miesiecznikmarzec
Picture of Riennahera

Riennahera

Miesięcznik Pogardy 3/2024

Po szaleństwach lutego, marzec zaczął się tak powoli, spokojnie.
Nawet…nudno. Dość, że zwykle po pierwszym tygodniu każdego miesiąca mam już przynajmniej kilkaset słów miesięcznika. Tym razem miałam problem napisać dwieście…

A potem nie wiedziałam jak się nazywam. Było ciężko. Często fajnie i ekscytująco, ale czułam się większość czasu przytłoczona. Może też dlatego, że najpierw ja byłam chora, potem Iona, potem Ell, potem Iona, potem Orla…ktoś wciąż niedomagał. Moje dziecko po raz pierwszy w życiu opuściło jakikolwiek czas w szkole i wciąż nie jestem pewna, czy brzuch bolał ją naprawdę czy naściemniała nauczycielce. Ale jeśli jej się udało, to propsuję.

Urodziny były idealnie takie, jak chciałam, z cudnymi osobami w liczbie dla mnie zachwycającej i z najpiękniejszym tortem świata. Fakt, nie opinia. Zrobiła go Olga.

Miałam okazję wziąć udział jako opieka w szkolnym wyjściu do księgarni. Mam po tym doświadczeniu jeszcze większy szacunek do nauczycieli.

Otworzyłam sezon wiosenny, pierwszy raz od zeszłego roku odwiedzając moją koleżankę Julię w jej najlepszym na świecie ogrodzie. Trzmiele bzykały, kwiatki pachniały, piłyśmy kawę siedząc na zewnątrz. Jeśli to nie jest miłe, to nie wiem co jest.

Przechwalanki

Po tym jak dokonałam książkowego coming outu, moja powieść zaczęła wspinać się na top 100 w kategorii fantastyki w Empiku. Doszła do 23 miejsca.

Z okazji moich urodzin mój e-book o Londynie dostępny był w zniżce. Wiecie, że sprzedał się już w ponad 200 kopiach? Bardzo czekam, aż pokażecie mi swoje zdjęcia i podzielicie się ulubionymi odkryciami.

Wyszła również kolejna edycja raportu See Bloggers.
Sporym zaskoczeniem było moje pojawienie się w nim, bo jestem leszczem, który się w tych raportach wpływu i popularności nigdy nie pojawiał. Ale może udało się, bo prawie wszyscy przestali pisać blogi? 😉
Niemniej, miło.

Teatr

Macbeth w Doc X:
Dwa małe marzenia spełnione – zobaczyć Makbeta na scenie (jakoś do tej pory mi się nie udało) i zobaczyć Ralpha Fiennesa.
Bilety zamówiłam w lipcu zeszłego roku. Po czym w ogóle nie pamiętałam, kiedy idę…Dobrze, że sprawdziłam na początku miesiąca, bo myślałam, że idę tydzień później.
Przyznam, że nie podobało mi się stanie w kolejce do magazynu, w którym urządzono teatr, a potem we foyer. Najpierw sprawdzono wszystkim bilety, potem stłoczono w poczekalni kilkaset osób, aby w końcu otworzyć drzwi i dać wszystkim zająć miejsca. Przez co całość zaczyna się ponad 15 minut później, a poza tym stanie w ścisku jest dla mnie naprawdę niekomfortowe.
Pomarudziłam, teraz o sztuce. Nie wszystko w niej jest świetne. Myślę, że kostiumy, zwłaszcza Lady Macbeth i żony Macduffa, są takie mocno na odwal.
Wiedźmy – kupuję. Były świetne jako koncept i ewolucja z rzekomych wiedź w po prostu wymówkę.
Męskie mundury wypadają lepiej.
Nie miałam okazji obejrzeć Indiry Varmy, ale jej zastępczyni nie przekonała mnie jako Lady Macbeth. Grała jakoś tak histerycznie i nie rozumiałam, skąd bierze się motywacja postaci, dlaczego jest okrutna i ambitna. Widziałam to zagrane dużo lepiej.
Poczciwy Macbeth z głupimi żartami i potencjalnie zaczątkami demencji, podobał mi się o wiele bardziej. Dykcja Fiennesa jest tak perfekcyjna, że to jest jedno z nielicznych wystawień Szekspira, gdzie nie miałam problemu z wgryzieniem się w język.
Plastycznie sztuka jest dość minimalistyczna, poza wejściem z płonącym samochodem. Mam wrażenie, że to wszystko jest bardzo w klimacie przedstawień w “Almeida Theatre”, takie “gritty”. Tak, to wszystko już gdzieś widziałam, ale działa i podoba się.
Na pewno będę chciała zobaczyć więcej Macbetha na scenie, ale ten jest świetną inscenizacją “entry level”.

Książki

Prisoner’s Throne: Cokolwiek by nie zarzucać Holly Black, jej książki chce się czytać. Stworzyła świat, w którym chce się być. I to jest typ autorki, którą ja też chciałabym być (jak Sapkowski i Gaiman).

Wracamy do Oaka i Wren tam, gdzie ostatnio ich zostawiliśmy. Wren jest królową, Oak jest jej więźniem. Czy Wysoki Dwór rozpocznie o niego wojnę?
Przeczytałam już u siebie na grupie kilka opinii, że książka była rozczarowaniem. Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna ze słabszych książek Holly. Pierwsze część tej dylogii, mimo wad, miała lepszą konstrukcję, lepsze momenty, była bardziej obrazowa, szokująca, magiczna. Kontynuacja w drugiej części ma spore braki w tych kwestiach. Byłam zaintrygowana o co chodzi w odpychaniu Oaka przez Wren, a rozwiązanie okazało się dość banalne, sztampowe. Miałam wrażenie, że akcja przyspiesza nagle i pędzi, bo musi, a nie dlatego, że doprowadził do niej logiczny ciąg. Zapowiedź kolejnego spin offu była wrzucona nachalnie. Nie do końca też wierzę w dynamikę relacji Wren i Oaka. Chwilami wydaje mi się też, że pewne rzeczy dzieją się bo powinny się dziać.
A jednocześnie nie umiem powiedzieć, że książka była rozczarowaniem. Bo byłam szczęśliwa będąc znowu w tym świecie, czytałam ją po nocach (raz aż do 1.30…dość wolno czytam po angielsku) i chociaż ostatnie rozdziały nie podobały mi się, to sprawiła mi radość. I wątek Madoca też mi się spodobał.
Więc tak, słabsza forma, ale ten świat wciąż daje radę.
I mam nadzieję na powrót do niego.
Chociaż nie wiem czy w formie zapowiedzianego spin offu…

Rzeczy osobiste: Mam nową motywację do sprzątania – audiobooki o ciężkim życiu i wojnie. Np. „Chłopki”, teraz słucham o obozach. Myślę sobie, że jakie ja mam szczęście, że mogę sobie tak spokojnie sprzątać własne cztery kąty, żeby mieć ładnie i czysto, a groza jest mi nieznana. Od razu człowiek docenia szorowanie wanny.
To tak tytułem wstępu. Autorka analizuje relację więźniów obozów, a także ich oprawców, z przedmiotami. Kultura materialna jest fascynującym elementem historii społecznej i cieszę się, że zyskuje na zainteresowaniu. Mamy zatem o tym jak ważny był dla więźniów wygląd i dlaczego, zarówno psychicznie jak i zupełnie praktycznie. Bez czego nie można było się obyć, jak wyglądało zdobywanie przedmiotów. Jak dawano i odbierano godność. A także o budowie wizerunku SS-mana i jego aspektach kulturowych.
Fascynująca lektura i bardzo ją polecam.

Filmy i seriale

Children ruin everything: Perypetie rodziców z dwójką dzieci. Dawno żaden serial nie wyrażał tak dokładnie moich odczuć. Czy jest wybitny? Nie. Ale jest prawdziwy. Chwilami mówi o mało przyjemnych rzeczach, ale w sposób ciepły i bezpretensjonalny. Główni bohaterowie są sympatyczni, normalni, prawdziwi. Postaci babci i cioci, może przesadzone, przy całym swoim ekscentryzmie i właśnie pretensjonalności, też są ciepłe. Mała dawka zdrowego egoizmu nie odbiera im bycia kochającymi członkami rodziny.
No kupił mnie ten serial jako lekka treść do kawki.

Girls5eva: Wyjątkowo mało uciążliwy serial komediowy produkcji Tiny Fey, o tym jak girl band, który zrobił karierę jednym albumem na początku millenium próbuje wrócić do gry w czasach współczesnych. Kobiety około czterdziestki walczą o swoje miejsce w popkulturze i…życiu. Chwilami mnie bawi, nie nudzi mnie za bardzo, może być.

Filmy z dziećmi

Dzwonnik z Notre Dame: Niewypał. Trochę wiedziałam, że tak będzie, ale Ell chciał spróbować. Dziewczyny nie wytrzymały nawet do drugiej piosenki. Także nie polecam dla wieku 3 i 5 lat. Chociaż to jeden z moich osobistych faworytów. Obok Pocahontas.

Morska Bestia: O tym filmie kojarzyłam tylko słabe recenzje. A obejrzałam…z wielką przyjemnością. Okropne morskie bestie terroryzują morza bajkowej krainy…ale czy na pewno? I czy polujący na nie łowcy to bohaterowie czy zbiry? Na pierwszym planie fajna relacja osieroconej dziewczynki i marynarza.

Blog

Zastanawiałam się po co mi było brytyjskie obywatelstwo.
Polecałam co kupić dziecku, kiedy idzie się w odwiedziny.
Podzieliłam się 37 refleksjami z okazji urodzin.
Prezentowałam kolejny odcinek scen rodzinnych.
W ogóle nie polecałam dzieci.

Jak widać mój plan publikacji 14 tekstów miesięcznie jest w czarnej d…dziurze. No cóż, zawsze pozostaje kolejny miesiąc…

Podcast

Wyjaśniłam jacy święci patronują krajom wchodzącym w skład Zjednoczonego Królestwa i dlaczego.
Dyskutowałam o edukacji z Olgą Luterek i Anią Hrycyną o zaletach i wadach brytyjskiej szkoły.
Krytykowałam medialną burzę ostatnich miesięcy wokół Księżnej Walii.

Chciałabym, żeby kwiecień jednocześnie był luźniejszy, jeśli chodzi o generowane zmęczenie, ale jednocześnie bardziej obfitujący w duże ekscytacje. Chociaż jak patrzę na te teatry, sprzedaż książki i miejsca w rankingach, to może po prostu ta ekscytacja zagubiła mi się w codziennej bieganinie. Bo powody chyba były.

Dobrego miesiąca! Ja zaczynam go w Polsce, wczoraj wysiadłam z samolotu.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top