Picture of Riennahera

Riennahera

11 rzeczy, których chcę nauczyć moje córki

Kiedy urodziła się moja starsza córka, pytałam retorycznie jak wychować dziewczynkę w świecie, który być może jest dla dziewczynek lepszy niż kiedykolwiek wcześniej, co nie znaczy jednak, że jest dobry.

Od tego czasu naczytałam się sporo o problemach mojej społeczności. Moimi obserwatorkami są głównie kobiety. Nie odbieram mężczyznom praw do ich problemów, nie twierdzę, że nie odczuwają społecznych presji. Z własnego życia i obserwacji innych kobiet widzę jednak, że bycie kobietą to jazda bez trzymanki i wyprawa bez mapy oraz walka z wiatrakami. Tak, życie każdego człowieka jest trudne. Kobiety mają jednak trudności specyficzne. W tym temacie warto przeczytać “Też Tak Mam” Magdaleny Kostyszyn. Skupiła się na ciężkich tematach, ale widać w ilu aspektach bycie kobietą oznacza po prostu, że mamy przejebane.

Sama i tak nie mogę narzekać. Wszyscy rodzice i opiekunowie popełniają błędy, uniknęłam jednak wtłaczania mi do głowy mnóstwa przekonań, przez które wiele innych kobiet dzisiaj cierpi. Nie wszystkich, ale wielu.

Mam w domu dwie małe kobietki (chyba, że będą utożsamiać się inaczej, ale nie o tym jest ten tekst). Chcę uniknąć pułapek i kompleksów, w które sama wpadłam i których doświadczyłam. W które wpada i których oświadcza mnóstwo kobiet. To luźna lista i z pewnością można do niej wiele dopisać. Myślę, że jest dobra jako punkt startowy.

Nie ma rzeczy, których nie wypada dziewczynkom

Są rzeczy, których nie wypada człowiekowi jako takiemu. Zwłaszcza człowiekowi na poziomie. Na przykład pogarda, okazywanie wyższości, okrucieństwo, bycie celowo przykrym bez potrzeby. I tak dalej.
Są rzeczy, których nie chciałabym u swoich dzieci. Na przykład upijanie się do nieprzytomności, aż urwie się film. Ale u siebie też ich nie chcę. Ani u męża czy przyjaciół.
Natomiast z ludzkich zachowań, a zwłaszcza zachowań, które krzywdy nie robią, jeśli do czegoś nie używa się męskich genitaliów, to dziewczynkom wypada.

Nie prosi się o miłość

To jest temat, z którego powodu często się wściekam. Nie mogę uwierzyć, gdy czytam opowieści kobiet zakochanych w mężczyznach, którzy ich nie chcą.
Wizja miłości, którą trzeba sobie wywalczyć, to narracja, której będę się aktywnie sprzeciwiać. Tak samo jak naprawianie partnera (partnerki też). Jest różnica, między “walczeniem” na etapie zalecania się, żeby obiekt naszego zauroczenia zrozumiał, że jesteśmy fajni i nam zależy, a “walczeniem” o uczucie osoby, która nas nie chce, czekaniem na nią i udowadnianiem, że powinna zmienić zdanie. To taka różnica jak między pluszowym misiem, a niedźwiedziem. Niby to samo, a jednak niekoniecznie.
Miłość miewa problemy, ale nie jest nieustannym pasmem cierpienia i codzienną walką. Nie powinna być.
A jeśli związek taki jest, to warto go mocno przemyśleć.

Związek nie jest wyznacznikiem wartości osoby

Oczywiście, że większość z nas pragnie miłości drugiej osoby. Oczywiście, że mnóstwo z nas pragnie rodziny. Ale jak czytam, że “mam dwadzieścia lat i nie miałam jeszcze chłopaka, czy ze mną ok” albo “mam dwadzieścia pięć lat, a wszyscy wokół biorą śluby, przegrałam życie”, to chce mi się krzyczeć.

A zwłaszcza zły związek nie jest lepszy niż żaden.

Są tak samo ważne jak inni

Nazwijmy to asertywnością. Albo zdrowym egoizmem.
Bo oczywiście, są sytuacje, kiedy musimy dostosować się do panujących zasad czy do innych ludzi i ich potrzeb.
Ale są też inne sytuacje, kiedy należy dostosować się do naszych potrzeb. I zadbać o siebie i swoje zdrowie czy samopoczucie.
Kiedy coś im nie odpowiada i nie podoba się, czują się niekomfortowo, powinny mówić o tym jasno i wyraźnie. Chociaż “powinny” to nie do końca dobre określenie, sugeruje, że jeśli tego nie zrobią, to same są sobie winne, gdy dzieją się nieprzyjemności. “Mają prawo” wyraża chyba lepiej o co mi chodzi.
Mają prawo do emocji.
Wiele moich około depresyjnych problemów wynika z tego, że nikt mnie jako dziecka nie pytał jak się czuję. Przeprowadzki, które burzyły mi świat? Spoko. Masakryczny rozwód? E tam. Wszystko ok, wszystko ok, wszystko ok…
Tyle, że nie. Ale nie wiedziałam nawet, że mogę nie czuć się ok. Nawet gdyby to niczego nie zmieniło, powinnam chociaż mieć przestrzeń na powiedzenie, jak chujowo się czuję. Żeby ktokolwiek zauważył w tym świecie MNIE jako osobę.

Rodzice to osoby, którym mogą powiedzieć wszystko

Moja babcia powiedziała mi coś, co utkwiło mi w pamięci na całe życie. Kiedy miałam kilkanaście lat, przy okazji jakiejś rozmowy, powiedziała, żebym nigdy nie myślała, że jest taki problem, z którego powodu warto się zabić. Córka znajomej popełniła lata wcześniej samobójstwo, bo jaka nastolatka zaszła w ciążę. “Dziecko jakoś się wychowa, to naprawdę nie jest taki problem, nie ma co się zabijać”. Wiem, że babcia z pewnością nie byłaby w takiej sytuacji zadowolona, może nawet by pokrzyczała, ale wiem też, że nikt by mnie nie wyrzucił z domu i miałabym wsparcie rodziny. Z większością problemów, może z każdym.

Gdybym jako dzieciak miała powiedzieć do kogo bym się zwróciła pragnąć ukryć zwłoki, byłaby to mama. Oczywiście żartuję ze zwłokami, ale mimo różnych nieporozumień i kłótni, wiedziałam, że z wielkim dramatycznym problemem to do mamy.

Regularna aktywność fizyczna jest do szczęścia niezbędnie potrzebna

Nie po to, żeby ładnie wyglądać. Nie dla chudnięcia. Dla kondycji, endorfin i zdrowia. Także psychicznego. W minionych latach joga, bieganie czy trening na siłowni pod okiem trenerki zrobiły mi na stres i złe myśli wiele dobrego. A czasem, kiedy było ciężko się zmotywować do wstania z łóżka, były powodem, żeby wyjść z domu.
Zawsze powtarzam zresztą, że w zdrowym ciele zdrowe cielę.
Iona zaczęła właśnie chodzić na basen. Ale to nie tylko kwestia zapisywania na zajęcia, ale modelowania zachowań. Dlatego widzą jak sami jesteśmy aktywni.

Dbanie o siebie jest dla siebie, nie dla innych

Nie ukrywam, lubię ubrania, lubię mieć zrobione paznokcie, włosy, lubię makijaż na twarzy. Ale NIE MUSZĘ mieć tego wszystkiego, żeby móc wyjść z domu. Mogę pokazać się z obdrapanymi paznokciami i w dresie i nie muszę się wstydzić.
A jeśli ktoś nie lubi tego wszystkiego, to nie musi. Wygląd jest dodatkiem, nie obowiązkiem.
Nie potrzebujemy też być idealni i wkładać w wygląd mnóstwo wysiłku, żeby być ładnymi i mieć prawo czuć się wartościowymi.
Dla nich między innymi staram się nie przeżywać za bardzo moich mankamentów. I nie stać przed lustrem mówiąc jaka jestem gruba i brzydka.

To w porządku prosić o pomoc, a także czegoś nie wiedzieć i popełniać błędy.

Moim obowiązkiem jako rodzica jest stworzenie przestrzeni na to wszystko i zapewnienie, że dzieci będą czuć się bezpiecznie.
Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi. Ta sama osoba, która nie popełnia błędów, nie może czerpać przyjemności z uczenia się nowych rzeczy i szukania co jej sprawia przyjemność. Nie trzeba być najlepszym, ani nawet dobrym, we wszystkim za co się zabiera.

Nie musisz być inna niż wszystkie dziewczynki. Niż wszystkie dzieci.


To jest coś z czym męczyłam się w dzieciństwie. Byłam jedynaczką, co już stanowiło pewne wyzwanie w łatwości nawiązywania relacji. Ale do tego musiałam być grzeczna, mądra, NIE TAKA JAK INNE DZIECI. Wobec czego często czułam, że nie mogę szaleć jak inni, co powodowało tłumienie w sobie emocji i alienację oraz poczucie nieadekwatności.
Tak, może zachowywałam się dobrze i rodzice mogli być ze mnie dumni. Ale dużo mnie to kosztowało.
Do dzisiaj pamiętam jak bardzo stresowałam się co powie ojciec, jeśli z całą klasą ucieknę z lekcji w gimnazjum. Jasne, uciekanie z lekcji nie jest dobre, ale jednocześnie jest to życiowe doświadczenie. A ja byłam sparaliżowana lękiem. Nie byłam w stanie złamać zasad.

Życie to nie wyścig


Nie trzeba zaliczać odcinków na czas, żeby kwalifikować się do następnego etapu.
Nie musisz wyjść za mąż pod koniec studiów, kupić mieszkania przed trzydziestką i zaraz potem mieć dzidziusia, a w międzyczasie jeszcze zdążyć zrobić karierę. Ba, nie da się mieć wszystkiego na raz, chyba, że jest się wielkim szczęściarzem i bogatą z domu.
Życiowe priorytety powinny być Twoje. Chcesz mieć najpierw karierę, a potem rodzinę? Super. Na odwrót? Też super. Nie chcesz kariery albo rodziny? Twój wybór.
Nikt tego życia za Ciebie nie przeżyje, więc dbaj o swoje priorytety. Nie innych.

Inne kobiety nie są życiowym zagrożeniem

Nie muszą być najładniejsze, najmądrzejsze, ani walczyć o ograniczone zasoby. Życie to nie bajka Disneya, gdzie tylko jedna księżniczka jest ładna i tylko ją pokocha książę. Świat jest pełen książąt i królestw. Dlatego z innymi dziewczętami mogą się wspierać i przyjaźnić, zamiast konkurować.

Na pewno popełnię błędy. Już popełniam. Przynajmniej kilka dziennie. Jeśli nie kilkanaście. Ale przynajmniej mi głupio, żałuję i postanawiam się poprawić…I codziennie myślę co robić lepiej.

A jakbym jeszcze nauczyła je, żeby przestały większość czasu leżeć na rodzicach…To byłaby już pełnia szczęścia!

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top