ostatni jedi 2
Riennahera

Riennahera

Ostatni Jedi – 10 myśli o filmie

To nie będzie recenzja “Ostatniego Jedi”, bo recenzja ma ręce i nogi, musi być spójna i w ogóle. Sama na nowe „Gwiezdne Wojny” poszłam wyrwana ze słodkiego snu, na pierwszy pokaz na dzielni, minutę po północy. Cieszę się zatem, że w ogóle coś pamiętam, nie będę nawet próbować sklecić z tych skrawków recenzji. Ale co myślę, to moje. 

 

 

Nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że moje oczekiwania wobec wszelkiej maści filmów są bardzo wysokie i bardzo rzadko coś mi się podoba. Tym bardziej bawi mnie sytuacja, gdy w internecie widzę sporo opinii wytykających braki i wyrażających mniejsze lub większe zawiedzenie nową produkcją. Kiedy akurat mi się podobało. Choć z czepiania się filmów mam dyplom i znajduję w tymże czepianiu się sporą przyjemność. 

O ironio. 

Chociaż w sumie, pomijając ewidentne braki fabularne, ze względu na klimat podobał mi się „Prometeusz”

 

 

Jeśli jesteś kobietą żyjącą dawno, dawno temu w odległej galaktyce i marzysz o karierze, rebelia wydaje się lepszym miejscem niż Najwyższy Porządek (ale głupie tłumaczenie First Order…). Mundury mają do prawda lepsze, ale na ekranie widzimy albo łączniczkę, albo Phasmę, obie postaci są koniec końców przypupasami swoich przełożonych. W rebelii większość pilotów to teraz kobiety, a Leia i inne panie sprawują rządy żelazną ręką. 

(i dobrze)

(chociaż spierałam się z mężem o przesadne rekompensowanie w reprezentacji kobiet w Gwiezdnych Wojnach)

(uważam, że nikomu nic się nie stanie, jak w jednym filmie nagle będzie dużo pilotek)

 

 

Dziękuję twórcom, za postać graną przez Laurę Dern. Podoba mi się ponieważ mamy tutaj bohaterkę, która jest naprawdę dobrze ubrana, ewidentnie intencjonalnie dba o swój wygląd i poświęca mu czas (odrosty przy takim kolorze muszą być utrapieniem, poza tym spójrzcie na te fale i sploty!), jednocześnie będąc kompetentnym dowódcą wojskowym i bohaterem wojennym. Na dodatek ma swoje lata, jest kobietą dojrzałą i jej funkcją fabularną nie jest bycie obiektem westchnień męskiego protagonisty. Ta kobieta wygląda jak milion złotych galaktycznych monet bo po prostu lubi i może. Jeśli z kimś chciałabym się w tym uniwersum identyfikować, to z Wiceadmirał Holdo. 

(Można się spierać, że taką ładną kompetentną postacią była Amidala, ale powiedzmy, że o tych filmach wolimy zapomnieć, poza tym nie do końca pokazała kompetencje na ekranie. No i była młodziutką pięknością, niezbędną dla rozkochania Anakina.)

 

 

Fajnie, że zadbaliśmy o ukazanie silnych i kompetentnych kobiet. Może następnym krokiem byłoby równouprawnienie nieludzi? Wiem, wiem, stworzenie postaci, która nie jest człowiekiem i ma coś do powiedzenia jest ryzykowne (wszyscy pamiętamy Jar Jara, ale przecież również Chewbacca i Yoda są udanymi tworami) i z pewnością kosztowne, ale głęboko wierzę, że w kosmosie jest miejsce na rasy o nieco wyższym ilorazie inteligencji niż Porgi. Na mnóstwo takich ras. I mnóstwo pochodzących z nich bohaterów. 

 

 

Jeśli zmierzamy w stronę Gwiezdnych Wojen, w których kosmiczna rozpierducha z epizodu na epizod będzie coraz bardziej stylowa, to zmierzamy w świetnym kierunku. W “Rogue One” kilka ujęć z Gwiazdą Śmierci było absolutnie przepięknych, to co odwala postać Laury Dern również chwyciło mnie za serce swym wizualnym pięknem. Destrukcja może być poetycka. 

 

 

Lubię filmy, w których trup ściele się gęsto. Z tego względu “Rogue One” chwyciło mnie za serce. Bardzo bym chciała, żeby w „Gwiezdnych Wojnach” śmierci było więcej. Takiej ważnej śmierci, nie śmierci statystów. Bo wojna to właśnie bezsensowna śmierć, a nie nieustanne rozwiązania w stylu “deus ex machina”.

 

 

Domagam się, aby w kolejnej części filmu ktoś przez cały czas przytulał Generała Huxa. W tej części regularnie się nad nim znęcano, chłopina zasługuje na odrobinę czułości. Zobaczcie, jaki smutasek. Co z tego, że jest kosmicznym naziolem, to przecież Domhnal Gleeson, nasz rudziołek, trzeba bo przytulić. Może spotka jakąś kosmiczną lasencję, która go pokocha, albo przynajmniej przygarnie małego kotka? 

 

 

Żądam więcej scen z prasowaniem. Nie obrażę się też na rozważania nad problemami zaopatrzenia statków kosmicznych. W tej galaktyce w ogóle zastanawiająco mało uwagi poświęca się jedzeniu, nieprawdaż? Ciężko mi to pojąć, bo sama myślę o jedzeniu przynajmniej tak samo często jak o tym  co się ubrać czy o ładnych aktorach w kostiumach z epoki.   

 

 

Czy możemy się umówić, że cały koncept cinema of attractions jest przeżytkiem? Robienie całych wątków tylko po to, żeby ukazać splendor efektów specjalnych, kosmiczne konie i kosmiczną top modelkę (Lily Cole ma jedną linijkę tekstu) jest jak jedzenie chipsów – fajne, tylko po co, na dłuższą metę szkoda czasu. Umówmy się też, że naprawdę nie każdy film musi trwać dwie i pół godziny. Byłam w tym roku na filmie, których trwał niecałe dwie godziny i wiecie co? Nie uwierzycie. TEŻ BYŁ FAJNY. Nawet bardzie.

 

Seans uzmysłowił mi coś, co od jakiegoś czasu podejrzewałam, ale nie byłam do końca pewna. Uwielbiam filmy. Nie lubię chodzić do kina. Nie kina w ogóle, ale takiego kina, jakie zdominowało przemysł filmowy. Co zrozumiałe, bo trzeba zarabiać. Kinem mojego dzieciństwa były obiekty kameralne, czasem z jednym tylko ekranem, maksymalnie z kilkoma. Do takich kin teraz powracam. Ale to temat na długie rozważanie. Może kiedy indziej. 

 

Tyle ode mnie. Jak się Wam podobało?

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

25 thoughts on “Ostatni Jedi – 10 myśli o filmie”

  1. Jeszcze nie oglądałam, ale jedno mogę napisać, i to nie tylko odnośnie tego filmu. Prasowanie, makijaże i jedzenie. Nikt nigdy tego nie pokazuje. Albo pranie. Ile razy całą weekendową strategie opieram o to czy mam w szafie jeszcze czyste gacie. A oni, ci bohaterowie maja je zawsze, mimo wojny, statków kosmicznych i tak dalej. I nie jedzą a mimo to mają siłę. Jak już coś spożywają to najczęściej płyny i to wysoko procentowe, a później wstają od baru, stołu czy czego tam i idą zwyciężać. Normalnie ludzie po piciu bełkoczą potykają się i ida spać, a nie celnie przywalają przeciwnikowi w gębę.

      1. Hm. Trochę światła rzuca na to pałac Jabby (scena przydziału robotów do konkretnych prac), no i trochę scena z Imperium. Pewnie tym wszystkim zajmowały się roboty na jakimś zupełnie oddzielnym pokładzie. Z całą pewnością mieli na statkach fajne bary, kantyny i część wypoczynkową. Ale teraz jest taki dziwny paradygmat w kinie sf, że musi być ciągle akcja, posuwanie fabuły do przodu w możliwie spektakularny sposób, co sprawia, że całe to uniwersum jest trochę niekompletne. Co do nowych SW – byłam, Adam Driver i jego Kylo Ren jest fantastyczny. Wątek pomiędzy nim a Ray (Rey) fajnie pomyślany, sceny ich kontaktu – dobrze zagrane, ale ja mam organiczną niechęć do tej postaci (Rey gra jedną miną niestety), co przeszkadza mi w „zanurzeniu” się w tej historii. Reszta, niestety, kompletnie do bani.

  2. Anita Gadzińska

    Na Gwiezdne Wojny zawsze czekam z niecierpliwością i zawsze z niskimi oczekiwaniami. To nie są głębokie filmy xD The Last Jedi był fajny, mniej mi się podobał niż The Force Awakens, ale ogólnie okay. Oczekuję nowej książki kucharskiej „Chewbacca’s – You Too Can Be a Vegan!”. Jedyny cringe to ta scena z Leią, której nie będę opisywać, żeby nie spoilerować. Cały czas zadaję sobie pytanie „czemu?”. Wcale nie musieli jej tego robić, była dobra taka jaka była! Ogólnie wszystko było bardzo „huh? how? why?”. Uwielbiam zwierzęta, ale w tym filmie było ich za dużo i w sumie trochę bez sensu. Myślałam, że Poe i Ray już się spotkali w pierwszym filmie, The Last Jedi o tym zapomniał? I ta cała sprawa z Kylo Renem (chociaż sceny z Rey i Renem na początku to chyba moje ulubione momenty)… zobaczymy jak to rozwiążą w następnym filmie.

      1. Anita Gadzińska

        Ni z tego ni z owego jej moc obudziła się na tyle, żeby niczym Superman mogła wrócić na pokład statku. Sam fakt nie jest zły, Leia jest w końcu też Skywalker, ale wykonanie było cringe.

        1. aaaaaa racja hehe to było mega śmieszne, zafascynowało mnie jak ona oddycha w próżni ale ślubny wyjaśnił „ona ma moc jedi” więc juz nie kwestionowałam 😉
          mnie rozbawiło, że przyleciała i prawie zgon, na podtrzymaniu, całą akcję była w letargu ledwo żywa a potem dziarsko wmaszerowała w turbanie na głowie hehehe

  3. Łączę się w sympatii do pani admirał. Czy Ty też chciałabyś kupić sobie taki szaliczek jak ona i bolejesz nad tym, że możesz liczyć najwyżej na parę skarpetek ze szturmowcami?

  4. Jeszcze nie byłam, ale gościu z malutkiego sklepu z rzeczami popkulturowymi mówił, że fabuła bardzo słabo, a ziomkom z malutkich sklepików sprzedających tanio dobre książki, komiksy i gry się ufa w takich sprawach 😀

      1. Zwłaszcza, że nad nim od maleńkości ktoś się znęca (przemocowy, wredny ojciec, matki nie znamy ani my, ani on – dlatego Poe go tak striggerował, jak go o nią zaczepił!) – on naprawdę wymaga miłości!

  5. Dlaczego chcesz zapomnieć o Trylogii I-III ?Zgoda, forget number I (oprócz niewykorzystanego, demonicznego Dartha Maula). Ale III – o III jest najbardziej szekspirowska, najbardziej smutna, tragiczna, najlepiej opowiedziana ze wszystkich części ever (choć bez II byłaby niemożliwa). W nich skupiają się wszystkie moralne, etyczne dylematy, które doprowadzają do wielkich (choć czasem uproszczonych) polaryzacji społecznych, które pochłaniają jednostki. Nigdy nie zgodzę się z tym, że Anakin z II i III części był drewniany. Był fantastyczny. W dwójce, sfochowany nastolatek, przekonany o swej omnipotencji, w III miotający się i przez to perfidnie „zmanipulowany”, pogubiony koleś, którego wszystkie wybory doprowadziły do zamknięcia w niefunkcjonalnym, sztywnym pancerzu (ach, jakże zgrabne ujęcie wpojonych nam w dziecięctwie neuroz i nerwiczek, które duszą naszą osobowość, nasz sposób wyrażania siebie niczym vaderowski pancerz). Scena na Mustafarze, gdzie oszalały Anakin wszędzie węszy spiski i zdrady jest zagrana po mistrzowsku. Proszę, proszę, obejrzyj to raz jeszcze i zachwyć się 🙂 Nie widziałam nowych SW. Idę jutro. Chociaż poprzednia część rozczarowała mnie bardzo. Ale bardzo chcę się rozczarować, zachwycić i wrócić do gwiezdnego grajdoła, który lubię od dzieciństwa.

    1. Jestem fanką Gwiezdnych Wojen od siódmego roku życia, uwierz, że widziałam te filmy wiele razy, każdy z nich. Między Padme i Anakinem tak bardzo nie ma chemii, że wszystko co mamy na ekranie staje się farsą. Pomysł był dobry, scenariusz, reżyseria i zagranie całości – dużo gorsze. Między tymi filmami a pozostałymi cyklami sagi (w tym obecnym) jest spora przepaść. W III są momenty. Zwłaszcza pogrzeb Padme 😉

      1. Przykro mi to mówić, ale wybór Portman (zamiast np. Keiry :-)) to był wielki błąd i to ją (a nie Haidena) obarczam winą za ten brak chemii. Anakin i jego story to najciekawsza jak dotąd opowieść SW. I tak, wiem, że Portman ma dobre role (Leon, Łabędź, V, Closer i te sprawy), ale ona jako love interest kogokolwiek i gdziekolwiek, wypada słabo: vide Thor i Mavell- jak ją wywalili, od razu lepiej 😉 Pamiętasz Keirę w „Dumie i uprzedzeniu” – scenę pierwszych oświadczyn Pana Darcy? Moim zdaniem to najlepiej pokazuje, jak fajnie i jakimi odcieniami ta aktorka mogła zagrać Padme.Niezależnie od obsady : III jest fantastyczna.

  6. Ciężko mi się zgodzić z postulatem tulenia Huxa, bo każde jego pojawienie się w kadrze powodowało u mnie wybuch wesołości – facet dostał w tym sezonie rolę butt monkey i dzielnie w niej wytrwał. Przypominam sobie, jak grał miłego, wrażliwego, nieco zagubionego w życiu młodzieńca w About Time, potem patrzę na tę Huxową gębę z wyrazem, jakby wypił mocz chomika – i myślę sobie, że to jest znakomity, bardzo samoświadomy aktor.
    A tak w ogóle to jestem za tym, by Kylo i Hux zostali parą. Chłopaki są do siebie tak podobni, a i dynamikę dysfunkcyjnego, wiecznie kłócącego się małżeństwa mają dobrze opanowaną.

  7. Dziękuję Ci na zwrócenie uwagi na scenę gdzie „Destrukcja może być poetycka.” Gdy rzucono mi tym ujęciem w twarz, kompletnie się nie spodziewałam, że złapie mnie taki zachwyt. Tam wszystko zagrało, to było tak smaczne, tak
    przepiękne, och ach. Nie sądziłam że SW nasycą moją potrzebę przepięknych ujęć, za to im serdecznie dziękuję.
    I jeszcze raz dziękuję Tobie, czuję się spełniona, że o tym napisałaś <3

  8. My obejrzeliśmy (w końcu) w Aldgate Curzon, polecam kino. Scena z prasowaniem boska. Plus zajebiste zdjęcia bitwy na Crait, czerwień na bieli <3. Miejscami za bardzo zalatywało Guardians of the Galaxy, ale ogólnie mi się podobał.

  9. Kompletnie podpisuje się pod postulatem równouprawnienia i większej reprezentacji nieludzi – chociaż tutaj trochę roboty wykonały chyba The Clone Wars i Rebels.
    Jedna rzecz, która mnie strasznie w tym filmie boli, to pokazana na ekranie liczba rebeliantów. Ja wiem, ma być dramatycznie. Wiem, sytuacja Rebelii jest tragiczna. Ale no nie, nie potrafię uwierzyć w to, że jakieś 30 osób w skali galaktyki jest w stanie dokonać czegokolwiek, a pod koniec filmu mniej więcej tylu ukrywa się ich w tych jaskiniach. I tak, pamiętam, że była mowa o sojusznikach, którzy nie nadeszli. Ale jakoś już bardziej przekonuje mnie kosmiczna Leia.
    Ogólnie nie wiem, z czego to wynika, ale mimo tego, że uważam, ze The Last Jedi był dobry (nie wybitny, ciut nierówny – ale mi się podobał), to mogę o tym filmie rozmawiać praktycznie godzinami.

  10. Moje trzy uwagi odnośnie nowych SW:
    1. Gdy Kylo Ren zdjął maskę w pierwszej części, cała sala wybuchnęła śmiechem i ja też poczułam zawód; jednak z czasem przekonałam się do Adama Drivera – jest idealnym przykładem ciekawie brzydkiego mężczyzny i bardzo dobrym aktorem.
    2. Nie wiem dlaczego, ale mam jakieś nieodparte wrażenie, że Kylo i Rey są rodzeństwem.
    3. W tej części było wyjątkowo dużo galaktycznych zwierzaków (Porgi, kryształowe liski, mlekodajne stwory na wyspie, czy te zwierzęta zaprzęgowe) – dla mnie to ogromny plus!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top