Picture of Riennahera

Riennahera

Co zmienia dziecko – sześć miesięcy macierzyństwa

Dzisiaj obudziłam się zmordowana i zła. Po raz kolejny. Niedawno obudziłam się o porze w miarę przyzwoitej (czyli nie o piątej rano), pocałowałam leżące obok dziecko mówiąc “no, tak to możemy spać”. Innym razem obudziłam się, a telefon wskazywał, że ostatnia dziecięca pobudka miała miejsce 11 godzin temu. Nie wiem czy mu wierzę, ale rzeczywiście nawet się wyspałam. Takie noce zdarzają się częściej, chociaż nie są jeszcze normą. Nic nie jest jeszcze do końca normą. Ale już to rozumiem i większość czasu to akceptuję.

Nie jestem osobą zachwyconą noworodkami. Im córka starsza, tym mi z nią lepiej. Po sześciu miesiącach nie mam już ataków paniki na myśl, że będziemy razem na zawsze. Choć czasami myślę, że przede mną kolejny ciężki dzień i na myśl o nim nie pałam radością. Czasami. Nie codziennie. Potrzebuję wtedy chwili tylko dla siebie, yogi, pisania, kąpieli z bąbelkami. I już jest dobrze. Wracam na stanowisko.

Nie pytam już wszystkich dookoła, czy robię dobrze to czy tamto, nie szukam u innych potwierdzenia każdej najmniejszej decyzji. Nie martwię się już, że najmniejszy błąd ją zabije. Tak naprawdę większości rzeczy nie wiadomo na pewno.  Wcześniej czułam się sparaliżowana niewiedzą. Jakie mam kupić śpioszki? Smoczki? (żadne, moje dziecko i tak ich nie chce). Jak mam ubrać ją na zewnątrz? Czy nie umrze jak napiję się kawy? Czy nie umrze jak będziemy razem spać? Kąpać codziennie czy co trzy dni? Budzić w nocy na karmienie czy nie? A może umrze? Nie umiera. Ma gdzieś co ma na sobie. Jak nie wypiję kawy marudzi tak samo, jak gdy wypiję. Choć wciąż jeszcze sprawdzam, czy córka oddycha we śnie. Każdego wieczora po kilkanaście razy.  

Wiem, że wiele rad i mądrości można o kant dupy obić. Wybaczcie kolokwialny język, jednak nie wiem jak inaczej określać mądrości w stylu “w wieku sześciu miesięcy dziecko POWINNO przesypiać całą noc i NIE POWINNO budzić się na jedzenie, bo go NIE POTRZEBUJE”.

Po sześciu miesiącach wiem, że Iona ma osobowość. Moim zadaniem jest pomagać tę osobowość rozwijać i ją chronić. Czasami oznacza to stymulowanie jej rozwoju, a czasami rezygnację z rzeczy, które sprawiają jej przykrość. Nawet jeżeli są to bardzo bajeranckie i drogie zajęcia dla kól mamuś. Nie chcę być kól mamusią. Chcę być sobą.  Moim zadaniem jest akceptować i kochać ją za to jaka jest. Bywa to wyzwaniem, ale bywa też przypomnieniem, że poza tym co najważniejsze, do szczęścia potrzeba niewiele.

Po sześciu miesiącach wciąż nie czuję fali miłości, na której płynęłabym odurzona. Ale już wiem, że nie muszę. Czuję miłość tak jak czuję. Po swojemu. Krótkimi wybuchami czułości. Często czuję radość. Iona może być dziwnym i irytującym członkiem mojej drużyny, ale jednak do drużyny należy, a drużyna jest najważniejsza. Czasami czekam tylko aż zaśnie, a czasami kiedy śpi mam ochotę ją przytulać. Wciąż marzę o chwilach spokoju, ale czasem te chwile to leżenie ze śpiącym dzieckiem na łóżku albo wspólne wyjście, podczas którego dziecko jest radosne. Święty spokój zawiera w sobie nową osobę. 

Ze wszystkim matek, które znam i z którymi mogę porozmawiać otwarcie, tylko jedna była bezwarunkowo zachwycona macierzyństwem. Cała reszta nie była, ale nauczyła się je lubić. Mogę żyć w dziwnej bańce, ale może wcale nie? Może tak właśnie wygląda życie.

Matki dzielę na dobre i na złe…dla innych matek. Te dobre powiedzą ci, żeby się nie martwić, wszystko będzie dobrze, a ciężkie momenty ma każda z nas. Te złe zgrywają wiecznie zadowolone i zakochane w każdej minucie macierzyństwa, dziwiąc się, że jak to możliwe – Ty nie jesteś? Czasem jestem, a czasem nie jestem. I to jest okej. 

Muszę przestać czytać cokolwiek dotyczącego dzieci na portalach społecznościowych i w serwisach plotkarskich. Niestety wciąż nie nabrałam dystansu do mało zdolnych celebrytek, próbujących zbić kapitał na wpuszczaniu dziennikarzy do domu i głoszeniu, że publiczne karmienie piersią jest na granicy dobrego smaku. Udzielanie wywiadów telewizyjnych w sypialni niemowlęcia nie jest? No cóż, kwestia smaku. 

Po sześciu miesiącach wiem, że życie z dzieckiem nie jest zupełnie tym czego oczekiwałam. Z czystym sumieniem mogę jednak powiedzieć, że z każdym dniem, z każdym tygodniem robi się łatwiej i przyjemniej. Łatwiej nie oznacza jednak mniej męcząco, a spokojniej. Przede wszystkim w mojej głowie. Z każdym dniem jest więcej uśmiechów i mniej bezsensownego płaczu. Bo rozumiem po co jest płacz. Nie jest bezsensowny. Ciężko pracuję nad tym, żeby nie było ku niemu powodów. 

Nie, moje życie nie jest idealne. Nie jestem na matczynym haju. Nie, nie jestem wyspana, nie mam czasu na wszystko co chcę robić, nie mam też na to siły. Tęsknię za teatrem i tęsknię za czterema rundami drinków w Slim Jim’s na Angel – moim ulubionym barze. Ale nie powróciłabym do mojego dawnego życia. Nikt nie patrzy się tak głupawo jak moje dziecko. Ani tak łyso. Tak najlepiej. 

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top