność, że przeczytam całą wartą uwagi literaturę XIX-wieku. Albo odwiedzę każde miasto, w którym mieszka miły znajomy i które wyglądałoby pięknie na zdjęciach.” – miszczostwo :D:D Rozpłynęłam się!