Przyznam szczerze, że przy trzecim wpisie czuję, że książki życia zaczynają mi się powoli kończyć. W końcu książek życia nie może być nieskończona ilość. Albo muszę zacząć więcej czytać, albo cykl będzie powoli chylił się ku końcowi. Chyba, że sięgniemy po poezję…
Na dzisiaj mamy jeszcze jednak trochę materiału. I kilka pozycji, które powinny pojawić się tutaj dużo, dużo wcześniej…
| Saga o Wiedźminie | Andrzej Sapkowski |
To nie jest najwybitniejsza seria, którą w życiu czytałam. Nie jest specjalnie dobrze napisana. Nie jestem pewna, czy przetrzymuje próbę czasu. Niekoniecznie mam do niej ochotę wracać po latach, a kiedy próbuję odpadam dość szybko, nie będąc w stanie znieść pretensjonalności co drugiego rozdziału. Ale nie da się ukryć, że gdyby nie Sapkowski, nie byłabym zapewne tym kim jestem. W pewnym sensie te książki miały na mnie największy wpływ ze wszystkich.
Przez wiele, wiele lat jego świat był dla mnie rzeczywistością, w którą uciekałam wyobraźnią. Dzięki niemu poznałam osoby, które przez wiele lat miał wpływ na moje życie. Mieliśmy o czym rozmawiać. To jego elfy sprawiły, że po dziś dzień pałam do elfów szaloną miłością i czasem wyobrażam sobie, że jestem jednym z nich. To o jego postaciach pisałam fanfiki i wymyślałam kolejnych, własnych bohaterów, którzy dołączali do Geralta i Jaskra na tym czy innym gościńcu. Tak, to były głównie elfy, jestem słaba. Niektóre z tych postaci, w nieco zmienionej formie, są ze mną do dzisiaj, we własnych wątkach, w innych opowieściach. Ale ich życie zaczęło się przy Geralcie i Płotce.
Także ten…Dzięki, Andrzej.
| Ojciec Goriot | Honoré de Balzac |
Mam wrażenie, że Balzac jest w pewnym sensie protoplastą Kurta Vonneguta. Chociaż u Vonneguta ironia wylewa się z każdego niemal zdania, a u Balzaca wszystkie zdania składają się w doskonale piękną ironiczną całość.
Ojciec Goriot to taki smutny utwór o upadku ideałów i śmierci niewinności. I o tym, że moralny relatywizm i oportunizm są źródłami największego okrucieństwa. Przy czym jest to okrucieństwo w białych rękawiczkach. Co jest w tym wszystkim najgorsze? Że jestem w stanie zrozumieć i usprawiedliwić te wszystkie okrucieństwa. I absolutnie identyfikuję się z głównym bohaterem, który całkiem świadomie i dobrowolnie sprzedaje wszystkie swoje ideały i obraca się w towarzystwie osób pozbawionych jakichkolwiek skrupułów, ale wciąż wydaje mu się, że jest dobrą osobą. Im wszystkim się tak wydaje.
Na szczęście ten zepsuty świat paryskich wyższych sfer można odłożyć na półkę, zapomnieć o nim i znowu być sobą. Balzac po prostu bezlitośnie przypomina, jak łatwo się zatracić.
| Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu | Victor Hugo |
Jestem wielką fanką disneyowskiej adaptacji arcydzieła Hugo. A książka jest tak doskonała, że nawet będąc wielką fanką nie jestem w stanie myśleć o filmie Disneya inaczej niż jak o herezji. Jest tu wszystko, czego wymagam od literatury. Nieszczęście. Bardzo dużo nieszczęścia. Jeszcze więcej nieszczęścia. Dygresje. Przekręcanie literackich tropów. Erudycja. Historia.
Jakaś wada? Owszem. To nie jest książka, która nadaje się do relaksu lub czytania przed snem. Po pierwsze – przy tej ilości nieszczęścia ciężko będzie zasnąć. Ale to też książka, która wymaga myślenia i podążania za tokiem rozumowania autora, który jest mądrzejszy od większości z nas. A jego dygresje i przemyślenia na temat świata są właściwie ciekawsze od fabuły. “Katedra…” jest dla mnie tak wielką inspiracją, że własną powieść zamierzam skonstruować w podobny sposób.
| My, Dzieci z Dworca ZOO | Christiane F. |
Nie wiem właściwie czy ta książka miała na mnie dobry czy zły wpływ.
Z jednej strony pewnie dobry, bo narkotyki to akurat jedna rzecz, do której nigdy mnie nie ciągnęło. Jako, że jestem osobą podatną na wpływy literackie, sugestywne opisy odwyków i prostytuowania się w celu zdobycia funduszy na działkę wystarczyły, żeby uciąć wszelkie fascynacje.
Z drugiej strony może zły, bo stylistyka Berlina lat siedemdziesiątych opisywanego przez Christiane wydaje mi się kwintesencją słowa “cool” i (nie licząc narkotyków) chciałabym być jak ona i jej super przyjaciele. Chodzili do super dyskotek, słuchali super muzyki, cudownie się ubierali (zdjęcia z polskiego wydania!!!) i wyglądali poetycko nawet gdy nieprzytomni leżeli w publicznej toalecie. Przynajmniej takie wrażenie odnosi się czytając tę książkę. A to okropne, durne, złe wrażenie. Więc może to okropna, durna, zła książka. Ale jest w niej więcej stylu niż we wszystkich Alexach Chung i Garance Dore razem wziętych. Co jest straszne.
| Kości Księżyca | Jonathan Carroll |
Ta książka jest absolutnym zjawiskiem. Niespecjalnie czuję się na siłach opisywać magię świata przedstawionego w utworze. Pozwolę sobie zatem przytoczyć cytat z polskiego wydania.
Fioletowe Kołki mieszkały na północy. Fioletowe Kołki i Ciągi w żółte prążki, które jadły serowe placki i zasypiały w gniewie lub strachu przed wszystkim dookoła. Każdy z nich był jasnym, błyszczącym zjawiskiem, pędzącym szybko poprzez ciemne, ziemiste kolory krajobrazu.(…)
Czy przypominacie sobie rysunki dzieci, którym po raz pierwszy dano do ręki kredki i papier? Te dzikie, czerwone smagnięcia lub grube, pękate niebieskie koła, które przelewają się, wyskakują poza stronicę i nie mają ze sobą nic wspólnego? Tak wyglądały Kołki i Ciągi.
Oprócz Kołków i Ciągów mamy w Kościach Księżyca grozę i niebezpieczeństwo. Jak mogłabym tego nie kochać?
I dochodzimy do tego okropnego momentu, kiedy wydaje mi się, że opisałam Wam już wszystkie najważniejsze książki mojego życia. Ale może jednak o czymś zapomniałam?
19 thoughts on “Najważniejsze książki mojego życia # 3”
„My, Dzieci z Dworca ZOO” – O TAK!
Podpisuje się 🙂 MDzDZ to była pierwsza książka, którą przeczytałam więcej niż jeden raz. I również, za pierwszym razem Christine i spółka wydawali mi się niesamowicie „cool”. Po przeczytaniu książki ponownie kilka lat później nie mogłam kompletnie zrozumieć, co właściwie wydawało mi się tak pociągające w ich stylu życia (na marginesie, podobnie miałam z serialem „Skins”). Bądź co bądź, bardzo dobra książka.
Ostatnio miałam na zajęciach z literatury powszechnej prezentację o Balzacu i to był naprawdę ciekawy człowiek.
Kołki i Ciągi kojarzą mi się z kronopiami Cortazara, ja nawet nie pamiętam co to dokładnie było, ale kiedy czytałam o tych kronopiach to myślałam boże, jakie to piękne i słodkie i Cortázar, ty wstrętny geniuszu! Miło czytać, gdy ktoś się przyznaje że książką dla niego ważną jest książka której po zgromadzeniu doświadczeń nie bardzo da się czytać – to jest odwaga, jak pierwsze wyjście do pracy bez makijażu. Pozdrawiam ciepło.
Co to jest wyjście do pracy bez makijażu?
Jak pewnie większość ludzi z naszego pokolenia najpierw widziałam Disneyowskiego Dzwonnika, a dopiero potem przeczytałam powieść. Nawet trudno powiedzieć żebym się denerwowała czy uważała animację za herezję czy bluźnierstwo, bo nawet trudno ją nazwać adaptacją – z książki zostały właściwie tylko imiona i baaardzo luźny zarys historii. U Hugo wszyscy są (epicko, monumentalnie, imponująco) nieszczęśliwy, a Disney jak to Disney zdołał w tak ponurą historię wrzucić nieco humoru. Mnie na przykład bardzo pasuje animowany Febus – choć bardziej ze względu na charakter i cięty dowcip, niż fryzurę na czeskiego piłkarza 😉
Tak sobie myślę, że żeby „Dzwonnika” można było pokazać dzieciom, to po prostu trzeba było usunąć niemal całą fabułę.
Po dziś dzień do końca rozumiem, dlaczego trzeba go było pokazać dzieciom.
Pierwsza myśl, która mi się narzuciła – bo taki jest model biznesowy Disneya, że bierze piękne historie i je upupia 😉 (i piszę to uwielbiając Disneya). A druga myśl – właśnie wyobraziłam sobie, jakie piękne rzeczy mógłby zrobić z tej powieści dobry scenarzysta z błogosławieństwem BBC na miniserial…
Upupia, to jest to. I piszę to kochając Pocahontas itd.
Ech, BBC. Teraz nie będę mogła spać.
Jak lubię Carrolla tak Kości Księżyca nie czytałam. Zachęciłaś. Dzięki 🙂
Piszę licencjat na temat „Notre-dame de Paris”, porównuję książkę z różnymi adaptacjami, również z Disneyowską. Odkąd film się tylko pojawił, to jestem jego fanką, jednak nigdy jakoś nie wgłębiałam się w szczegóły, przez ostatnie kilka (kilkanaście lat) zamiast obejrzeć film ponownie, słuchałam tylko piosenek. Całkiem niedawno musiałam obejrzeć go do licencjatu, oczywiście, wiedziałam, ze jako starsza ja będę go odbierać inaczej, ale po prostu te niuanse, których dzieci nie są stanie zauważyć…no cudo.
Zresztą „Notre-Dame de Paris” Hugo jest powodem, dla którego studiuję romanistykę i to przez niego zawsze chciałam pomieszkać w Paryżu. To Katedra była pierwszą rzeczą, do której pobiegłam.
Sagę o wiedźminie czytałam już 8 razy – i chociaż podobnie jak Ty dostrzegam wszystkie jej wady i słabe strony, to jestem od tych książek absolutnie uzależniona. Na 9 raz planuję zostawić sobie angielski przekład 😛
Mąż uwielbia Wiedźmina, wraca do niego co rok. Ja nie mogę się przełamać, polska fantaza jakoś do mnie nie przemawia. Jonathan’a Carrolla uwielbiam, w szczególności Dolinę Chichów i Muzeum psów, Kości Księżyca jeszcze nie czytałam. Muszę się za nią rozejrzeć.
Sapkowski <3 Saga o Wiedźminie to zdecydowanie mój nr 1 i nie wiem, czy kiedykolwiek coś ją strąci z tej pozycji.
Wracam co jakiś czas, nie wiem, ile razy już czytałam.
My dzieci z Dworca Zoo – też jedna z ulubionych.
Tak z ciekawości – czytałaś Harrego Pottera? Podobał Ci się?
Bo w sumie Harry to książka, która w dużym stopniu zmieniła moje życie 😉 Śmiesznie tak popatrzeć wstecz i zobaczyć, jak wiele rzeczy nie miałoby miejsca, gdybym w wieku 10 lat nie sięgneła po Harrego.
Czytałam, podobał mi się, ale nie bardziej niż cokolwiek innego. Dobra historia. Za bardzo komercyjna, żeby podziałała na moją wyobraźnię. Wszystko podane było na talerzu w towarzyszących filmach. Jak każdy kocham Snape’a, a jeszcze bardziej Lucjusza Malfoya (Thranduil!), ale seria nie znaczy dla mnie szczególnie dużo.
To teraz napisz o najważniejszych filmach 🙂
Serio, nie planuję pisać o filmach, bo te wpisy już były.
http://www.riennahera.com/2013/05/moj-ulubiony-film.html
http://www.riennahera.com/2014/05/dwie-najwazniejsze-sceny-filmowe-mojego-zycia.html
http://www.riennahera.com/2014/05/nie-lubie-nowych-filmow.html
http://www.riennahera.com/2012/05/riennahera-poleca-10-filmow-kostiumowych.html
http://www.riennahera.com/2012/04/riennahera-poleca-10-filmow-science-fictionfantasy.html
http://www.riennahera.com/2012/05/riennahera-poleca-10-filmow-animowanych.html
Ja mialam taki okres w gimnazjum zaczytałam sie w książkach o narkomanach. Dzieci z dworca zoo była jedna z nich i pamietam ze tez chciałam być taka cool jak oni