Poniedziałek. Dzień Zła. Dies irae. Mała Apokalipsa. Co tydzień cieszymy się gdy dogorywa, po czym wkrótce odradza się jak feniks z popiołów.

Wszyscy znamy ten ból, wszyscy jedziemy na tym samym wózku (chyba, że jesteś freelancerem, to wtedy mogę powiedzieć tylko – FOCH ).

Ale jest jak jest. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Chociaż sama proponuję kilka refleksji nad naszym dzisiejszym nieszczęściem. Oto one.

 

 

Dobra praca to taka, w której nie odczuwasz wielkiej emocjonalnej różnicy między poniedziałkiem a innymi dniami. Nie żeby od razu zaprzeczać, że weekendy są najlepsze, nie przesadzajmy. Jednak nowe fajne zadania oraz możliwość pokazania się światu i ludziom z działu w nowej bluzce to też jest wartość. 

 

 

Każdy z nas zasługuje, żeby tak się czuć. Naprawdę. Ty też. 

(niezależnie od tego czy pracujesz w szklanym wieżowcu czy karmisz króliki) 

 

 

Niektóre firmy próbują oszukiwać i sprawiać, żeby poniedziałek był lepszy niż inne dni, na przykład dając na śniadanie darmowe rogaliki. To jest bardzo niesprawiedliwa taktyka i jestem jej przeciwna. Bo mój mąż tak ma, a ja nie. 

 

 

Zdecydowanie lepiej brać wolne poniedziałki niż wolne piątki. Lepiej odgruzowywać się we wtorek niż patrzeć jak wszystko się wali w czwartek i nie zdążymy z tym nic zrobić przed fajrantem. 

 

 

Można by sądzić, że wizyta w pubie w poniedziałek to słaby pomysł. Nie jest to prawda. Puby są w poniedziałek puste i ciche, paradoksalnie to czasem najmilszy czas, żeby w nich posiedzieć. O ile nie są zamknięte. Niektóre są. Wtedy ich nie kocham. 

 

 

Jeśli pierwsza Twoją myślą w poniedziałek jest “jeszcze X godzin i idę do pubu”, to być może masz problem. 

 

 

Czasami w niedzielę wieczorem czuję nieuzasadniony ból brzucha. Nawet jeśli wszystko idzie dobrze. A może szczególnie, kiedy wszystko idzie dobrze. Poniedziałek najczęściej nie potwierdza irracjonalnych obaw, ale ten strach jest przytłaczający. 

 

 

Języki słowiańskie obeszły się z poniedziałkiem okrutnie, w samej nazwie zaznaczając, że następuje po niedzieli, więc to automatycznie równia pochyła. Znakomita część innych języków, wliczając w to języki romańskie, germańskie, a nawet chiński, japoński i koreański, wiążą poniedziałek z księżycem. 

Czyż nie milej byłoby narzekać na księżycnik?

 

 

Poniedziałek to dzień najbardziej znienawidzony. Po środzie już z górki. Czwartek to mały piątek. Na sam piątek czekamy jak na zbawienie. W sobotę żyjemy pełnią życia, a niedziela to dzień pański.

Nie żal Wam wtorku? To chyba najbardziej niedoceniony i pominięty dzień, o którym najciężej powiedzieć coś konkretnego. Biedaczysko.

 

 

Koniec końców poniedziałek jest świetną wymówką, żeby nie musieć się z nikim socjalizować, tylko po wykonaniu niezbędnych tego dnia czynności czym prędzej wrócić do domu i schować się pod kocykiem. W poniedziałek nie wypada, żeby ktokolwiek oczekiwał od bliźniego energii do życia, a pragnienie świętego spokoju nie wydaje się cechą starego tetryka. Tego dnia każdy ze zrozumieniem pokiwa głową, jeśli powiesz “och, co za dzień, muszę już iść spać”. 

Czyż to nie piękny dar od poniedziałku? Przynajmniej za to warto być mu wdzięcznym. 

 

 

 

Miłego dnia, moi drodzy. 

Podoba Ci się? Podaj dalej »

61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

21 thoughts on “10 myśli na poniedziałek ”

      1. Nic tak nie robi dobrze na polubienie poniedziałku, jak weekend z dziećmi 😛 po dwóch dniach dziamania „mamo, a on mi zabrał!”, „mamo, a on nie chce się ze mną bawić!”, „mamo, nudzi mi się!” i „łeeeee” (to ostatnie w przypadku córki), wystarczy przeżyć poniedzałkowo-poranny armageddon (plecaki, śniadaniówki, kapcie, zeszyty, czapki, rękawiczki itd.) – a potem już laba 😀

  1. A ja, na przekór światu mam wolne poniedziałki. Podwaja to ich wartość bo: a) w mojej pracy mam tylko 1 dzień wolny w tygodniu (prowadze stajnie i szkółke jeździecką) b)sama sobie wybrałam ten dzień c)wszyscy mówią w niedzielę wieczór: „o nie jutro, poniedziałek”, a ja mogę otworzyć wino i książkę i choć przez chwilę czuć się jak władca życia.
    Także pozdrawiam spod kocyka i znad herbarki 🙂

  2. Ha, dopiero co napisałam w ankiecie, że jedne z moich ulubionych postów u Ciebie to właśnie „10 myśli”, a już wjechało 🙂 A co do poniedziałku, ja tam swoje lubię – w poniedziałki wchodzi nowa playlista do odkrycia na Spotify, więc sobie w pracy przesłuchuję 🙂

  3. Ja polubiłam poniedziałki od kiedy zaczęłam pracować sama. Nikt nie truje mi nad głową, robię sobie dodatkowe przerwy na kawę, na pudding i na fortepian. 😀
    Nie jest źle!

  4. Wzajemnie, miłego! 🙂

    I ciekawa jestem, skąd to powiązanie poniedziałku z księżycem. Dopiero teraz to odkryłam (a raczej Ty odkryłaś przede mną ;)).

    A co do wolnego w poniedziałki – noeeez, nie zgadzam się! To trochę tak jak przedłużenie niedzielnego lekkiego stresiku o jeden dzień. Zdecydowanie jestem z teamu tych, dla których nie ma nic lepszego niż piąteczek w czwarteczek.

  5. Przestałam nienawidzić poniedziałków, kiedy zaczęłam pracować w domu, bo zazwyczaj jest względny spokój do południa, zanim wszyscy się ogarną i obudzą po weekendzie.

    Kiedy pracowałam w korpo, to miałam jak pewna znana jutuberka: budziłam się z poniedziałek z myślą „rany, jeszcze tylko cztery razy”, a już w niedzielny wieczór bolał mnie brzuch.

  6. „Dobra praca to taka, w której nie odczuwasz wielkiej emocjonalnej różnicy między poniedziałkiem a innymi dniami” o wow, wychodzi na to, że mam dobrą pracę 😀 (z tym, że ja muszę prawie zawsze coś do pracy w weekend przygotować;nie ma tak, że zamykam drzwi pracy i pełen luz)

    Ale w szkole i na studiach niedziela to był koszmar 🙁 Straszny, bolesny smutek 🙁 Teraz w niedzielę jest spoko. Jestem taka szczęśliwa, że tak się to u mnie na dobre zmieniło 🙂

  7. A mnie jest właśnie poniedziałku szkoda. Nikt go nie lubi. Za to, że po prostu jest. Jest dla mnie trochę jak taki nielubiany kolega z klasy, kozioł ofiarny, który obrywa za nas wszystkich, za to, że praca, obowiązki i tak dalej.

    Chociaż mimo mojego współczucia, tak jak piszesz, kopniak w brzuch od poniedziałku boli mnie już w niedzielę. I chyba właśnie najbardziej wtedy.

  8. Od pracujących na etacie słyszałam, że gorsza jest niedziela, bo masz przed sobą 5 dni pracy, a w poniedziałek już tylko 4, więc już masz z górki 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top