Sceny rodzinne robią się ostatnio dość surrealistyczne. Z jednej strony – dzieciaki są coraz mądrzejsze i wymyślają cuda. Z drugiej – zdarza nam się rzeczywiście sporo niesamowitości.
Niezmiennie jednak jest wesoło.
1
Ojciec przywiózł dzieciom z Madrytu lokalny słodycz. Połamał długą tabliczkę na mniejsze kawałki, nałożył do miseczki. Dzieci, jak to dzieci, rzuciły się na zawartość.
- Już masz duży kawałek! Nie bierz drugiego kawałka też, za duży! – naiwnie próbuje uchronić czterolatkę od zasłodzenia.
(Mógł nie dawać, nie?) - Dam sobie radę! – uspokaja go córka.
2
Oglądamy kultowy film “Ostatni Jednorożec”.
Zakochany w jednorożcu (zmienionym w kobietę) książę próbuje wyznać swoje uczucia. Wciąż jednak nie wychodzi mu to tak, aby był zadowolony.
- Co on robi? – pyta Iona.
- Chce jej napisać, że ją kocha. Ale nie wychodzi mu.
- Bo nie wie jak się to pisze?
3
Po zajeciach, pomagam dziewczynce z baletu wejść na huśtawkę w ogrodzie budynku. Poprosiła.
Już siedzi, już się huśta, już zabawa trwa.
Wtem, z ust panieneczki pada znamienne zdanie…
- Vampires suck blood – mówi, patrząc mi w oczy i bujając się jednocześnie.
I tyle. Koniec rozmowy. Nie kontynuuje tematu.
4
Londyn. Czerwiec 2025. Właściwie to dzisiaj.
Jemy zamówiony etiopski posiłek, jeden z ulubionych typów jedzenia mojego męża. W końcu Dzień Ojca.
- Etiopia to taki kraj w Afryce, który nigdy nie był skolonizowany, aż do II wojny światowej Europejczycy tam nie weszli – fantazjuje ojciec rodziny.
- Co to znaczy skolonizowany? – pyta starsza córka.
- Było tak, że ludzie z Europy przybywali do różnych krajów, mieli dużo broni i żołnierzy, i oznajmiali “to teraz będzie nasz kraj” – wspinam się na wyżyny edukacji historycznej.
- Żeby jeszcze traktowali innych dobrze, lecz nie! – wzburza się mąż. – Traktowali ich dużo gorzej! Źle! I zabierali bogactwa naturalne i je wywozili!
Córka patrzy na nas podejrzliwie. - Czy to znaczy, że jak ja pojadę na te półkolonie, co mówiliście, to też będę musiała się tak zachowywać?
BA DUM TSS.
(Od razu czuć, że właśnie dostała brytyjski paszport, nie?)
5
Wieczorne oglądanie bajek.
Wtem…
- Kip de pajlot, mama! – krzyczy czterolatka. – Idę siku!
Tak, ja mówię w domu tylko po polsku. Ale inni już w Ponglishu…
6
Kiedy pisano o tym jak na pięćdziesiątym czy wyższym piętrze Sharda znalazł się podczas budowy lis, śmiałam się. This is London, innit?
Kiedy pisano, że w budowanej obecnie nowej siedzibie Google na King’s Cross zalęgły się lisy, mają nory w ogrodzie na dachu, śmiałam się. London, innit? Czego się spodziewali?
Kiedy kilka dni temu po dachu budynku, który remontują naprzeciwko nas, mąż zobaczył lisa, śmialiśmy się. Musiał wejść po rusztowaniu, nie? Sooo London.
Kiedy wczoraj za naszym oknem na drugim piętrze, w budynku, który też przechodzi remont i ma rusztowanie, mignęła mi ruda kita, już się nie śmiałam.
Wiem, że zasłużyłam.
W końcu przyszły i po mnie.
Pamiętajcie, że Was kochałam.
7
Późny wieczór.
Dzieci śpią. Rodzice mają chociaż chwilę na rozmowę bez bycia przerywanymi. Albo na wspólny serial.
I tak sobie siedzimy spokojnie na kanapie, aż tu nagle…coś widzimy. Jakąś kitę. Szaro-burą. Jakby…ktoś machał ogonem!
Już jesteśmy pewni, że to lis wszedł do domu…Lecz nie. To mała Orla nie może zasnąć, schowała się za drzwiami i macha przytulanką.
8
Mój mąż jest mistrzem szacowania. Zapytaj go ile coś kosztuje, a on zgadnie, zwykle z niewielkim marginesem błędu.
- Jak myślisz, ile kosztowały usługi prostytutki w wiktoriańskiej Anglii? – podśmiechuję się, bo właśnie szukałam tej informacji do powieści.
- Ale wiesz, ja nie wiem jak tamte pieniądze przeliczyć na dzisiejsze…na przykład nie mam pojęcia ile to 3 szylingi.
Milknę. Brak mi słów. - Co się dzieje?
- Usługi kosztowały 3 szylingi.
- Ten to sobie poradzi w każdej rzeczywistości…
9
- Iona, wiesz kto to jest szatan? – wołam do córki bawiącej się w pokoju.
Właśnie rozmawiałam z mężem i młodszą córą o piekle (bo czterolatka wychowywana bez wiary nie wiedziała czym ono jest). Próbuję wysondować, co w klasie starszej mieli do tej pory na edukacji religijnej. Wiem na pewno, że mieli o Bożym Narodzeniu, bo kilka miesięcy przeżywała Dżizasa i Mery. - Nie, ale wiem co to jest szlaban!
W sumie, praktycznie. Szlaban jest konkretny i namacalny. Szlaban, jaki jest, każdy widzi.
- To czym jest szlaban?
- Taką karą, na zawsze!
Czyli szatan i szlaban to w zasadzie to samo.
Człowiek uczy się całe życie. A odkąd mam dzieci, uczę się więcej niż kiedykolwiek wcześniej.