O tak, dziecko wszystko zmienia. Ekstremalne przeżycia zmieniają i łączą ludzi. Włączają im funkcję przetrwania.
Czuję się bardziej jak Carrie Bradshaw niż kiedykolwiek. Nic tylko lunche i kawiarnie. Nie zaszywam się pod kocem, bo nie ma takiej możliwości. Nie wyleguję się w łóżku, bo bobas sobie nie życzy. Tylko rozrywka, ruch, socjalizowanie się. Nie mam czasu być nudną osobą. Nie mam też czasu na zrobienie czegokolwiek “prawdziwego”. Czegoś, co kiedyś uważałam za prawdziwe, co wymagało przemyśleń i skupienia. Chociaż mam zrobione paznokcie.
Ja, zadeklarowana introwertyczka z rozwiniętym stadium mizantropii, rozmawiam z ludźmi. Grupa dla młodych rodziców, warsztaty karmienia piersią, tyle okazji. Idę na kawę z osobą, którą widziałam raz w życiu. Idę do kina z inną osobą, którą widziałam dwa razy w życiu. Rozmawiam z panem z kawiarni i umawiam się z nim, że teraz będę do niego przychodzić, to będzie “moja kawiarnia”. Kelnerzy będą do mnie wkrótce mówić po imieniu. Obcy ludzie zagadują w autobusie. Czuję się jak ta popularna dziewczyna z liceum, którą nigdy nie byłam. Czuję się jak z tego cool filmu o Londynie, Paryżu czy Nowym Yorku. Wszędzie znajomi i napięty grafik. Spotkania mogę obecnie wcisnąć w kalendarz najwcześniej za dwa tygodnie. Mam cały rozkład ekscytujących rzeczy do robienia z dzieckiem, których jeszcze nie wypróbowałam. Mentalnie nie jestem w stanie zmusić się do kolejnych grup zabaw, czytania w bibliotece i wspólnego śpiewania.
Nauczyłam się efektywnie znosić wózek po schodach. Mimo zmęczenia jestem kontaktowa i urocza i w ogóle. Dusza towarzystwa. Człowiek naprawdę dużo zrobi, żeby tylko nie słyszeć chlipania. Wybór wydaje się prosty.
Życie jak w Madrycie. I tylko tęsknię za ciepłą wanną i moim miejscem na kanapie, tym pod kocem. Za byciem zamkniętym w sobie mrukiem, wymyślającym elfie opowieści w drodze do pracy. Słuchającym w metrze piosenek z musicali.
Zakończenie 1: Ale nie załamuję się. Jestem pełna nadziei. Są pojedyncze dobre dni. I są weekendy. Czas Ojca.
Zakończenie 2: Totalnie się załamuję. To nie mój film. Czy będę jeszcze kiedykolwiek sobą?
(Zakończenie zmienia się średnio co godzinę)
16 thoughts on “Dziecko zapewnia życie jak z filmu”
A propos tytułu posta: czy widziałaś serial The Letdown na Netflixie?
Tak, całkiem zabawny.
To nie film, to serial, będzie sporo sezonów i każdy będzie miał swoje zakończenia.
Nieźle. Skąd to znam. Też bym pewnie tak się czuła… Ale może dobra taka przerwa od introwertyzmu? Na chwilę, może dłuższą, poznasz inny świat :-). Ps. Mieszkam w Londynie. Chcesz się spotkać? 😉
Jak Wy tak spacerujecie po tym Londynie to może Was kiedyś tam spotkam jak się w końcu zmotywuje i wybiorę. Jedynie godzina pociągiem a dla mnie to jak wyprawa na drugi koniec świata ?
nie bedziesz juz ta sama soba, bedziesz inna wersja siebie
No to mnie przeraziłaś. Mam jeszcze 4 miesiące, żeby się z tą myślą zaprzyjaźnić…
Mega! Najważniejsze, że nie ma chlipania, a ty czujesz się superbohaterką, która odkryła w sobie nowe moce!
Mój synek odkąd zaczął łapać kontakt wzrokowy, nauczył się uśmiechać do ludzi w komunikacji miejskiej. To jego ulubione zajęcie podczas jazdy tramwajem, każda babcia w zasięgu błękitnych oczek jest jego 🙂 Potrafi też skutecznie wydębić chrupki od innej mamy. Odkąd gada, próbuje nawiązywać z ludźmi konwersacje, ale jeszcze potrzebuje tłumacza. Tak że też zmusza mnie do wychodzenia z introwertycznej strefy komfortu. (Nawet tacy mali) Ludzie to jednak socjalne istoty!
Zazdroszczę bardzo. Moja córka skończyła dziś 2 tygodnie i choć jest przekochana, to głównie gdy nie krzyczy wniebogłosy z powodu bólu brzuszka, a od paru dni mam wrażenie, że zna tylko ten rodzaj komunikacji. Każdego dnia mówię sobie, że dzisiaj już wyjdziemy na pierwszy prawdziwy spacer, ale wciąż nie mogę się zebrać do tego, gdy kolejną godzinę próbuję ją utulić i uspokoić. Zapewne taki stan w końcu mija, jednak czuję się, jakbym przebywała w czyśccu…
Współczuję Skrzaciku, miałam podobny model. Podobno niektórym takim ludkom pomaga osteopata. Powodzenia i obiecuję, że będzie lepiej !
Też to sobie powtarzam jak mantrę, przecież nic nie trwa wiecznie 😉
Nie trwa. 3mam.kciuki!
Skrzaciku, daj Wam czas. Noworodek nie potrzebuje spacerów. Oczywiście, jeśli Ty tego potrzebujesz, to inna sprawa. Jeśli płacze u Ciebie, będzie też płakać bez Ciebie – pamiętając o tym sama się „przewietrz”, choćby mala rundka dookoła domu, kiedy mała będzie pod czyjąś opieka.
Uwielbiam zlobyki, szkoly i inne instytucje ktore maja ochote zajac sie moja pociecha, uwielbiam byc po prostu czlowiekiem a nie mama.
ekstremalne przezycia lacza ludzi jakie to prawdziwe, fajny post!
Pozdrawiam – https://wolfiepoli.com/
Oczywiście, że będziesz sobą, choć nie spodziewaj się, że jest to tożsame z byciem sobą przed dzieckiem. Mówię to z perspektywy już jedenastoletniej. Kiedy wrócisz do pracy, będziesz sobą, a nie tylko Iona’s Mom, będziesz robić dorosłe rzeczy i czasem czuć się tak, jak opisywalas wczesniej w stosunku do macierzyństwa – jak podwójny szpieg, z kubkiem kawy w tej ręce, która w nocy zmieniała pościel po małej lub większej katastrofie. Kiedy, a na pewno to nastąpi, będziesz miała kilka dni oddechu, choć wtedy może okazać się, że to, za czym tęskniłas rozpada Ci się w rękach jak zbutwiały papier, a sen jest najwspanialsza rozrywka. Będziesz sobą, kiedy uda Ci się znowu zagłębić tak w lekturze, że niemal zapomnisz o otaczającym Cię świecie. Ale i tu jest ryzyko, że zaczniesz szukać biografii autorów i czasem myśleć – „co ten człowiek wie o życiu”, jak teraz dziwią Cię filmowe konwencje porodow. I w końcu będziesz sobą, jak kiedyś, nagle, olśni Cię absurd jakiejś sytuacji i będziesz w stanie opowiedzieć ja jako zgrabna anekdote. A może będziesz sobą w zupełnie innych okolicznościach, odległych o moich projekcji. Ale będziesz.