Ślub, miłość, związki (no i oczywiście dzieci, ale dziś nie o tym) – to tematy, na które każdy ma coś do powiedzenia i z reguły uważa, że jego racja jest jakoś istotna. Wiem przecież o tym, nie jestem w internetach od wczoraj, ale mimo wszystko wciąż mnie zaskakują w swojej popularności i tego jak emocjonalnie ludzie do nich podchodzą. I jak lubią wbijać szpile innym.
Te szpile są oczywiście w jakiś sposób bardziej odczuwalne dla osób dzielących się z innymi swoim życiem, na przykład dla takich blogerów o wszystkim i o niczym jak ja. Pamiętam komentarze, jakie przeczytałam (na blogu i nie tylko, bo najlepsze teksty padały poza moimi kanałami) po ogłoszeniu zaręczyn i po podzieleniu się zdjęciami ze ślubu.
he he, długo poczekała sobie na oświadczyny
ale otłuszczone plecy, ta suknia to dla kogoś szczupłego, myślałam, że jest szczuplejsza
po co ci w ogóle ślub, to nie jest do niczego potrzebne
Z jakiegoś powodu te trzy konkretne bardzo utkwiły mi w głowie. Także gratulacje dla kogokolwiek, kto był autorem. Sama wolę być pamiętana, bo kogoś zmotywowałam albo powiedziałam coś mądrego, ale różne są priorytety. Rzadko spotykam szczęśliwe osoby, ochoczo wbijające szpile innym.
Wychowawczyni w liceum zasugerowała matce mojego przyjaciela, że nie powinien się ze mną zadawać, bo pochodzę z rodziny patologicznej. Moi rodzice są rozwiedzeni. Patologia to takie ciekawe pojęcie. Osobiście uważałam tę panią za psychopatkę, chociaż miała pełną rodzinę. Zastanawia mnie też czy kiedykolwiek się domyśliła, że mój przyjaciel jest gejem.
Ktoś spytał mnie, po co brać ślub i sam fakt, że moja opinia może mieć dla kogoś jakiekolwiek znaczenie, jest nieco niesamowity. Różnym ludziom ślub potrzebny jest z różnych powodów. Innym z różnych powodów potrzebny nie jest i to też jest spoko. Nic mi do tego. Nie interesuje mnie czy ktoś sypia z mężem czy konkubentem, czy jest hetero, homo czy bi. Czyjeś związki ani mnie nie bulwersują, ani niezbyt ciekawią. Chyba, że to związki bliskich mi osób, które z jakiegoś powodu cierpią. W innych przypadkach – wszystko co nie jest kryminałem, jest w porządku, jeśli wszyscy są szczęśliwi. Ogólnie postuluję, żeby każdy robił to, co go uszczęśliwia, bo szczęście jednostek tworzy ogólny dobrobyt. Chyba, że ktoś jest jednostką paskudną, ale to już inna historia.
Mnie osobiście ślub pomógł poukładać sobie trochę w głowie. Trochę to trwało, myślę nawet, że ten proces dalej trwa, ale pomógł. Nie było żadnych wielkich zmian. Po ślubie życie toczy się dalej, bo po tym jak odjeżdżasz w stronę zachodzącego słońca, przychodzi kolejny jego wschód. Dla niektórych na szczęście, dla innych na nieszczęście, bo brak im ekscytującego bodźca. Sama byłam przeszczęśliwa, że już koniec z tą szopką, że można znowu leżeć razem pod kocem i oglądać seriale. Nie ukrywam, że spokojne szczęście codzienności przemawia do mnie bardziej niż wielkie uroczystości i najważniejsze dni w życiu. Wielkie gale oddałabym za obiad w lokalnym pubie.
Ślub poukładał mi nieco w głowie, bo jestem osobą neurotyczną, emocjonalną i nawet nie tyle wrażliwą, co przewrażliwioną. Jeśli nie czuję się pewnie i bezpiecznie, moja codzienność się wali. Od czasu ślubu czuję się pewniej i bezpieczniej. Nie odczytuję każdego grymasu twarzy jako oznaki zwiastującej koniec miłości. Nie czuję każdej rozłąki jako ostatniego razu kiedy się widzimy. Kłótnia nie sprawia, że nie mogę się podnieść z rozpaczy do końca dnia. Bo skoro on powiedział w obecności świadków, że chce ze mną być, to raczej będzie. Poza tym znając nasze podejście do wypełniania aplikacji i załatwiania formalności, szybciej się pogodzimy niż na poważnie rozstaniemy.
Czy po ślubie ludzie przestają się starać? Myślę, że są po prostu tacy, jakimi byli zawsze. Może nawet są bardziej sobą niż kiedykolwiek? Ciężko mi oceniać jak ja się zmieniłam, bo nie z sobą jestem w związku, ale po ślubie robi mi się częściej głupio. Jasne, czasem małżonek zachowa się jak burak, ale może nie musiałam się tak wydzierać? Może trzeba było odpuścić? Lepiej od razu przeproszę, zamiast pielęgnować focha. Mam wrażenie, że mój mąż działa podobnie. Wciąż kłócimy się, ale jakoś krócej i “przepraszam” przychodzi jakoś szybciej. Jesteśmy w końcu Drużyną Pierścienia, mamy walczyć ze złem otaczającego świata, nie ze sobą.
Dla mnie ślub ma jeszcze wymiar czysto romantyczny. Każdy ma inne opowieści, które rozpalają mu wyobraźnię, ja mam Jane Austen i różne inne kostiumowe dyrdymały. Jak by to wyglądało, gdyby Darcy nie ożenił się z Elizabeth? Na czym zaczepiłaby się drama, gdyby jej się bezczelnie nie oświadczył?
Obchodzimy dzisiaj drugą rocznicę. Poszliśmy na rybę z frytkami. To najlepsza ryba z frytkami w okolicy. W najlepszym towarzystwie.
15 thoughts on “Po co brać ślub?”
Każdy ma inne powody ku temu, by brać ślub (lub też nie) – jedne czysto pragmatyczne, jak kredyt czy jakieś kwestie prawne, inne są bardziej romantyczne – ale właściwie pytanie zadane przez tę osobę jest po prostu głupie. Zresztą, pozostałe komentarze też są wyjątkowo kąśliwe. Ale takimi ludźmi się nie ma co przejmować, widocznie własnego życia nie mają i razi ich to, że ktoś może być szczęśliwy. W sumie to jest mi ich szkoda.
No i dalszych udanych rocznic 🙂
Ja tak dla sprostowania – żeby wziąć razem kredyt wcale nie trzeba być małżeństwem 😉 Wspólny kredyt może wziąć nawet dwóch kumpli. A ja akurat dwa tygodnie przed ślubem to spisałam rozdzielność majątkową. Nadal możemy wziąć wspólny kredyt, tylko sposób jego brania jest odrobinkę inny od tego małżeńskiego bez rozdzielności. A zupełnie taki sam jak dwóch kumpli, albo obcych osób, które nagle postanowiły kupić jedną nieruchomość ;D
Nie, oczywiście, że nie. Ja i narzeczony jesteśmy tego przykładem. A jednak jest sporo banków dość konserwatywnych w swojej ocenie – nie ma ślubu, nie ma kredytu. Stąd sa pary, co biorą szybki, cywilny ślub, aby go dostać. Dla mnie to jest głupota – w sensie taka ocena – bo ślub nie jest gwarancją niczego. Tak samo umowa na czas nieokreślony – przy innych bankach warunek nie do przeskoczenia wręcz. Co do rozdzielnosci majątkowej to również uważam, że to sprawa indywidualna, dyktowana różnymi czynnikami. Ja nie chcę tej rozdzielnosci, ale rozumiem ludzi, którzy chcą. To coś jak słynne ślub kościelny vs. cywilny. Każdy ślub jest ważny i wyjątkowy, nieważne, w jakiej instytucji zawarty.
I pięknie! Gratulacje wielkie i wszystkiego najlepszego:)
U nas ostatnio dziesiąta, risotto w domu (najlepsze na świecie), w najlepszym towarzystwie, choć z wybitnie rozmarudzonymi dzieciakami;)
Ja miałam to szczęście, że kiedy oświadczyłam, że z narzeczonym bierzemy ślub, to pomimo tego, że moja rodzina całe życie powtarzała, że „na co to komu”, nikt nawet krzywo nie spojrzał i nie skrytykował (za co pewnie bym zjadła żywcem, jak moją siostrę, która z kolei wieść o oświadczynach skwitowała tym, że chyba nam odbiło tak szybko się zaręczać (po trzech latach)). Jakby mnie ktoś faktycznie zapytał po co mi to, to nawet nie umiałabym powiedzieć, po prostu chcę, ale to chyba też jest okej. I chyba nikt bardziej wnikać w to nie powinien. ALE. Zaczęłam pisać ten komentarz tak naprawdę z powodu przytoczonych komentarzy, bo poczułam że skoro jakieś buraki poświęciły czas na napisanie takiego czegoś, to nie ma powodu żebym ja nie poświęciła czasu i nie napisała Ci czegoś od serduszka (naprawdę, o ile lepiej by się żyło jakby wszyscy tak robili, ale zamiast narzekać lepiej zacząć od siebie) – przy wybieraniu sukni ślubnej, chociaż ostatecznie padło na zupełnie inny krój, na początku wszystkim pokazywałam Twoje zdjęcia i mówiłam, że tak właśnie pięknie zamierzam wyglądać, jak Rannahiena. Kieckę ostatecznie wybrałam inną, ale mój wianek do ślubu jest tylko Twoją zasługą. I tyle, a mam nadzieję że tych wszystkich buców bardzo bolą zady, że Ci się dobrze układa 🙂
Ja mam to szczęście, że kiedy oświadczyłam, że z narzeczonym bierzemy ślub, to pomimo tego, że moja rodzina całe życie powtarzała, że „na co to komu”, nikt nawet krzywo nie spojrzał i nie skrytykował (za co pewnie bym zjadła żywcem, jak moją siostrę, która z kolei wieść o oświadczynach skwitowała tym, że chyba nam odbiło tak szybko się zaręczać (po trzech latach)). Jakby mnie ktoś faktycznie zapytał po co mi to, to nawet nie umiałabym powiedzieć, po prostu chcę, ale to chyba też jest okej. I chyba nikt bardziej wnikać w to nie powinien. ALE. Zaczęłam pisać ten komentarz tak naprawdę z powodu przytoczonych komentarzy, bo poczułam że skoro jakieś buraki poświęciły czas na napisanie takiego czegoś, to nie ma powodu żebym ja nie poświęciła czasu i nie napisała Ci czegoś od serduszka (naprawdę, o ile lepiej by się żyło jakby wszyscy tak robili, ale zamiast narzekać lepiej zacząć od siebie) – przy wybieraniu sukni ślubnej, chociaż ostatecznie padło na zupełnie inny krój, na początku wszystkim pokazywałam Twoje zdjęcia i mówiłam, że tak właśnie pięknie zamierzam wyglądać, jak Rannahiena. Kieckę ostatecznie wybrałam inną, ale mój wianek do ślubu jest tylko Twoją zasługą. I tyle, a mam nadzieję że tych wszystkich buców bardzo bolą zady, że Ci się dobrze układa 🙂 chociaż chyba powinnam im współczuć.
Przykro mi że ktoś w tak paskudny sposób skomentował coś co dla Ciebie było ważne i piękne. Ale tak jak zasugerowałaś, te osoby prawdopodobnie mają z sobą jakiś problem i stąd taka reakcja. Należy im raczej współczuć. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale postaraj się nie przejmować! Wyglądałaś super, w ogóle moim zdaniem jesteś piękna, Twój nos idealnie gra z całą twarzą, jesteś charakterystyczna i to jest atut! Też bym chciała mieć mniejszy ale skoro jest właśnie taki i jest mój to chyba najlepiej polubić, nie? 😉 Nie miałam okazji jeszcze tego napisać więc teraz: świetny, oryginalny blog. Czyta się rewelacyjnie czy to wpis o życiu czy o głupotkach. Nie znam Cię ale mam wrażenie że jest odbiciem Twojej osobowości. Pozdrawiam ciepło!
Zacznijmy od tego że ja wyszłam za mąż 2 tygodnie temu i Twoje ślubne posty (wraz z komentarzami do nich) bardzo mnie uspokajały w tej najgorszej gorączce. Więc przede wszystkim dziękuję Tobie i wszystkim komentującym, dzięki którym nie odwołałam wszystkiego ze stresu tydzień przed ani nie uciekłam do Paryża 🙂
Po drugie: pięknie wyglądałaś. Nawet przez moment rozważałam podobną stylówkę, ale doszłam do wniosku że to, co pasuje rudemu szczuplakowi niekoniecznie jest dobre dla niskiej brunetki. Za to przy plenerze pokazałam jedno zdjęcie i powiedziałam że koniecznie chcę mieć takie samo (taki mały fangirling:)
A tłuste plecy to problem z gatunku krzywych palców u stóp albo niekształtnej czaszki – jeśli ktoś na takie rzeczy zwraca uwagę u innych to należy mu tylko współczuć. Wszystko w temacie 🙂
Po prostu się wzruszyłam tym wpisem, mało jest dzisiaj dobrych, wrażliwych i romantycznych przy tym ludzi. Powiem wprost: Niech Wam Bóg błogosławi! <3
Gratuluję 2 rocznicy, u mnie niedawno tak samo 🙂
To o byciu drużyną pierścienia przeciwko złu świata – tak bardzo się zgadzam!
Mnie też utkwiły w pamięci te podłe komentarze o Twoich plecach i… w ogóle tam na forum było mnóstwo czepialskich słów odnośnie różnych szczegółów u innych panien młodych też – to mnie po prostu przeraża, że kobiety same sobie robią takie rzeczy, że przeszkadza im, że komuś lekko wystaje brzuch, albo że ma ślad stanika na opalonym ciele. Że sondują zdjęcia (a na żywo – twarze i figury koleżanek) w celu wyszukiwaniu niedoskonałości. 🙁 Sama skala takich kąśliwych uwag (czepiania się o szczegóły!) mnie przytłacza i wiem, że nie chcę mieć z takimi osobami do czynienia i sama nie chcę być taką osobą.
Wyglądałaś rewelacyjnie! 🙂
gratulacje z okazji drugiej rocznicy!
u mnie jest troszkę w drugą stronę – tzn. my nie przywiązujemy do tego szczególnej wagi, jeśli planujemy, to cywilny, a od jednej bliskiej osoby usłyszałam wręcz, że „cywilny to nie ślub”. moja prawie teściowa się trochę zdziwiła, że mnie zależy na tym wręcz mniej niż lubemu (w końcu to kobiety zawsze marzą o sukni z welonem)… mnie codzienność z moim ukochanym gwarantuje absolutną pewność i spokój, wiem, że dla nas ślub byłby zmianą tylko i wyłącznie prawną, ale też rozumiem, że dla wielu osób to jest ważna cezura, jakiś moment przejścia, rytuał albo takie zwyczajne nabranie pewności, że „na zawsze”.
ja sama, przy moim braku ślubnego entuzjazmu, chciałabym, gdy już o tym myślę, żeby to był – kiedy już do tego dojdzie – taki zwyczajnie miły dzień. spędzony w gronie bliskich. pełen małych radości. gwarantujący miłe wspomnienia.
rozumiem, że dla ciebie to było ważne i piękne. pisanie kąśliwych komentarzy o tak ważnym dla kogoś momencie (gdy jest to jeszcze jasne) świadczy o okropnej niedelikatności. z drugiej strony – w naszym kręgu kulturowym taka niedelikatność zdarza się i w drugą stronę, już wiele razy spotkałam się z nazywaniem bardzo poważnych i zwyczajnych związków kohabitacyjnych „niepoważnymi”, „zabawą w dom” i próbami odbierania im znaczenia, kiedy dla samych zainteresowanych są to związki jak najbardziej (pełno)wartościowe, którym niczego nie brakuje (w tym ślubu). miłość w ogóle jest piękna!
a wam sto lat!
Hej Rien, czytam cię od jakiegoś czasu i to jest mój pierwszy komentarz. Szczerze chciałam ci powiedzieć, że wyglądałaś naprawdę ślicznie. Skromnie, ale nie nudno, warkocz fajnym pomysłem był i pasował do tej elfiej stylizacji. Chociaż chciałabym też zobaczyć wersję z rozpuszczonymi włosami. Ogólnie cały ten wygląd po prostu bardzo do ciebie pasował, nie byłaś „przebrana” jak bardzo duża ilość panien młodych. Ty byłaś takim prawdziwym elfikiem 🙂 A co do twoich pleców – z opisu wynika, że mamy podobną figurę. Więc jako siostra w „niedoli” 😉 szczerze ci mówię – masz normalne plecy i z całą pewnością nie otłuszczone 🙂 Pozdrawiam cię 🙂
Maksymę „jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, to raczej się zamknij” powinno się wdrażać w polskich szkołach na etapie nauczania początkowego.
Napisałaś coś, o czym sama nie pomyślałam, i jestem w szoku, że tego nie zrobiłam. W sensie, nie pomyślałam nigdy o tym, jakie ślub daje poczucie bezpieczeństwa osobom nadwrażliwym, np. mnie. W relacjach międzyludzkich bardzo potrzebuję wiedzieć. Nie jestem nigdy pewna przyjaźni, póki nie usłyszę od kogoś wyraźnie „Bardzo cię lubię” albo „Uważam cię za przyjaciela”. Bez tych słów jestem w relacjach nerwowa i wciąż myślę sobie „A może ja mu przeszkadzam, może lubi mnie tylko trochę, może dla niego jestem tylko znajomą ze studiów, może powinnam zniknąć…?” Najchętniej miałabym to wszystko na piśmie. Nawet bycie koleżanką ze studiów powinno być potwierdzone pieczątką. Chyba właśnie spowodowałaś, że jakaś istota z Poznania kiedyś weźmie ślub, chociaż też nienawidzi wielkich gali i uważa że biel jest niepraktyczna.
Kurcze, to już druga rocznica?? Czytam Cię od długiego czasu, bo pamiętam jakby to było wczoraj jak dodawałaś info zaraz po ślubie. Wielkie gratulacje! Poza tym, bardzo podoba mi się Twoje podejście do związków. Jest takie…. zdrowe 🙂