Czytaliście to już gdzieś? Słyszeliście od znajomych, a może od obcych jako strzępki przypadkowych rozmów? Albo sami w końcu powiedzieliście to na głos? W różnych wariantach i konfiguracjach, ale idzie to jakoś tak:
“W tym roku w końcu nie muszę odwiedzać wszystkich na święta, w końcu mogę spędzić je sam/sama lub tylko we dwoje. Marzę o tym od dawna. Nikt nie będzie składać mi przykrych życzeń. I nikt nie może się na mnie obrazić.”
To taka wisienka na torcie tego roku, bo ulga z obowiązkowego osamotnienia pojawiała się gdzieniegdzie nieśmiało już wcześniej. Wraz ze zbliżającymi się Świętami tama puściła.
To niezwykle smutne, że wielu z nas potrzebowało pandemii jako wymówki, żeby poczuć ulgę. Żeby w końcu chwilę pożyć tak jak mają ochotę. Nie obwiniam ich za to. Dbanie o siebie bywa najgorszą zbrodnią przeciw ludzkości.
Obwiniam atmosferę, w której nie mogą powiedzieć, że zachowanie x czy y im nie odpowiada i proszą, żeby czegoś nie robić. Nie mówić. Podejście, według którego mają zacisnąć zęby, żeby sprawiać przyjemność innym, a przynajmniej żeby nie ważyć się zniszczyć komuś humoru. Relacje, w których ich dobro nie jest ważniejsze od czyichś przekonań, przeświadczeń, oczekiwań. W końcu brak możliwości powiedzenia wprost, że czasem czują się źle i chcą pobyć w samotności. Albo wcale nie czują się źle tylko mają taki kaprys, potrzebę, marzenie. Czyż nie wspaniale spełnić czasem swój kaprys?
Dość powszechne jest uczenie nas od dziecka, że trzeba być miłym, skromnym i potulnym. W domu, w szkole, w pracy. W związkach. Żeby nie urazić babci, cioci czy wujka. Żeby ojciec się nie zdenerwował jak wróci z pracy. Bo wiesz jaki on jest. Może nie każdego spotkało to w takim samym stopniu, może nie każdy tak samo to przeżywa, ale to jest wtłaczane. Nie wygłupiaj się. Nie przesadzaj. Nic ci się nie stało.
Na koniec roku życzę nam wszystkim, aby pandemia minęła, ale żeby niektóre z jej skutków z nami pozostały. To uczucie ulgi. Podwyższona asertywność. Uważność na siebie. I umiejętność mówienia nie.
3 thoughts on “Gdy potrzeba pandemii, by żyć dla siebie”
Taaaak. Ja to jeszcze pół biedy, ale takie ględzenie „przesadzasz”, „nie emocjonuj się tak”, „oj, dziecko” doprowadziło do tego, że moja dziewczyna wyszła z domu z całkiem solidnymi zaburzeniami emocjonalnymi. Nie polecam :>
Tak jak rzecze autorka, dbajcie przede wszystkim o SIEBIE, bo to WASZ komfort jest najważniejszy.
Z ust mi to wyjęłaś. Bardzo współczuję ludziom, którzy uwikłami w społeczne konwenanse, nie potrafią zadbać o siebie i swoje potrzeby.
Chcociaż podejrzewam, że każdy ma mniejsze lub większe problemy w tym zakresie. A wiele nawet nieuświadomionych.
Ja na przykałd bardzo się krygowałam przed wyjazdem na święta za granicę, tylko we dwoje. Z tyłu głowy cały czas miałam myślenie, że „rodzice zostaną sami” (na Wiglii ok. 12 osbowej…).
Pojechaliśmy i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że takiej ulgi dawno nie czułam i bawiłam się przednio. Paradoksalnie kolejne święta bardzo chciałam spędzić z rodziną – nie z przymusu – po prostu mieliśmy na to ochotę i dobrze się bawiliśmy. Czasem wychodząc ze schematów, uczymy się je doceniać. Teraz co roku myślimy o nowej formule na święta. Raz zapraszamy do nas, raz jeździmy do jednej rodziny, raz drugiej, Czasem zabieramy jedną stronę rodziny do drugiej, a pewnie wkrótce powtórzymy święta we dwoje.
O ile przyjemniejszy jest świat kiedy możemy czerpać z jego różnorodności bez poczucia winy.
Myślałam, że ją tylko się z tego ciesze, nie będzie tych okropnych przesiadowek przy stole. Można się w końcu położyć w dresach na kanapie z pilotem do TV.