Nie wiem jak przez ostatnie dwie dekady mogłam egzystować bez ogrodu.

Pierwszy dom w którym mieszkałam miał ogródek, gdzie ojciec zbudował mi prywatną piaskownicę. Nie muszę Wam chyba mówić jaki szał na dzielni wywoływała moja piaskownica. Była tam też komórka na węgiel, której się bałam i myślałam, że mieszka w niej diabeł z telewizji. 'Przygody Wesołego Diabła’ oglądałam popijając ciepłe mleko z miodem, w przerwie między przygodami mężnego trio George’a Busha, Michaiła Gorbaczowa i Lecha Wałęsy. Zawsze miałam nadzieję, że ci telewizyjni herosi pokonają przerażającego mnie diabła.

Oprócz komórki w ogrodzie były jeże i takie straszne coś, co kiedyś przyszło do piaskownicy, wyglądało jak żywa zrolowana skarpetka i nikt mi nie wierzył, kiedy to opisywałam. Do dzisiaj nie wiem co to było, ale kiedyś się dowiem. Wtedy wszyscy uwierzą!

Potem na dwadzieścia lat ogród znikł z mojego życia, pojawiając się tylko epizodycznie podczas odwiedzin u dalekiej rodziny. Aż do teraz. W samym środku dziesięciomilionowego miasta mam nie tylko kawałek zieleni, po którym hasają wiewiórki, ale i WŁASNĄ komórkę. Już nie potrzebuję Lecha Wałęsy do obrony przed diabłem. Czuję, że nagle otwiera się przede mną morze możliwości. W jednej chwili ze zwykłej dziewczyny z blogiem staję się bohaterką filmu sensacyjnego. Mogłabym w niej chować człowieka ściganego przez mafię, kosmitę, prywatny arsenał, tajny zapas uranu albo małe słoniątko. A gdyby to mnie ścigała mafia, albo co gorsza CIA, sama mogłabym się w niej schować lub przeskoczyć (jak Wałęsa!) przez ogrodzenie do ogrodu sąsiadów.

To wszystko mogę. Chociaż póki co wrzuciłam do komórki walizki.





Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

16 thoughts on “Tajemniczy ogród”

  1. Pięknie wyglądasz, wprost promieniejesz 😀 Zazdroszczę możliwości noszenia rudej czupryny, ja w takim kolorze wyglądam gorzej niż źle 😀

    Ogrodu zazdroszczę, muszę przyznać. Całe życie w bloku, przydałoby się mieć kawałeczek swojego terenu.

  2. wiem coś o takich ogródkach i z dzieciństwa i obecnie… Twój blog (pisałam to już :))) powoli mnie pozytywnie uzależnia (lubiłam Twoje wcześniejsze klimaty modowe, ale taką dawkę nietuzinkowych emocji, jakie teraz dajesz – mmmhm nie znajedzie się nigdzie indziej – słodzę, bo lubię 🙂

  3. Całe życie mieszkam w bloku, więc fajnie byłoby dla odmiany móc usiąść w ogrodzie z książką i herbatą. Choć obawiam się, że nie chciałoby mi się wykonywać tych wszystkich prac z nim związanym (bo pewnie jakieś są:D).

  4. Ha! Mnie niedawno też wzięło na ogrodowe nieszpory na blogu. W moim życiu są trzy najważniejsze ogrody: dwa z przeszłości i jeden z teraźniejszośći. Pierwszy to ogród z dzieciństwa, w którym przykrywaliśmy krowie placki trawą, żeby każdy „obcy” mógł w nie wejść – wtedy wyskakiwaliśmy z pobliskich krzaków, krzycząc: „Mina!”. Drugi ogród to ogród znajomych mojej mamy, naznaczony tragedią i piękną historią dwojga ludzi: po mojemu tutejszego Modiglianiego i jego Jeanne Hebuterne – pamiętam go bardzo dobrze, choć bywałam w nim jako dziecko, do dziś wspomnienie o nim sprawia, że przebiega mnie dreszcz podniecenia i po głowie hula wiatr – ten z gatunku: „wind of change”. Trzeci ogród to ogród obecny, w którym niepodzielnie panuje moja matka, doświadczona ciężką chorobą o nazwie: „zdechnę, jeśli czegoś dziś nie posadzę”. Jak to mój świętej pamięci dziadek mawiał: „Ogrodu nie masz – gówno masz”

    1. Ten ogród jest tylko troszeczkę mój, bo jest też innych lokatorów, ale lepiej mieć ogród z innymi niż nie mieć go wcale. Poza tym to ja mieszkam na parterze i to na pewno do mnie przychodzą wiewiórki, no nie?

  5. No wiadomix, że do Ciebie, bo wątpię, żeby w promieniu stu mil ktoś miał lepsze włosy. Musi to być też pewnie ten cudny płaszcz w kolorze orzechowym, bo jestem pewna, że trąci orzechem, a nie kulką na mole :D. Pozdrawiam i przesyłam osiemset pięćdziesiąt osiem tysięcy uścisków z pewnego polskiego zadupia 😀

  6. Mieszkanie z ogródkiem w Londynie – tyle wygrać! Cieszę się, że Ci się układa (naprawdę się cieszę, jakoś się jednak przywiązuję do lubianych blogerek) i że osiągnęłaś w tym roku to, czego chciałaś. Szczeniaczek niechybnie też do Ciebie przyjdzie 😀

  7. A mnie cieszy glupi fakt ze mam bardzo podobna czapke do twojej. Twoje sa zawsze grube, dziergane i wygladaja na takie, ktore nie odcinaja doplywu krwi do uszu (a to bywa problemem jak sie ma odstajace jak moje) po paru godzinach. I jak kiedys przypomne sobie jak sie plecie robotki na drutach to w koncu nie bede zazdrosna o idealne czapki robione przez twoja mame:)

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top