Sierpień był miesiącem tradycyjnego brytyjskiego lata. Czyli większość czasu było chłodno i padało. Nie narzekam, bo wolę to niż ponad trzydziestostopniowe upały.
Było dość spokojnie, a w połowie miesiąca wyjechaliśmy na…
Wakacje
Bo to ostatnie wakacje bez dzieci w szkole i chcieliśmy wycisnąć z nich maksymalną wartość i czas z babciami.
Opisałam już dantejskie sceny w przestworzach w naszej drodze do Gdańska.
Jestem emigrantką i mam obowiązki emigranckie, a więc przy każdej wizycie w Polsce muszę iść do jakiegoś lekarza. Zwykle jest to dentysta, tym razem jednak zrobiłam kompleksowe wyniki krwi w ramach współpracy z Jutro Medical. Jeszcze tego samego dnia dowiedziałam się, że wszystkie wyniki mam dobre, mogłabym mieć jedynie nieco wyższy poziom witaminy D.
Good news, everyone!
Poza tym okazuje się, że mając 36 lat umiem w small talk. W kawiarni, przy kasie w sklepie. Przychodzi mi ot tak, od ręki. Czegoś się w życiu nauczyłam. Może też po prostu starzeję się i w większości przypadków nie obchodzi mnie, co sądzą o mnie ludzie. No, chyba, że chodzi o recenzje mojej książki…
Poza tym, piasek. Wszędzie piasek. Anakin tego nie lubi.
Myślicie, że dziesięć myszy w domu to mrożąca krew w żyłach atrakcja? To co powiecie na czytanie sobie uroczej książki na kanapie w salonie mamy, by zauważyć kątem oka coś dużego i czarnego po sufitem…Nietoperza? Nietoperz > mysz.
I jeszcze żalę się Czajce, a ona oznajmia ze stoickim spokojem “jesteś drugą osobą, która pisze mi dzisiaj o nietoperzu w domu”.
W dzisiejszych czasach ciężko być oryginalną.
Myślę, że dwa tygodnie to optymalny czas wakacji z dziećmi poza placówką opiekuńczą, jeśli nie zatrudnia się niani na wyjazd lub nie zrzuca młodzieży dziadkom. Kocham moje dzieci bardzo. Są super, piękne, mądre i urocze. Kocham też ciszę.
Rocznica
Chcieliśmy jechać kolejką wąskotorową w wagonie bufetowym, jak paniska, z Mikoszewa do Jantara Portu. Ale jest retrogradacja Merkurego i wagon bufetowy się wykoleił. Shitting you not. Spróbujemy za rok.
Chcieliśmy na nielegali napić się szampana o zachodzie słońca na plaży. Ale padał deszcz. Więc napiliśmy się herbaty z goździkami i cynamonem w restauracji i ruszyliśmy z powrotem do Mikoszewa. Ścieżką rowerową. Po ciemku. Miałam genialny pomysł, żeby pokonać trasę elektryczną hulajnogą, jednak wyjechała poza swoją strefę i odcięło jej zasilanie. Więc musieliśmy ją odprowadzić. I iść nocą w lesie.
Była to rocznica z pewnością wyjątkowa.
Filmy i seriale
Dobry Omen sezon 2: Przyznam, że pierwszy sezon mnie nie kupił. Byłam wielką fanką książki, tak jak i Gaimana i Pratchetta, ale coś mi nie kliknęło.
Na wieść o drugim sezonie westchnęłam tylko zrezygnowana. Ale…on daje radę. I klika mi lepiej niż pierwszy.
Znany z poprzedniego sezonu Archanioł Gabriel staje nagi z kartonem w rękach na progu sklepi Azirafala. Nie wie gdzie jest, kim jest i w ogóle niczego nie wie. Anioł razem ze swym odwiecznym przyjacielem, demonem Crowleyem, stara się rozstrzygnąć zagadkę amnezji byłego przełożonego. Na przekór siłom piekielnym i niebiańskim.
Ogląda się dobrze, wizualnie jest moim zdaniem o wiele lepiej niż poprzednio, w ogóle wciągnęło mnie. I nawet byłam zaskoczona rozwiązaniem zagadki.
Dyplomatka: Niepokorna, acz bardzo zdolna dyplomatka zostaje z dnia na dzień odwołana z misji w Afganistanie, by zostać ambasadorką Stanów Zjednoczonych w Londynie, po tym jak brytyjski okręt zostaje zaatakowany u wybrzeży Iranu. Rola okazuje się sprawdzianem przed potencjalną ważniejszą rolą polityczną. Zabiera ze sobą równie utalentowanego i jeszcze bardziej ambitnego męża, który popadł w niełaskę Sekretarza Stanu. Zamiast czysto reprezentacyjnej roli, bohaterka wpada jednak w szereg tarapatów, politycznych i osobistych.
Powiedzmy sobie otwarcie. To nie jest jakościowa telewizja. Gdyby ten serial był jedzeniem, byłby mrożoną pizzą. Moją ulubioną, od Dr Oetkera. Wiesz, że to mrożona pizza i polane tłuszczem węglowodany, ale smakuje. Wciąga. Jak zepsuta ubikacja.
Bohaterka jest dość irytująca i chociaż ma być niesztampowa, silna i niezależna, to chwilami jest karykaturą. Są bardziej wysublimowane środki wyrazu niż pokazanie silnej kobiety jako takiej, która nie myje włosów, dużo się miota i nie lubi nosić sukienek oraz obcasów. Nie jest też dobrą dyplomatką, bo nie umie rozszyfrować nawet wypowiedzi Brytyjczyka, kiedy mówi coś trochę nie wprost.
Jednak jak to w przypadku mrożonej pizzy, fabuła daje nam dużo radości i taniej przyjemności, wszystkie elementy serialu akcji, który każdy ma zrozumieć, są na miejscu.
Swarm: Amazon Prime polecał mi tę produkcję jako komedię. To nie jest komedia. Albo na zasadzie, na jakiej filmy Tarantino są komediami. Czyli wcale. Ale tak, są zabawne elementy, camp i farsa.
Oto mamy dwie przyjaciółki, bliskie sobie jak siostry. Z obiema jest coś nie tak. Jedna nie do końca ogarnia swoje życie, ma słabą pracę, zdradzającego faceta i w ogóle nie żyje tak jak by chciała. Druga…druga jest dziwna. Naprawdę dziwna. I ta dziwność tylko się wzmaga, kiedy jej przyjaciółka umiera.
Mamy tutaj stalking, morderstwa, striptizerki, sektę, no, dużo mamy. Po pierwszym odcinku nie wiedziałam do końca co oglądam i chciałam odpuścić. W drugim serial nabrał farsowego rozmachu.
Na pewno nie jest to coś do oglądania dla poprawy nastroju. To mroczna i ryjąca głowę produkcja, nawet jeśli chwilami jest śmieszkowo.
Oppenheimer: W końcu dotarliśmy do kina. W Polsce, bo weekendowe bilety w naszym kinie w Londynie kosztowały 18 funtów i tupnęłam nogą, że przecież nie będę tyle płacić.
Wracając do filmu. Ogólnie jest dobry. Ogólnie dał mi do myślenia. Ogólnie mi się podobał. ALE…
Ale jest dość podobnie łopatologiczny co Barbie. Tak, władza korumpuje, władza zła, zabawa w Boga niebezpieczna. Ale przyjaźń i uczciwość wygrywają…(co tam setki tysięcy ofiar)
To dość prosty przekaz. W tym kontekście zestawienie filmu marketingowo z Barbie, która również udaje, że jest mądrzejszym filmem niż jest, wydaje się oczywistością.
Jest to film mocno nierówny. Montowany niczym teledysk, fabuła jest traktowana jako pretekst do wsadzenia dziesiątek, naprawdę dziesiątek króciutkich scen, rzucania nazwiskami naukowców i szermierki słownej. Ogląda się to jak wielogodzinny teledysk lub trailer. Przez to tempo da się to oglądać, trzy godziny nie męczą aż tak, ale przyznam, że chociaż być może wrócę do konkretnych fragmentów, nie chcę więcej oglądać tego filmu w całości.
Przez szybkie tempo, psychologia postaci jest również nakreślona dość grubymi krechami. Paradoksalnie najbardziej podoba mi się postać jego żony Kitty, cynicznej, pragmatycznej, chwilami może egoistycznej, ale i silnej oraz wspierającej męża.
Prawdziwe emocje czuć chwilami. Na końcu, oczywiście. W momencie testu bomby, oczywiście. W scenie rozmyślań nad konsekwencjami bomby, oczywiście. Chociaż tutaj uważam, że scena była niezwykle delikatna i nie wybrzmiała wystarczająco mocno.
Przy tych wszystkich zastrzeżeniach, napisałam jednak, że film jest ogólnie dobry, dający do myślenia i podobał mi się. Tylko nie umiem stwierdzić, że był wybitny. Nie był. Był dobry. I pięknie nakręcony.
Ostatnia Rodzina: Głośny film o Beksińskich z 2016 roku, zajęło mi tylko 7 lat, żeby się za niego zabrać.
O wiele bardziej niż Oppenheimer skłonił mnie do googlowania JAK BYŁO.
To jest film o Beksińskich, ale jednocześnie nie do końca czuję, żeby o nich był. Jest o pewnym wyrywku życia w PRL jako takiego. To film klaustrofobiczny, w skali bardzo mikro, do tego stopnia, że postaci nie mają nawet znajomych, z którymi spędzaliby czas poza kadrem. Więc od razu nadaje postaciom rysu teatralnego. Jako studium relacji, jest ciekawy. Jest świetnie nakręcony, jest dobrze napisany, obsadzony sławami. I z tego co wyczytałam przez kilkanaście minut researchu, nie oddaje sprawiedliwości postaciom, zwłaszcza Tomaszowi Beksińskiemu.
Depp vs Heard: Netflixowy dokument o procesie o zniesławienie, skupiający się na fenomenie jakim stał się w social mediach. Jest to przynajmniej próba spojrzenia na sprawę obiektywnie i bez wskazywania winnych, analizując reakcje, zamiast dowodów. Czy warto? Nie wiem. Ja oglądałam to przed snem, tylko się wkurwiłam (bo jednak ludzie w internecie byli podli na tak żenującym poziomie, że aż skręca) i potwierdziłam się w mojej opinii. Że postępowania sądowe bez wielkiego interesu społecznego nie powinny być transmitowane oraz, że Depp i Heard to dwie osoby, które na tym etapie życia są ogólnie dość toksyczne i nieciekawe w związkach, a dla siebie nawzajem to już w ogóle.
Filmy z dziećmi
Wybrałam się z dziewczynkami do kina na ukraiński film animowany “Mavka. The Forest Song”. Z tego co znajduję w internecie, polska premiera miała miejsce na początku sierpnia i film wciąż jest w kinach jako “Mavka i Strażnicy Lasu”. Moja czterolatka była wpatrzona w ekran, ja…też. Historia nie jest xfszczególnie oryginalna, jest przeróbką starej ukraińskiej opowieści, z domieszkami Księżniczki Mononoke, Frozen i Pocahontas. Ale dlatego właśnie komercyjnie trafia w gust kilkuletnich księżniczek, nie jest to nic złego, wręcz przeciwnie. A mnie jako widzkę i osobę lubiącą fantastykę zachwyca kontekst ukraiński. Piękne stroje, inne niż to co zwykle oglądamy, świetna muzyka i stworzenia bliskie słowiańskiemu sercu, jak na przykład groźne, drapieżne nimfy (ciekawe, czy w Polsce przetłumaczono je na rusałki – ktoś widział?).
Obejrzałabym jeszcze raz.
Oktonauci i Wielka Rafa Koralowa z chwytliwą piosenką “Drobinką (Mały Ty)” : Mały polip trafia na rafę koralową i próbuje się w niej odnaleźć. Odnajdzie przyjaciół i razem odeprą atak żarłocznych rozgwiazd. Musiałam polubić piosenkę, ponieważ dziewczyny słuchają jej kilka razy dziennie i inaczej bym zwariowała. Więc też się cieszę, że “gdy jesteśmy razem ekologia dzieje się”.
Książki
Wylot: Z radością sięgnęłam po debiutu mojej Czytelniczki, Olesi Ivchenko. To debiut zdecydowanie udany.
W społeczeństwie przyszłości po kataklizmie klimatycznym, młoda dziewczyna z nizin społecznych próbuje przejść testy, które pozwolą jej na życie jak pełnoprawna, szanowana obywatelka. Z trudnościami, które wynikają z niechęci systemu do nierejestrowanych, spośród których się wywodzi. W tle klasizm, system monitorujący obywateli i rewolucja.
Klimatem dystopii “Wylot” przypomina mi cykl o kosiarzach. Te książki powstały niezależnie od siebie w dwóch różnych światach, ale wizje łączy na tyle dużo, że kiedy je czytałam na zmianę, czasami zapominałam który fragment przynależy do której. To nie żaden zarzut do autorki, a raczej próba zareklamowania. Jeśli spodobali Ci się znani Kosiarze, to pewnie wizja Ivchenko też Ci się spodoba. I nadaje się zarówno dla dorosłych, jak i dla młodzieży. To taka uniwersalna opowieść o ciężkich tematach, ale podanych bez tandety i szczucia przemocą. Opowieści mają też inny charakter, “Wylot” nie jest ekscytującą przygodówką, a raczej dziełem, które próbuje stawiać pytania o ludzkość. Z powodu ukraińskiego pochodzenia autorki, z wyraźnie wyczuwalnym drugim dnem związanym z wojną. Tym ważniejsza to książka.
Książka podobała mi się, chociaż pewne aspekty mogłyby wybrzmieć nieco mocniej, chociażby motyw pracy, którą ma wykonywać bohaterka. Albo może po prostu ten motyw mnie interesował i chciałabym więcej?
Jednak polecam mocno i mam nadzieję, że to początek długiej pisarskiej drogi Olesi.
Pokolenie Zmiany: Spojrzenie na Pokolenie Z.
Suchecka operuje językiem, który wciąga w tekst jak w ekscytującą powieść.
Czy są tu jakieś zupełnie zaskakujące odkrycia? Dla mnie samej – nie. Ale jest to dobra książka poglądowa dla tych, którzy być może mniej siedzą w prasie lub internecie. Albo dla osób starszych niż milenialsi, bo chociaż różnimy się z setkami, to nie różnimy się aż tak bardzo i mamy wiele potencjalnych płaszczyzn porozumienia.
To książka z dość konkretną optyką, skupiająca się na aktywistach, edukatorkach i im podobnych. Nie jest to kompleksowa analiza wszelkich aspektów “dzisiejszej młodzieży”. Trochę brakowało mi szerszej, bardziej kompleksowej analizy, spojrzenia na bardziej mroczne aspekty pokolenia, bo jednak w dużej mierze rozmawiamy z takimi porządnymi i praworządnymi jednostkami. Ale to dobre wprowadzenie do tematu. No i Justyna udowadnia, podając statystyki, że młodzi są bardziej aktywni niż starsze pokolenia, choć te lubią gderać, jak to dzieciaki się nie angażują.
W skrócie – to jest dobra, dobrze napisana książka. Do kupienia tutaj.
Pawilon Małych Ssaków: Dziennik Patryka Pufelskiego, pracownika ZOO, geja, z pochodzenia Żyda. To taka ciepła, bezpretensjonalna książka o zwierzętach i własnych przodkach przeplatających się w codzienności podlanej melancholią. Zwykłe życie miłego, wrażliwego chłopaka z ciekawą rodzinną przeszłością i niesamowitą pracą. Dostałam bólu brzucha z nerwów, że nigdy nie napiszę czegoś podobnie dobrego.
Sięgnęłam po nią, bo mnóstwo osób się nią zachwycało. I uważam, że słusznie. Ta książka nie zmieni Twojego życia, ale zapewni Ci kilka naprawdę przyjemnych godzin. I trochę nieprzyjemnych, bo jedna ze scenek zmiotła mnie z nóg i na samą myśl mi niedobrze…
Jestem też w trakcie lektury biografii Jane Austen oraz “Londyńczyków”. Chciałabym kiedyś być w trakcie czytania jednej książki w danym momencie życia…
Muzyka
Zupełnie przypadkiem moje radio na Apple Music podrzuciło mi piosenkę, która zwróciła moją uwagę. Album “Ninth Hour” nieznanych mi artystów. Duet, dość “epicki” w charakterze, brzmiący musicalowo, ale nie umiałam zidentyfikować musicalu. Przesłuchałam dostępnych utworów z albumu i przepadłam. Zwłaszcza na “Fate Goes”, którego w momencie pisania tych słów słucham na zapętleniu i chyba znam już słowa na pamięć.
Zaczęłam googlać i tak, jest to musical, o jakim nawet mi się nie śniło. Rockowa interpretacja “Beowulfa”. To jest pode mnie szyte. Mam ochotę tatuować sobie cytaty na rękach.
Dla kontekstu, kot mojej książkowej bohaterki Arianrhod nazywa się Grendel…Wiecie, taki żart. Ona jest zołzą, jak Matka Grendela. Anyway…
Tutaj macie całość: NINTH HOUR
A cały album wyszedł właśnie w sierpniu, jest dostępny m.in. na Apple Music. Jestem zakochana.
Moje dziecko też. Iona zaczęła układać choreografię do musicalu.
Zakupy odzieżowe
Kupiłam kilka rzeczy rewelacyjnych i idealnie pasujących do reszty mojej garderoby. Bo szafa kapsułowa jest mi coraz bliższą ideą, chociaż zupełnie nie w formie basicowych T-shirtów, białych koszul i tak dalej.
Jednam moja piżama z Zary to mistrzostwo. Podoba się wszystkim i komplementują mnie obce osoby na brytyjskiej ulicy, a nawet szwagierka. Nie podoba się tylko mojemu mężowi.
Koszula z Zary. Jest idealnie taka, jakiej szukałam. Lekka i bardzo przewiewna, ale nie z tego okropnego popelinowego materiału, z którego często są sieciówkowe koszule.
No i spódnica z Medicine. Ma piękny wzór, a jednocześnie jest totalnie najwygodniejsza na świecie. Pasuje z T-shirtem i ze szpilkami. Nie gniecie się.
UWAGA, MA KIESZENIE.
Blogowo
Cieszyłam się z bycia dorosłą.
Wyjaśniałam, jak zobaczyć obrady brytyjskiego parlamentu.
Pisałam o wolności w modzie.
Obliczałam, ile kosztuje komfortowe życie trzyosobowej rodziny w Londynie.
Myślałam o trzecim sezonie Wiedźmina.
Prezentowałam śmieszne rodzinne sceny.
Po dwudziestu latach powróciłam do ulubionego niegdyś serialu – Ally McBeal.
Dzieliłam się pisarskimi doświadczeniami.
Świętowałam ósmą rocznicę ślubu.
Podcast
Podcast zrobił sobie miesiąc urlopu, ponieważ chciałam jechać na wakacje z dziećmi na luzie, nie musząc planować cotygodniowego odcinka.
Powróci na dniach.
A w międzyczasie możecie go wesprzeć na Patronite, żeby dostawać ekskluzywne materiały dla patronów.
Newsletter
Ciężko mi uwierzyć, że w kilka miesięcy po jego założeniu, jest nas już prawie 900. Po 1000 osób zaczyna się płatna wersja systemu, którego używam, więc DZIĘKI 😉
Zastanawiałam się czy nie powinien wychodzić częściej niż co dwa tygodnie, ale skończyło się na tym, że wychodzi rzadziej…Jako usprawiedliwienie mam wakacje.
Czym różni się newsletter od Miesięcznika? Zawiera zawsze osobny tekst, którego nie publikuję nigdzie indziej. Oraz jakimiś ciekawostkami, których nie wrzucam w inne media. Tym przede wszystkim. Oraz długością. Oraz w zamierzeniu częstotliwością, ale nie zawsze…
Cykl live’ów
Jeśli marzy Ci się wydanie książki, polecam mocno mój live z Joanną Krystyną Radosz, która właśnie wydała swoją szóstą książkę. W tym trzecią powieść. Rozmawiamy o jej drodze i jak nawiązać znajomości.
Mam nadzieję zrobić kolejne live’y na ten temat, mam już jedną potwierdzoną autorkę i namawiam kolejną…
No i tak…do zobaczenia w Londynie!