W dzisiejszym wydaniu Riennaherowej listy filmowej będzie mowa o animacjach (tylko tych pełnometrażowych). Jak poprzednio, nie przedstawiam Wam kompletnej listy najwybitniejszych dzieł, ale trochę filmów wybitnych przemieszanych z filmami, które JA, Wyrocznia Dalekiego Południa, uważam za ważne. Uprzedzam, że niekoniecznie jest to lista, którą ktoś mógłby chcieć czytać w okolicy dzieciaczków.
Zaczynamy.
Jestem miłośniczką anime, dlatego kilka pierwszych pozycji muszą zająć filmy japońskie.
Barefoot Gen (1983)– Nie jest to mój ulubiony film, nie uważam go za majstersztyk, ale jest to na pewno najbardziej wstrząsająca animacja, którą w życiu widziałam. Ktoś kiedyś powiedział (sądzę, że Sumiteru Yaniguchi albo Tsutomu Yamaguchi, ale nie dam sobie ręki uciąć), że decyzja o ataku nuklearnym powinna być podejmowana przez matki karmiące piersią. Bardzo dosłowne sceny roztapiających się w żarze ciał absolutnie przekonują do tej opinii. Dodajmy do tego scenę, kiedy ciężarna matka Gena próbuje wydostać spod zawalonego budynku swojego męża i dzieci, a po ich śmierci obłąkańczo śpiewa z rozwianymi w pożarze włosami. Osoboście cierpię na obsesję Hiroshimy i Nagasaki i masochistycznie chłonę informacje na temat koszmaru tych wydarzeń, ale ciężko mi wyobrazić sobie, że można pozostać niewzruszonym oglądając Bosonogiego Gena.
Hotaru no Haka (1988) – Kolejne anime o wojnie, znowu z perspektywy dzieci. Pierwszy raz widziałam ten film mając 5 lat, pozostawił na mnie tak silne wrażenie, że pamiętałam większość scen oglądając go po raz drugi dopiero jako osiemnastolatka. Osierocone rodzeństwo próbuje radzić sobie w ostatnich miesiącach drugiej wojny światowej. SPOILER W działaniach wojennych giną ich oboje rodzice, ale Seita i Setsuko umierają bo nikogo nie obchodzą i nie poddają się terrorowi okrutnej ciotki. Ich śmierć jest absolutnie bezsensowna i absolutnie do uniknięcia. Film oparty jest na semi-autobiograficznej powieści Akiyuki Nosaki, napisanej w ramach przeprosin dla własnej siostry, która zmarła z głodu w wieku niemowlęcym podczas wojny, bo podkradał jej jedzenie.
Wszystkie filmy Hayao Miyazakiego – Nie mogę wymienić jednego tytułu, ponieważ byłoby to obrazą dla pozostałych. Każdy jeden jego film jest wybitny. Miyazaki nie funduje nam niewiadomo jakich efektów specjalnych, ale przede wszystkim magię opowieści. Nazywany jest Disneyem Wschodu, ale pod względem głębi i wrażliwości powinien być niedoścignionym mistrzem Disneya, który zresztą jest jego dystrybutorem na Zachodzie (a przynajmniej był w momencie, kiedy pisałam moją pracę licencjacką z filmoznawstwa, oczywiście o Miyazakim). W jego studiu karierę zaczynało wielu wybitnych twórców japońskiej animacji, czołowym uczniem Miyazakiego jest Hideaki Anno, którego dziełem jest między innymi mój najukochańczy serial animowany wszechczasów – Neon Genesis Evangelion.
Akira (1988) – Absolutny klasyk anime i cyberpunku. Stare dzieci, przerażające wielkie pluszowe króliki, tajne rządowe eksperymenty i młodzi chłopcy przemierzający na motorach postapokaliptyczne Tokyo. Czyli Blade Runner spotyka Marylina Mansona. SPOILER Co ciekawe, tytułowy bohater filmu w ogóle się w nim nie pojawia. Jest martwy jeszcze przed zawiązaniem się akcji.
The Secret of NIMH/Dzielna Pani Brisby (1982)– Jeśli miałabym kogoś nazywać Miyazakim Zachodu, to nie byłby to Disney, tylko Don Bluth. Jego filmy są przede wszystkim dziwne, zaraz potem brutalne. Dzielna Pani Brisby to jeden z ukochanych filmów mojego dzieciństwa. Opowiada historię młodej wdowy, która musi ratować swoje dzieci przed żniwami i przenieść dom na zawietrzną stronę kamienia. A tak, bo pani Brisby jest myszą polną, śliczną i uroczą, ale nie tak inteligentną jak jej zmarły mąż, ofiara eksperymentów na zwierzętach przeprowadzanych przez National Institute of Mental Health. W przeprowadzce pomagają jej równie inteligentne szczury, dawni kompani laboratoryjni męża, SPOILER i zanim wszystko skończy się szczęśliwie, rozegra się iście szekspirowska walka o władzę, która pochłonie kilka ofiar.
Poetyka Dona Blutha jest inna niż poetyka Miyazakiego (np. we Wszystkie Psy Idą Do Nieba mamy psiego łajdaka hazardzistę, psich gangsterów i alfonsów, a nawet psie prostytutki), to łączy ich atmosfera niesamowitości, grozy i pewna nostalgia. No i Don Bluth zrobił FILM O DINOZAURACH!
Pocahontas (1995) – Z wielu względów przełomowa animacja Disneya. Po pierwsze, nie ma szczęśliwego zakończenia, a jedynie gorzkie moralne zwycięstwo. Po drugie, czarnymi charakterami nie są tutaj wiedźmy, czarodzieje czy inne personifikowane zło, a rasizm, uprzedzenia i kolonializm. Dodajmy namiętne pocałunki Smitha i Pocahontas oraz ich tarzanie się w trawie i właściwie mamy film dla dorosłych.
Na dodatek, uwaga, bo można spaść z krzesła z wrażenia, główna bohaterka ma przyjaciółkę. Co prawda zajmującą niższą pozycję społeczną w plemieniu, nie tak dzielną i nie tak wyjątkową, ale, a to w świecie Disneya jest najważniejsze, równie ładną. Żeby włosy nie powiewały jej uwodzicielsko na wietrze nosi je związane w nudny i stateczny koczek, ale nie czarujmy się, buźka jest równie słodka, a ciałko równie gibkie co u Pocahontas. Tak oto Disney odkrył, że w społeczności jest miejsce dla więcej niż jednej atrakcyjnej seksualnie kobiety i co więcej, takie kobiety mogą się przyjaźnić. Czapki z głów.
Dzwonnik z Notre Dame (1996)– Uwaga, to nie jest ekranizacja mistrzowskiej powieści Victora Hugo, a jedynie wariacja na jej temat z zachowaniem większości postaci i imion. Poza tym nie ma z powieścią prawie nic wspólnego, dlatego jakakolwiek wartość animacji może być rozpatrywana tylko w oderwaniu od książki.
Jeśli Pocahontas to film dla dorosłych, Dzwonnik z Notre Dame to już właściwie disneyowski erotyk. Najlepszy utwór z filmu, 'Hellfire’, traktuje wprost i bez ogródek o cielesnym pożądaniu. Ciężko się dziwić, skoro obiekt pożądania w biały dzień tańczy na rurze w środku miasta („najpiękniejsza para ud, niechaj ma za darmo lud”…khem). Tak, to jest film Disneya.
Najciekawszą postacią jest jednak główny amant, kapitan Febus. W początkowych scenach stwierdza, że nie było go w Paryżu parę dekad. Parę, czyli przynajmniej dwie. Załóżmy, że żołnierzem został mając kilkanaście lat, dodać dwadzieścia i wychodzi, że kapitan musi mieć ponad trzydzieści, jeśli nie prawie czterdzieści lat. I na dodatek ma brodę! Wywrotowy film.
Gdyby nie ożywające gargulce śpiewające zabawne piosenki, film uznałabym za wybitny. No ale nie można mieć wszystkiego.
Alice (1988) – Tego się nie da wyjaśnić. To jest tak niesamowite, paskudne, zachwycające i po prostu dziwaczne, że to trzeba obejrzeć. Nie radziłabym oglądać przed snem, mnie czeski mistrz animacji Jan Švankmajer nie daje zasnąć. Salvador Dali może się przy nim schować.
Kto wrobił Królika Rogera (1988)– Dlaczego? Bo jest zabawny, wywrotowy i łamie schematy. Najlepszą rekomendacją może być to, że przy budżecie wysokości 70 milionów dolarów zarobił prawie 330 milionów.
Jeśli ktoś z Was, Drodzy Czytelnicy, liczył na jakieś wskazówki, co może spodobać się Waszym pociechom (no, Don Bluth też powinien się spodobać), to teraz jest ten moment. Polecam Kucyki The Movie (1986). Ale ostrzegam, mnie miłość do małych otyłych koników z włosamy pofarbowanymi jak u jakichś lafirynd pozostała do dzisiaj, a stara baba ze mnie.
Zapewne zastanawiacie się, czemu nie pisałam o takich super popularnych produkcjach jak Shrek, Epoki Lodowcowe czy w ogóle produkcje Pixara. A dlatego, że chociaż są fajne, śmieszne i urocze, koniec końców to komercyjne produkty spod maszyny, które mają się nijak wobec większości filmów z powyższej listy.
Można się teraz obrażać.
Pewnie będziecie się jeszcze kłócić o Króla Lwa, ale wolę Pocahontas. Sorasy.
24 thoughts on “Riennahera poleca – 10 filmów animowanych”
Pocahontas
Z anime,a w dodatku w stylu sci-fi jeszcze Ai no Kusabi zacne, acz zapewne nie dla dzieci…
Dorzuciłabym Walc z Bashirem. O obiektywne przedstawienie historii można się sprzeczać, ale animacja i kreska świetne, a zakończenie zostawia mocne wrażenie. I świetna ścieżka dźwiękowa.
Dzwonnik! :3
Miyazakiego Spirited Away <3
a ja lubię Mulan. i jeszcze Mary & Max – jeśli nie widziałaś polecam 🙂
polecam polską animację – Danny Boy
mi swego czasu podobał się „The Black Cauldron” (http://en.wikipedia.org/wiki/The_Black_Cauldron_(film)). a potem disneyowska „Atlantis. The lost empire”. W tym roku ominęła mnie OFAFA, a pokazywali „Świteź” (http://www.switez.com/trailer.html). dużo o tym filmie słyszałam i ciekawa jestem, jak wyszło.
jeszcze mi się przypomniało, że jak byłam mała, z milion razy widziałam „Ostatniego jednorożca”. strasznie się bałam Ognistego byka. a potem przeczytałam książkę. a przypomniało mi o tym wczoraj IMDB 🙂
Fantastyczny post, bardzo inspirujący. Zachciało mi się nadrobić zaległości, szczególnie w japońskiej animacji. Przed „Grobowcem świetlików” długo uciekałam, bo się obawiam ciężaru, ale chyba właśnie przyszedł dla mnie na niego czas (:
Z btw, strasznie mnie mierzi miałkość dialogów i tekstów piosenek w nowych animacjach Disneya. Kiedyś teksty były o czymś, miały wypracowaną formę i scenarzyści jakoś nie bali się „trudnych” słów. Podobały mi się, nawet jeśli jako dziecko nie rozumiałam wszystkiego. A teraz… szkoda strzępić klawiatury…
A co waszmość Riennahera sądzi o nowej wersji kucyków?
Bronek Bronies
’Akira’ jest świetna.
Mój brat uważa, że Król Lew wychwala ustrój monarchiczny i podziały społeczne. A więc, idąc jego tropem myślenia – Pocahontas to bajka rewolucyjna:) Podejrzewam, że byłabym jej wielką fanką, gdybym ją obejrzała w dzieciństwie – niestety w wieku 14 uważałam się już za zbyt dorosłą by iść na to do kina i zaległości nadrobiłam dopiero po 20, co było błędem bo to już nie to samo (tak jest też z czytaniem przeze mnie Władcy). Mimo to lubię Pocahontas, a piosenka Kolorowy Wiatr w wykonaniu Górniak to mistrzostwo. Lubię ją sobie śpiewać w przypływie pasji muzycznej:)
Co do japońskich – niedawno na tvp kultura był japoński film anime o kotach – okrutnie psychodeliczne – dokładnie o dziewczynce porwanej do świata kotów – nie znam tytułu, może kojarzysz?
czy to nie było przypadkiem „Neko no ongaeshi”? http://www.imdb.com/title/tt0347618/
Przede wszystkich dzięki za wpis. ,,Dzielną Panią Brisby” na pewno obejrzę.Dzwonnik z Notre Dama to bajka, której nie doceniłam jako dzieciak.Słowa z piosenki Esmeraldy,,potęgę daj,daj sławę mi,uznanie daj mi na resztę mych dni” mogą być spokojnie hymnem np.polityków.A ,,Hellfire” to jedna z lepszych piosenek Disneya, najbardziej lubię w niej początek.Szkoda,że nie robią już takich bajek.Od siebie polecam ,,Bazyl z Baker Street”. Historia o myszy w roli Sherlocka Holmesa,fabuła jest całkiem całkiem.No i jako jeden z bohaterów występuje nietoperz z drewnianą nogą.
wszystkim*
Mogłabyś mi polecić książki, albo artykuły dostępne w Internecie o tragedii w Hirosimie i Nagasaki ? Jestem w trakcie robienia prezentacji na historię na ten temat i nie chciałabym, żeby moim jedynym źródłem była Wikipedia ;). Byłabym bardzo wdzięczna.
Na kiedy ta prezentacja? Miałam zeskanowane jakieś artykuły na temat wpływu wojny i traumy bomby atomowej na anime , ale są na starym komputerze, który ma problemy z uruchomieniem. Może mam je też na zewnętrznym dysku, ale to może chwilkę potrwać. Są po angielsku, nie wiem, nadawałyby się?
Ok, mam coś jeszcze lepszego. Pisz na maila riennahera@gmail.com
ja zawsze będę bronić shreka, zwłaszcza pierwszej części – to nie jest tylko komercyjna bajeczka, ale piękna historia o tolerancji, braku uprzedzeń i dojrzałej miłości (a do tego błyskotliwe dialogi i świetny dubbing). gdyby shrek i fiona zamienili się w książęta, a nie w ogry, przyznałabym ci rację – ale tak, polecam ponowne obejrzenie 🙂 pozdrawiam serdecznie:)
Cała seria Shreka jest dosyć płytka i niestety nie broni się w zestawieniu z Miyazakim czy Donem Bluthem. Nie twierdzę, że nie są to śmieszne firmy z jakimś przesłaniem, ale jest mnóstwo lepszych animacji.
Rien,a moze tym razem jakas seria o KSIAZKACH,nie filmach?huh? tu masz dopiero pole do popisu i material na noteczki do 2023 conajmniej!
Jezeli chodzi o Disneya,to u mnie na taka kolejnosc: Krol Lew,Pocahontas,101 Dalmatynczykow i Zakochany Kundel .Psie filmy sa kul i w ogole. Dlatego tez ubostwiam Wszystkie Psy Ida do Nieba. A z innej beczki Corpse Bride Burtona,jak dla mnie jak najbardziej animowanka :>
mam nadzieję, że nie będzie to dla Ciebie spam – kilka razy pisałam o animacjach krótkometrażowych, może coś Cię zainteresuje (http://addicted-tattwa.blogspot.com/search/label/animowany%20film%20kr%C3%B3tkometra%C5%BCowy), zwłaszcza ten post:http://addicted-tattwa.blogspot.com/2011/12/swiata-kultura-gramatyka.html
strasznie lubię animacje studia Ghibli – to „Grobowca świetlików” ciągle się zabieram, ale zawsze kiedy mam ochotę, nie mam pod ręką chusteczek, a słyszałam, że są raczej niezbędne podczas seansu. jak dotąd, moim faworytem pozostają „Spirited away” i „Ruchomy zamek Hauru” – być może prosty, ale urokliwy. no i oczywiście – sam Hauru ^^
dzięki za „Alice”, od dawna przymierzałam się do obejrzenia tego, ale nie mogąc znaleźć na torrentach, odpuściłam, nie sądziłam że tak łatwo odnaleźć to w sieci – już zabieram się do oglądania 🙂 lubię też bardzo „Kto wrobił królika Rogera”, ale nie przepadam ani za „Dzwonnikiem” ani za „Pocahontas”, może dlatego, że zanim obejrzałam bajkę, byłam już po lekturze książki o prawdziwej Pohahontas. uwielbiam za to „Mulan”, to chyba jednak z moich ulubionych bajek. wnioskuję, że chyba lubisz anime, polecam więc gorąco mój ostatni hit – „Paprika”, a także 12-odcinkowe anime „Mononoke” (nie mylić z tym o księżniczce, nie mają ze sobą nic wspólnego), to jedna z najbardziej pokręconych i psychodelicznych rzeczy jakie widziałam.
jeśli chodzi o nowe bajki – nie wiem czy to kwestia prostoty, bo ostatecznie stare animacje Disney’a też nie traktują o nie wiadomo jakich metafizycznych głębiach. wydaje mi się, że to bardziej kwestia tej magii, jakiegoś uroku, którego brakuje nowym produkcjom. chociaż naprawdę jestem fanką „Madagaskaru” (Król Julian, wiadomo) i „Sezonu na misia” (boskie), uwielbiam też „Nowe szaty króla” (Kuzco – najlepsza postać animowana ever).
najlepszą animacją, jaką widziałam, pozostaje jednak „Pink Floyd: The Wall”. W zasadzie to 1,5 godzinny teledysk, ale JAKI teledysk! bogowie! no i oczywiście „My Little Pony” – na równi z „Czarodziejką z Księżyca” kształtowały moje dzieciństwo. złote czasy 🙂
zresztą, powiem Ci, że nakręciłaś mnie na animacje, muszę znowu wrzucić jakiś set w tym stylu na bloga 🙂