Nie mam nic do powiedzenia.
Skończyłam się.
Wszystko zostało powiedziane.
Nie jest to pierwszy ani ostatni raz, kiedy przychodzi to samo uczucie. Zapewne nic nie znaczy i minie i znów będzie przepięknie i normalnie. Podniosę się, przyjdzie wiosna i będziemy wszyscy piękni i młodzi. W jasnej sukience będę się bujać na hamaku i świat znowu stanie się godny fotografowania. Bukiet na stole przypomina, że takie czasy nadejdą. Powietrze zaczyna powoli pachnieć nadzieją. Ale jeszcze trochę czasu.
Czasami marzymy o rzeczach, na które nie jesteśmy gotowi. O rzeczach, których nie moglibyśmy udźwignąć. Myślę, że w obecnym momencie życia nie jestem gotowa na nic więcej niż mam. Nie jestem gotowa na zmianę życia ani na spełnienie najskrytszych pragnień. Myślę, że ten rok, ta zima, ten luty dają w kość tak bardzo, że marzeniem jest przetrwać i pamiętać, że może być inaczej. Trzymać się tej myśli i nie zapomnieć, że sensem życia nie jest wytrwanie od porannego wyczołgania się z łóżka do wieczornego wczołgania się do łóżka, że między tymi dwoma momentami może być cały świat, ba, światy, wszechświaty i inne wymiary. W tej chwili ich istnienie pamiętam jak przez mgłę.
Napiszę jak już je odnajdę.
23 thoughts on “Już nigdy nic nie napiszę”
daj sobie czas, my bedziemy czekac
Ten luty faktycznie jakiś feralny w tym roku…Trzymaj się, ja też próbuję! 🙂
Znam TO. Ja też zamiast duszy mam mgłę. Przedłużam w nieskończoność moment otworzenia oczu, choć tonoszustwo, bo nie da się spać z zaciśniętą krtanią. Rozumiem Cię. Będę tęsknić póki co za Twiomi wpisami, choć rzadko ujawniam swą obecność. Dobrego PRZECZEKANIA.
Trzymaj się, za niedługo przyjdzie wiosna. Trzymam kciuki jakkolwiek trywialnie to brzmi.
Powodzenia w odnajdowaniu siebie na nowo! Będę myśleć o Tobie od czasu do czasu, aż wrócisz!
Trzymaj się ogromnie mocno! I nie daj się, nie daj się światu!
Rien, rozumiem to poczucie pustki i rozczarowania wszystkim, ale nie skończyłaś się – te słowa sprzed kilku tygodni o rzecach, na które jest się za starym po 30? Mam je w głowie cały czas i zaczynam nimi żyć, wałkuje je w tę i we wtę i siedzą mi mocno w głowie i sercu. Masz tę moc 🙂 Nadal!
Ściskam, luty zaraz się skończy!
Wszystkiego dobrego. Niedługo wiosna, może zakwitniemy jak kwiaty po zimie?
Och, dobrze jest mieć tylko dwadzieścia lat i sesję. Sesja jest bolesna, ale uświadamia że wszystko na świecie jest lepsze niż ona i daje ciągłe poczucie, że gdzieś zaraz, za terminem ostatniej poprawki, jest piękny, jasny i ciepły świat przepełniony leżeniem, czytaniem rozrywkowych książek i oglądaniem Star Treka. Chyba dzięki temu zawsze chcę coś zmienić i zawsze jestem an to gotowa. Ale postaram się wyobrazić sobie dobrze Twój stan. Tutaj powietrze już czasami pachnie wiosną i nadzieją, ale niestety nie zawsze. Często jest to nadal smog i przeciążony system dużego miasta. Dobra życzę.
Do następnego postu, oby jak najszybciej.
W takich chwilach zawsze staram się (z większym lub mniejszym sukcesem) wyciągać jak najwięcej radości (choćby na siłę) z najmniejszych rzeczy jak kawa po południu czy odcinek ulubionego serialu oglądany po raz setny. Traktuje to jak ćwiczenie, nic wzniosłego, kolejna seria po przysiadach, nie wiem czemu, ale jakoś wtedy łatwiej jest mi się zmusić, może dlatego, że wtedy wychodzi bardziej satysfakcja albo taka radość jakby trochę sztuczna, syntentyczna, ale zawsze to coś, trochę jak witamina D zimą zamiast słońca. Nie to samo, ale jakoś człowiek przeżyje do wiosny.
Oh, jak dobrze, że inni też tak mają ?
Przepraszam że tak sobie pozwolę, ale może warto odwiedzić psychiatrę i poprosić o/ zmienić leki. Depresja sama nie przejdzie „bo wiosna”, to choroba jak każda inna. Ja wiem że Ty wiesz, ale tak patrzę jak się męczysz i myślę że może trzeba podziałać.
My oczywiście jesteśmy 🙂 (btw wczoraj w tv była u nas Bitwa pięciu armii. Lee jak zwykle był …. zimny).
Zastrzegam że nie jest to komentarz prześmiewczy, dokuczający etc.
To nie depresja.
Przepraszam, nie chciałam Cię urazić.
Oj nie, zero urażenia.
Myślę, że to jest żałoba. Tak mi mówi serce – nie mam psychologicznego wykształcenia.
Przejdzie. Może nawet szybciej niż myślisz. Kocham Cię, że tak otwarcie piszesz o takich stanach.
Trzymaj się ciepło, byle do wiosny!
poczekam ♡
Napiszę pierwszy raz komentarz, bo nigdy nie było czasu/chęci/pomysłu, co napisać. Uwielbiam Twoje teksty. I czekam na kolejne, nieważne kiedy i gdzie. Trzymaj się!
To pewnie znak, że właśnie napisałaś najlepszą część swojej książki, w którą przelałaś tak wiele – świetnych pomysłów, gier słownych, zaskakujących konceptów, inteligentnych rozważań – że na razie czujesz, jakby nic więcej nie zostało.
Chociaż tak wcale nie jest, bo przecież jest ten wpis, który trzyma wysoki poziom:-)
Oj nie, zupełnie nie. Od wielu dni nie piszę książki.
Jak w najnowszym numerze Tygodnika Powszechnego, z rozmowy z etyczką:
W życiu mogą się zdarzyć takie momenty, w których większym zwycięstwem od zdobycia góry będzie rezygnacja z jej zdobywania. To chyba jedna z trudniejszych życiowych decyzji: nauczyć się odchodzić niezaspokojonym lub nienasyconym. W ogóle nauczyć się odchodzić…